ŚWIATŁONOC. Słowacka ballada filmowa [RECENZJA]
[Tekst pierwotnie został opublikowany 2 listopada 2022 roku, gdy Światłonoc wyświetlano podczas Splat!FilmFest)
Podczas tegorocznej edycji Splat!FilmFest furorę robi horror o morderczym klaunie Terrifier 2 (reż. Damien Leone), który ze względu na ogromne zainteresowanie potrzebował zwiększenia liczby seansów (w Kinotece aż osiem pokazów w ciągu pięciu dni festiwalu i każdy gromadził pełną widownię). Obie części Terrifier to kawał dobrego horroru z serii „tanio, obskurnie, groteskowo” i przy okazji warto odnotować, że sequel znalazł już polskiego dystrybutora (Monolith Films). W związku z tym trafi do naszych kin 23 grudnia pod tytułem Terrifier 2. Masakra w Święta. Z uwagi na wszechobecny hype oraz właśnie to, że o filmie będzie jeszcze okazja pogadać przy okazji premiery, postanowiłem w trakcie festiwalowej relacji pochylić się nad mniej popularnym, jednak w moim odczuciu znakomitym, obrazem.
Filmem, który według mnie zasługuje na większą uwagę, jest słowacka produkcja Światłonoc w reżyserii absolwentki praskiej FAMU Terezy Nvotovej. Premierę miał na festiwalu w Locarno, gdzie zdobył główną nagrodę w sekcji Filmowcy współczesności, przeznaczonej dla pierwszego lub drugiego filmu reżysera. Został doceniony również w Katalonii na festiwalu kina fantastycznego w Sitges, gdzie zdobył nagrodę Méliès d’Argent w kategorii najlepszy film europejski oraz specjalne wyróżnienia za reżyserię i dla dwóch protagonistek (Natalia Germani i Eva Mores – dla drugiej jest to aktorski debiut).
W recenzjach i prelekcjach (także tej przed splatowym seansem) określa się styl filmu mianem realizmu magicznego, który najbardziej jest kojarzony z kulturą iberoamerykańską, jednakże korzenie omawianego dzieła sięgają słowackiej ballady filmowej, zapomnianego gatunku uprawianego od lat 60. (Jerguš Lapin, 1960, reż. Jozef Medveď). Przy okazji polecam artykuł Słowacka ballada filmowa na przestrzeni lat, którego autorem jest Patrycjusz Pająk, tekst zaś jest częścią publikacji Europejskie kino gatunków 2 pod redakcją Piotra Kletowskiego i Macieja Peplińskiego (WUJ 2020).
Gatunek, który w latach 60. był wyrazem buntu przeciwko ideologii komunistycznej, tutaj staje się głosem przeciwko dyktaturze patriarchatu, wpisując się w narrację współczesnych ruchów feministycznych. Ukryta w leśnych i górskich ostępach słowacka wioska żyje własnym życiem, a częścią tego życia są wierzenia w ingerencję sił nadprzyrodzonych. Gdy po 20 latach powraca uznana za zmarłą Šarlota (Natalia Germani) wraz z nią powracają duchy przeszłości, które wywarły ogromny wpływ na mentalność tutejszych mieszkańców i relacje międzyludzkie. Główna bohaterka musi przeciwstawić się demonom, które ukształtowały jej rodzinną wioskę, odebrały jej dzieciństwo, wolność i bezpieczeństwo. Najgroźniejszym demonem okazuje się pragnienie niezależności – to ono wywołuje społeczną histerię i strach, szczególnie wśród mężczyzn, którzy boją się utraty władzy i kontroli nad drugim człowiekiem. I najgorsze jest to, że zbrodnie popełnia się pod pozorem ochrony, dlatego jest na to ogólnospołeczne przyzwolenie.
Podzielona na siedem rozdziałów historia jest dosyć złożona i nie jest łatwo zaklasyfikować ją do konkretnego nurtu lub gatunku. Kino obyczajowe miesza się z mroczną baśnią (lub folk horrorem), zagadkowym thrillerem i wzbudzającą silne emocje tematyką przemocy wobec kobiet i dzieci. W początkowej sekwencji nastoletnia Šarlota ucieka od agresywnej matki i za nią podąża siostra Tamara. Dochodzi do tragicznego wypadku – Tamara spada z urwiska bez wielkich szans na przeżycie, a Šarlota musi żyć z ogromnym poczuciem winy. Motyw siostrzeństwa powraca, gdy na drodze głównej bohaterki pojawia się Mira (Eva Mores), dziewczyna żyjąca niezależnie, uważająca bliskość natury za coś wartościowszego niż kontakty z ludźmi.
Słowackie góry i lasy pełnią funkcję symboliczną – oznaczają izolację i brak dostępu do wiedzy opartej na racjonalizmie. Gdzie nie ma takiej wiedzy, nie ma też wiary w rozum – w związku z tym władzę nad umysłem przejmują przesądy. A jednak trudno uwierzyć, by chodziło wyłącznie o wiarę w czarownice. To może być pretekst jak każdy inny, by człowieka stłamsić, zdehumanizować, upokorzyć. Wynika to z tkwiącego w męskiej naturze pragnienia władzy i dominacji nad drugim człowiekiem. Istotny w filmie jest także wątek macierzyństwa – główna bohaterka obwinia siebie za to, że jej niechęć do bycia matką doprowadziła do poronienia. Wyczerpana psychicznie trudnym dzieciństwem i przygniatającą swoim ciężarem presją społeczną potrzebuje psychoterapii i dzięki „nowej siostrze”, Mirze, otrzymuje szansę na uzdrowienie duszy.
Tak jak w tradycyjnych balladach filmowych ważniejsza od fabuły okazuje się wrażliwość autorki, skupienie większej uwagi na uczuciach bohaterów niż na wydarzeniach. Strona wizualna podszyta jest niepokojem i doskonale kontrastuje z negatywnym obrazem słowackiej wsi. Obok wybitnie nastrojowych scen nocnych znalazło się miejsce dla ukazania uroków lokalnej przyrody z majestatycznymi górami na czele. Dzieło Terezy Nvotovej stanowi we współczesnej kinematografii powiew świeżości dzięki ujęciu tematu w ramy słowackiej kultury. Wraz ze scenarzystką Barbarą Námerovą reżyserka włączyła do fabuły lokalne zwyczaje – wielkanocną tradycję „oblievačka” czy np. słowackie Midsommar, czyli Noc świętojańską – oraz fantasmagorię przedstawiającą sabat czarownic. Osoby oczekujące klasycznego kina gatunkowego (szczególnie horroru) mogą być rozczarowane, ale jak przekonują festiwale filmowe, takie jak Sitges i Splat, fantastyka filmowa to bardzo pojemny gatunek. I jest w stanie pomieścić zróżnicowane artystycznie wizje. A w omawianym dziele mamy świeże podejście do gatunku wraz z ciekawym spojrzeniem na uniwersalne problemy współczesnego świata.