W CZASIE I PRZESTRZENI. 10 filmów historycznych z dziesięciu krajów
7. Potop (Polska 1974), reż. Jerzy Hoffman
pol. Potop / ang. The Deluge
Polacy też mają swoją epopeję filmową. I to niejedną. Pierwsza to Krzyżacy (1960) Aleksandra Forda, druga – Faraon (1966) Jerzego Kawalerowicza, której jednak nie brałem pod uwagę, gdyż nie opowiada o historii Polski (jeśli już to o Polsce współczesnej, ale w sposób metaforyczny). Zanim przejdę do rzeczy, wspomnę jeszcze o dwóch filmach, które realizowane były na mniejszą skalę, dlatego wiele osób może ich nie pamiętać. Przede wszystkim Podhale w ogniu (1955) Jana Batorego i Henryka Hechtkopfa, które jest pierwszą barwną produkcją historyczną nakręconą w Polsce. Traktuje o buncie chłopów przeciwko szlachcie w 1651 roku. Prowodyrem powstania był Aleksander Kostka-Napierski, który w filmie wypowiada takie słowa: „Oskarżacie mnie o prywatę i zdradę ojczyzny. Wy, którzy tę ojczyznę do upadku doprowadzacie. Wszystko dla siebie zagarnęliście, a cały naród w niewoli i nędzy żyje. Jakim więc prawem sprawiedliwą walkę ludu o wolność i życie bezbożnym buntem nazywacie”. Taką wypowiedź można rozumieć dwuznacznie, także jako wyraz sprzeciwu wobec panującego wówczas po wojnie systemu. Nawet jeśli ten film powstał na zamówienie ówczesnych władz, to zawarta w nim komunistyczna propaganda dziś już nie razi i film broni się ukazaniem realiów epoki i sprawną realizacją.
Kolejny warty przypomnienia film polski należący do omawianego gatunku nosi tytuł Bolesław Śmiały (1971), a jego reżyserem był Witold Lesiewicz. To zrealizowana z dbałością o szczegóły interesująca biografia jednego z najsłynniejszych polskich królów… Przejdźmy jednak do tytułu, który widnieje w nagłówku, bo to o nim chciałem napisać coś więcej, mimo że i tak wiele o nim napisano. Dlaczego wybrałem Potop? Ponieważ najbardziej pasuje do tego zestawienia, gdyż podobnie jak reszta umieszczonych tu tytułów, jest wzorem kina epickiego i czołową pozycją w kraju, z którego pochodzi reżyser. Dlatego bez wstydu można go pokazywać za granicą, obserwując zdumione twarze widzów.
Poprzednie dzieło Jerzego Hoffmana Pan Wołodyjowski (1969) wydaje się przy tym filmie zaledwie ćwiczeniem przed podjęciem prawdziwego wyzwania. Hoffman, będący miłośnikiem Sienkiewiczowskiej trylogii, odstawił na razie na bok Ogniem i mieczem, które zekranizowano już we Włoszech (1962) z mocno przeciętnym rezultatem, nawet jak na standardy włoskiego peplum. Na podstawie utworu literackiego z 1886 reżyser – wraz z Adamem Kerstenem i Wojciechem Żukrowskim – przygotował tekst, tworząc bazę dla pasjonującego widowiska. Szwedzka agresja w 1655 roku zapisała jedną z najbardziej krwawych kart w nowożytnej historii Polski – ten temat zasługiwał na staranną inscenizację i efektowną oprawę. Film realizowano przez 535 dni zdjęciowych w plenerach polskich i radzieckich, a budżet wyniósł 100 milionów złotych (dla porównania realizacja Krzyżaków pochłonęła 38 milionów, Pana Wołodyjowskiego – 40, a Faraona – 60).
Fabuła zawiera elementy romansu przygodowego w stylu płaszcza i szpady. Wskazują na to nie tylko wątek uczuciowy oraz pojedynek w deszczu na białą broń, ale też intryga ze zmianą tożsamości, jak w Kawalerze de Lagardère (1857) Paula Févala i Hrabim Monte Christo (1844) Aleksandra Dumasa (zmiana tożsamości w Potopie służy jednak innemu celowi niż zemsta – służy odkupieniu win, zmazaniu piętna zdrajcy). Sporo tu ekscytującej przygody, która prowadzi do połączenia dwojga charyzmatycznych postaci. Ale skoncentrowanie się na parze fikcyjnych bohaterów, Kmicica i Oleńki, wcale nie umniejszyło rangi obrazu – tło historyczne, intrygi możnowładców i toczona wokół wojna pozostają bardzo ważnym czynnikiem, kształtują osobowość bohatera, wpływają na jego losy. Trudno znaleźć odpowiednie słowa uznania dla tych licznych aktorów, którzy wzięli udział w produkcji. Trudno mieć zastrzeżenia do scen batalistycznych – imponują jak mało które w naszej kinematografii. Pięciogodzinny seans nie okazuje się męczarnią, przeciwnie – jest obietnicą długiej, wyśmienitej uczty.
8. 80 huzarów (Węgry 1978), reż. Sándor Sára
węg. 80 huszár / ang. 80 Hussars
Podobne wpisy
„Dlaczego w historii duch rebelii zawsze wraca?” – pyta się retorycznie jeden z bohaterów. Najbardziej gorący – ze względu na rewolucyjne zrywy – okres w dziejach datuje się na rok 1848 i nazywany jest Wiosną Ludów. Wtedy niemal w całej Europie wybuchały rebelie przeciwko despotycznym władcom. Królestwo Węgier było pod władzą niemieckiej dynastii Habsburgów. Film opowiada o grupie osiemdziesięciu huzarów, którzy buntują się przeciwko austriackim zwierzchnikom. Po tym, jak kazano im wybatożyć towarzysza broni za dezercję, podejmują wspólną decyzję, która będzie ich drogo kosztować. Stacjonujący na ziemiach polskich Madziarzy, zamierzają – wbrew rozkazom dowódców – wrócić do własnego kraju, do własnych domów, do czekających na nich rodzin. Węgrzy mieli swój kraj, w przeciwieństwie do Polaków, których wymazano z mapy – w filmie Sándora Sáry jest zresztą piękna scena, w której Polacy śpiewają Mazurek Dąbrowskiego. Duża ilość materiału została nakręcona w Tarnowie i Tatrzańskim Parku Narodowym.
To jeden z tych filmów, w których nie tylko ludzkie cierpienie jest widoczne, ale i zwierząt. Przeprawa przez rzekę, góry i kamienie musiała być trudna i niebezpieczna szczególnie dla koni, których tu nie oszczędzano. To wpływa bardzo na emocje, chwyta za serce i wprawia w osłupienie. Reżyser prawdopodobnie osiągnął efekt, o jaki mu chodziło. Trudno przejść obojętnie obok tego filmu, a dla kinematografii węgierskiej jest to dzieło unikalne. Tym bardziej dziwi, że w profesjonalnych opracowaniach dotyczących historii kina jest zwykle pomijane. Ponadczasowe tematy, które często powracają w dyskusjach, jak patriotyzm, odwaga, by się zbuntować, determinacja w dążeniu do celu oraz niezależność i związany z nią komfort posiadania własnego państwa, stały się tutaj częścią ekscytującej opowieści historyczno-przygodowej. Pesymistyczną wymowę dzieła doskonale wzmocniły majestatyczne górskie plenery, piękne i niewzruszone wobec pogmatwanych losów ludzkich.
9. Chan Asparuch (Bułgaria 1981), reż. Ludmił Stajkow
bułg. Хан Аспарух / ang. Khan Asparuh
Jednym z największych hitów kasowych kina bułgarskiego jest poruszający dramat Metodiego Andonowa Kozi róg (1972) ze wspaniałą Katją Paskalewą w podwójnej roli. Fabułę umiejscowiono w siedemnastowiecznej Bułgarii pod jarzmem tureckim. Jednak tło historyczne ustępuje miejsca opowieści o ślepej nienawiści, która do niczego nie prowadzi. O zemście, która niszczy marzenie o lepszej przyszłości. Taką fabułę można przenieść z równym powodzeniem w inne realia, dlatego wśród bułgarskich filmów historycznych bardziej reprezentatywnym dziełem jest Chan Asparuch w reżyserii Ludmiła Stajkowa. Film powstał, by upamiętnić 1300. rocznicę powstania państwa bułgarskiego, ale i po to, by udowodnić, że w tym kraju może powstać monumentalna produkcja historyczna. Trwa ona około 320 minut i jest podzielona na trzy części odzwierciedlające trzy etapy powstania państwa: Fanagoria, Przesiedlenie i Ziemia na zawsze.
„Historia nie jest przeszłością, ale tym, co wiemy o przeszłości” – mówi cesarz bizantyjski Konstantyn IV do Belizariusza, który z tymi „barbarzyńcami” się zaprzyjaźnił. Jego punkt widzenia obiera scenarzystka (i badaczka dziejów ziem bułgarskich), Wera Mutafczijewa, opowiadając o narodzinach swojej ojczyzny. Znajdująca się na terenie dzisiejszej Ukrainy Fanagoria to starożytne miasto będące wcześniejszą siedzibą narodu bułgarskiego. Nękani przez Chazarów mieszkańcy zdecydowali się poszukać innej ziemi do zamieszkania. Możliwe, że w taki sposób, jaki pokazano w filmie, powstało wiele państw, nie tylko Bułgaria. Mnóstwo pracy włożono w ten projekt. Dzięki ogromnym nakładom finansowym zrealizowano wspaniałe sceny masowe i bitewne. Nigdy wcześniej ani później nie stworzono w tym kraju produkcji na tak wielką skalę. Efekt końcowy jest godny podziwu. W 1984 roku powstała trwająca 90 minut wersja na rynek międzynarodowy. Zatytułowano ją 681 – Potęga chana i dodano angielski dubbing. W tak skróconej i przemontowanej wersji film traci większość swoich zalet. Potop też w oryginale trwa około 300 minut. Czy wyobrażacie sobie, aby skrócona do 90 minut przeróbka mogła dorównać oryginałowi?
10. Królowa Margot (Francja 1994), reż. Patrice Chéreau
fr. La reine Margot / amer. Queen Margot
Film jest koprodukcją francusko-włosko-niemiecką powstałą przy współudziale amerykańskiej wytwórni Miramax, ale rola Francuzów jest dominująca. To w kraju nad Sekwaną krwią zapisano kartę historii z datą 23–24 sierpnia 1572. I to dwóch Francuzów najlepiej wykorzystało tę kartę, tworząc na jej podstawie coś absolutnie wartościowego. Pierwszym był pisarz Aleksander Dumas, drugim reżyser Patrice Chéreau, który swój film nakręcił prawie w całości we Francji, większość ról obsadzając aktorami pochodzącymi z tego kraju. Królowa Margot to produkcja dojrzała i intensywna, która przenika do wnętrza i uderza w czułe struny. Autorzy zadbali o sugestywność obrazu. W latach dziewięćdziesiątych wykwintny styl romansów kostiumowych i produkcji płaszcza szpady, tak wyraźnie zakorzeniony we francuskiej tradycji filmowej, jeszcze nie przeminął – czego dowodem są filmy Córka d’Artagnana (1994) i Na ostrzu szpady (1997) – ale Patrice Chéreau nie poszedł tą drogą. Jego koncepcja była słuszna – tak tragiczny i krwawy moment historii zasługuje na dojrzalsze podejście.
Siła filmu tkwi w atmosferze, wyjątkowo posępnej i surowej, która współtworzy dekadencką wizję świata pełnego ludzi o mrocznej naturze, spragnionych krwi, owładniętych chorobliwym fanatyzmem i pragnieniem władzy. Udało się wydobyć na powierzchnię prawdziwy horror epoki. To nie jest nudny wykład z historii, ale kino pełne emocji. Emocji, których nie oczekuje się od typowej produkcji rozrywkowej, lecz od ambitnego i bolesnego w swoim przekazie dramatu filmowego. Namiętności i warcholstwo wychodzą z ludzi w najmniej spodziewanych momentach, przyczyniając się do wielkiej tragedii. Na ekranie jest to przedstawione wiarygodnie, bez upiększania i przesadnego efekciarstwa. Realizm po prostu uderza między oczy. Także dzięki aktorom. Znakomita jest Isabelle Adjani w roli tytułowej, ale i drugi plan – na czele z Virną Lisi – jest fenomenalny. To również zasługa świetnie opracowanego scenariusza. Co ciekawe, autorką tekstu jest specjalistka od komedii, Danièle Thompson, córka Gérarda Oury’ego i współscenarzystka jego najlepszych filmów.
korekta: Kornelia Farynowska