search
REKLAMA
VHS

Efekt motyla w londyńskim półświatku. PRZEKRĘT kończy 20 lat!

Krzysztof Walecki

23 sierpnia 2020

REKLAMA

Co można napisać o filmie, który zna się na pamięć? Przekręt kończy 20 lat, a mi trudno zliczyć, ile razy go widziałem. Równocześnie ciężko uwierzyć w to, że jeden z najbardziej charakterystycznych tytułów przełomu wieków jest już taki… cóż, wiekowy. A może dojrzał? Zważywszy, że reżyser Guy Ritchie kilka miesięcy temu zaprezentował nam Dżentelmenów, swoją kolejną w karierze komedię gangsterską, można odnieść wrażenie, że niewiele się zmieniło w przypadku tego twórcy, a sam Przekręt jest raczej jedną z wariacji na temat jego debiutanckich Porachunków. Ale wielu widzów właśnie od drugiego filmu Ritchiego zaczęło przygodę z jego kinem, stawiając tę opowieść o polowaniu na wielki diament w londyńskim półświatku jako dzieło, od którego odbija się reszta twórczości Brytyjczyka. 20 lat i 9 filmów później jest to nadal aktualne.

Przyznam się, że w ramach przygotowania do napisania tego tekstu podczas ostatniego seansu Przekrętu robiłem notatki, ale gdy spojrzałem na nie po filmie, okazało się, że większość z nich składa się z cytatów, które i tak doskonale pamiętałem. Lubisz psi?; Jest tip-top, tylko kolor mi nie leży; Zakręcony jak sierp, twardy jak młot; Tony, otwórz psa; Zajączek ma przejebane; Nie ma akcji bez reakcji, a cygańska reakcja bywa zajebista itd. Monologi Cegłówki o pozbywaniu się zwłok przy użyciu świń oraz Kulozębego Tony’ego o kurczących się jajeczkach są za długie, aby przytaczać je tu w całości – choć mądrość tego pierwszego zawrzeć można w haśle „strzeżcie się ludzi ze świńską farmą”, za to ten drugi swoim tekstem odradza noszenia replik pistoletów – natomiast praktycznie wszystko, co mówi Brad Pitt jako irlandzki Cygan Mickey jest w oryginale ledwo zrozumiałe.

Nie oznacza to, że jest to wyłącznie skarbnica kultowych tekstów, choć zaledwie drugi film reżysera dowodzi jego genialnego słuchu oraz inwencji w tworzeniu kwestii, które zamiast razić swymi przekleństwami wprawiają w śmiech. Tego jest pełno w historii mniejszych i większych przestępców, próbujących przechytrzyć wszystkich w celu zagarnięcia dla siebie wielkiego diamentu. Mamy zatem drugoligowych promotorów nielegalnych walk bokserskich (Turkish, Tommy), groźnych gangsterów karmiących świnie swoimi ofiarami (Cegłówka), jubilerów udających Żydów, bo to lepsze dla interesów (Kuzyn Avi, Łebski Doug), kilerów z ksywkami świadczącymi o ich niezniszczalności (Borys Klinga, Kulozęby Tony) lub wręcz przeciwnie (Czteropalcy Franky) oraz czarnoskórych złodziei nieudaczników (Sol, Vinny i mistrz ucieczek, Tyrone). Anglicy, Amerykanie, Rosjanie, a nawet Cyganie tworzą ten kryminalny kalejdoskop, który bawi tym, jak bardzo jest mały.

Znając już wtedy genialne Porachunki, wiedziałem mniej więcej, czego się spodziewać, a i tak byłem zaskoczony, oszołomiony i zachwycony robotą porównywalną do maestrii szwajcarskiego zegarmistrza. Każdy element układanki współgra tu z innymi do tego stopnia, że ręce same składają się do oklasków, kiedy oglądamy, jak wątki nie tyle przeplatają się ze sobą, ile burzą trajektorię innych, a te niefortunne zmiany wpływają na kolejne, wywołując istny efekt motyla. O ile antyczna tragedia wynikała często z działania niewidzialnych mocy (bóstwa, fatum) na bohaterów, o tyle komedia u Ritchiego rezygnuje z jakiejkolwiek aluzji, koncentrując się na szczegółowej obserwacji tego, jak jedne postaci przeszkadzają innym, często całkowicie nieświadomie. Humor zaś bierze się z wiedzy, którą my, widzowie, posiadamy, ale bohaterowie już nie.

Gdyby Przekręt polegał wyłącznie na świetnie napisanym scenariuszu o ludziach, którzy próbują oszukać się nawzajem, można by pomyśleć, że jest to film Davida Mameta. Ale Ritchie to również jeden z najbardziej energetycznych reżyserów współczesnego kina. Jego twórczość odznacza się zawrotnym tempem, agresywnym montażem (w filmie obejrzymy najszybszą podróż z Ameryki do Anglii w historii kina), efektownymi zdjęciami i niesamowitym zmysłem muzycznym. To ostatnie sprawia, że nie tylko pamiętamy obrazy i dialogi, ale utożsamiamy je również z warstwą dźwiękową. Nie inaczej jest z Przekrętem. Słysząc Diamond Klinta, od razu mam przed oczami przedstawienie bohaterów na początku filmu, Golden Brown The Stranglers to moment po tym, jak Mickey pokonał Boskiego George’a, a Disco Science Mirwaisa przywołuje w myślach ucieczkę Tyrone’a przed ludźmi Cegłówki, zmontowaną równolegle z obrazami psów goniących zajączka.

REKLAMA