search
REKLAMA
Analizy filmowe

„TRZY KOBIETY” ALTMANA. Wiwisekcja kobiecej psychiki

Katarzyna Kebernik

11 października 2018

REKLAMA

Kobieta nr 6 – starzejąca się, nieszczęśliwa i samotna

Tytuł Trzy kobiety odnosi się także do popularnego w malarstwie minionych epok motywu faz życia kobiety. Najczęściej przedstawiano właśnie trzy fazy owego życia – młodość, symbolizowaną przez świeżą, kuszącą dziewczynę, dojrzałość, którego reprezentantką była stateczna matka i żona, oraz starość: czyli spersonifikowaną śmierć albo staruchę, kobietę bezużyteczną, niezdolną budzić pożądania ani rodzić dzieci. Jej brzydotę odmalowywano z perwersyjnym turpizmem, podkreślając każdy szczegół zrujnowanego ciała. Starość brzydzi i przeraża bohaterki Altmana: konwencjonalna Millie jest zaszokowana, kiedy przyłapuje starych rodziców Pinky w trakcie seksu.

Fragment obrazu <em>Trzy etapy życia kobiety i śmierć<em> Hansa Baldunga

Jednym z pierwszych ujęć filmu jest zbliżenie na pokryte zwałami cellulitu, grube uda starej kobiety zażywającej zdrowotnej kąpieli w ośrodku rehabilitacyjnym, w którym pracują Millie i Pinky. Powolny spacer w wodzie, pod rękę z fizjoterapeutką, w obrębie ograniczonej, kwadratowej powierzchni basenu symbolizuje drogę przez życie – mozolną, pozbawioną celu i prowadzącą ku śmierci. Młodość kroczy obok starości, a obie zmierzają w tę samą stronę. W Trzech kobietach nad wszystkim wisi widmo starości – fazy życia, przed którą każdy człowiek odczuwa egzystencjalny lęk. Lęk ten odczuwają szczególnie silnie kobiety, których atrakcyjność jest społecznie utożsamiana z młodością i które są przez środowisko surowiej oceniane za swoją fizyczność. To dlatego Millie jest tak pasywno-agresywna względem Pinky – młodziutka dziewczyna dopiero wkracza w kobiecość i ma przed sobą wszystko to, co dla starszej z kobiet nieuchronnie się kończy. Pinky jest dla Millie chodzącym zegarkiem, przypominającym o bezlitosnym upływie czasu. Kiedy Pinky wychodzi z okresu dziecięcego i staje się kobietą – a zatem po transformacyjnym wypadku – totalnie przyćmiewa starzejącą się Millie.

Czuć, że Millie podskórnie nie przepada za Pinky, obawiając się jej młodości. Jest wobec niej oschła i ostra, czepia się o drobnostki. A jednak po wypadku dziewczyny – o którym za chwilę – jej stosunek do przyjaciółki diametralnie się zmienia. Kiedy bowiem Pinky leży pogrążona w śpiączce, pozbawiona towarzystwa Millie skazana jest na samotność – a czy istnieje coś straszniejszego od niej?

Kobieta nr 7 – nastolatka

Symbolika wody powraca do nas, kiedy Pinky skacze do basenu, desperacko usiłując popełnić samobójstwo. Ta scena to powtórne narodziny. Śmierć, złożenie do grobu i zmartwychwstanie. Pinky targa się na własne życie, zapada w śpiączkę i wybudza z niej jako totalnie odmieniona osoba – Mildred. Wymyślona ksywa Pinky już się jej nie podoba i wraca do swojego prawdziwego imienia, którego wcześniej tak bardzo się wstydziła, a które łączy ją z Millie. Totalność przemiany tłumaczy, czemu dziewczyna nie poznaje rodziców po wybudzeniu się ze śpiączki, a na próby nawiązania przez nich kontaktu reaguje wściekłością. „To nie są moi rodzice! Nie znam tych ludzi!” – wrzeszczy. Ma rację: ludzie, którzy przyszli do szpitala byli rodzicami Pinky, a ona nie jest już Pinky, tylko Mildred. Od teraz nie jest już dzieckiem, a dopiero co obudzoną kobiecością – nastolatką. Jak do tego dochodzi?

Chorobliwa fascynacja Pinky starszą przyjaciółką trwa tak długo, dopóki naiwnie wierzy w wykreowany przez Millie obraz jej osoby jako kobiety towarzyskiej, światowej, adorowanej przez mężczyzn i seksualnie spełnionej. Przeprowadzka do mieszkania Millie staje się jednak początkiem końca tego stanu rzeczy. Kiedy Pinky zauważa, że jej nowa lokatorka tak naprawdę jest samotną, niekochaną i wyśmiewaną za plecami kobietą, zmienia front. Jednym z pierwszych pęknięć w relacji między kobietami wydaje się sięgnięcie po zakazany owoc – kradzież kluczyka od kłódki dziennika Millie i przeczytanie całości przez Pinky. To pierwszy, ale nie ostatni występek Pinky, która w genialnej scenie podnosi zdumiony wzrok znad kart dziennika – w którym przeczytała przed chwilą o szczegółach jakiejś upojnej randki – by przez okno ujrzeć Millie w dziwacznym, żółtym kombinezonie, wyciągniętą na leżaku, samotną, kompletnie ignorowaną przez grupę znajomych grających w karty. W tej krótkiej chwili Pinky dostrzega prawdę o swojej przyjaciółce i nie będzie już drogi powrotnej do wcześniejszej relacji.

Kulminacją narastającego między dwójką kobiet napięcia jest feralny wieczór, kiedy to sfrustrowana niepowodzeniem organizowanego przyjęcia Millie sprowadza sobie do domu pijanego Edgara. Pinky, która poświęciła cały dzień na pomoc przyjaciółce, zostaje przez nią zwyzywana i zrugana za nic. Przygana „Może wreszcie byś się ode mnie wyniosła?” to słowa matki sugerującej córce, że już czas, by dorosła i poszła własną drogą. Kiedy jednak się to dzieje, Millie jak matka desperacko stara się zatrzymać przy sobie dziecko. Za późno – córka musi wyfrunąć z gniazda. Robi to, wpadając do basenu, w którym następuje jej transformacja. Jak motyl rodzący się w kokonie, tak Pinky w śpiączce mutuje do swojej dorosłej wersji.

Jako się rzekło: po śpiączce Pinky wraca jako całkowicie inna osoba, Mildred. Mocno się maluje, zachowuje arogancko i prowokacyjnie, a jej włosy wyglądają teraz na bardziej blond niż rude. Mieszkanie Millie już nie wydaje się piękne, a zbyt ciasne. Mildred mści się na niej, żerując na poczuciu winy, jakie trawi Millie w związku ze sprowokowaniem Pinky do targnięcia się na własne życie. Zemsta Pinky-Mildred wygląda tak, że staje się tym wszystkim, do czego aspirowała Millie, a czego nigdy nie mogła mieć. Tak więc odmieniona Pinky jest duszą towarzystwa adorowaną przez mężczyzn, centrum wydarzeń i obiektem pożądania. Kradnie jej Toma i Edgara, dwóch mężczyzn, o których uwagę bezskutecznie zabiegała Millie. Z jednej strony przejmuje jej tożsamość – nosi jej imię, postrzega siebie za właścicielkę mieszkania, pisze w jej pamiętniku, zastanawia się, jak usunąć ją z pokoju – z drugiej demonstracyjnie robi wszystko to, o czym wie, że zirytuje Millie, np. bałagani, kradnie jej samochód, podbiera pieniądze, ucieka z domu.

Czemu tak postępuje? Przede wszystkim jest uosobieniem nastolatki. Wkracza w trudny okres buntu i kształtowania tożsamości. To historia o nastoletniej córce, która rani swoją matkę, ponieważ taka jest kolej rzeczy. Być może Pinky-Mildred czuje się też oszukana – w końcu gorzko się zawodzi na iluzji, jaką wytworzyła przed nią Millie, a w którą Pinky uwierzyła, obierając sobie starszą koleżankę za wzór. To jeden z psychologicznie ważniejszych momentów ludzkiego dorastania: uświadomienie sobie, że nasi rodzice – a jak już pisałam, Millie jest dla Pinky figurą matki – nie są doskonali i nie przypominają ideału, jakim byli dla nas w naszej dziecięcej wyobraźni. Początkową reakcją na to nieuchronne rozczarowanie jest nastoletni bunt i kwestionowanie rodzicielskiego autorytetu (droga, którą obiera Pinky-Mildred), ale prawidłowo ukształtowana psychicznie, zdrowa i funkcjonalna jednostka potrafi w końcu zaakceptować wady swoich rodziców i wypracować wzajemne porozumienie. Być może to tego mimo wszystko pragnie Pinky-Mildred, która sama przed sobą musi się przyznać, że nadal potrzebuje matki, kiedy to po koszmarze sennym przestraszona prosi Millie, aby ta spała z nią w łóżku.

A może Pinky-Mildred się mści, odreagowując wcześniejszą sytuację, kiedy to sprawująca władzę w tym duecie Millie wykorzystywała jej zaufanie i dziecinną naiwność, by demonstrować, kto tu rządzi, traktować protekcjonalnie oraz ranić uczucia młodszej przyjaciółki. Millie odreagowywała na niej swoje niepowodzenia. Odrzuciła uczucie, które ofiarowała jej dziewczyna. Szczera przyjaźń Pinky nie była dla Millie wystarczająca, ponieważ Pinky nie była facetem. W swojej obsesyjnej pogoni za miłością Millie wyżej stawiała każdą przypadkową relację z pomiatającym nią mężczyzną niż oddanie i wierność Pinky. To jej wybuch złości i kilka zbyt ostrych słów doprowadzają dziewczynę do próby samobójczej. Dopiero to tragiczne wydarzenie sprawia, że Millie zaczyna doceniać Pinky i zwraca na nią uwagę, powodowana przede wszystkim wyrzutami sumienia.

Tak działa toksyczność ludzkich relacji, którą bezbłędnie piętnuje Altman. Zamiast doceniać tych, którzy są nam oddani, ciągle gonimy za tymi, którzy nami gardzą lub nas ignorują, błędnie zakładając, że skoro oni postrzegają nas za nie dość dobrych dla siebie, to najwyraźniej rzeczywiście są lepsi i fajniejsi od nas. Tych, którzy lubią nas bezwarunkowo, intuicyjnie traktujemy jako podległych, niższych, niebędących wyzwaniem. Dlatego po wypadku Pinky-Mildred wykorzystuje słabość Millie, by jej kosztem podskoczyć o oczko wyżej w „porządku dziobania”. Używa zebranych wcześniej informacji, by ranić przyjaciółkę. Trzy kobiety to opowieść o patologicznej samotności – o osobach, które boją się jej tak bardzo, że krzywdzą każdego, kto mógłby podarować im bliskość, niszcząc w ten sposób wszystkie swoje międzyludzkie relacje na zasadzie samospełniającej się przepowiedni.

Katarzyna Kebernik

Katarzyna Kebernik

Publikuje w "KINIE", Filmwebie, serwisie Film w Szkole i (oczywiście) na film.org.pl. Edukatorka filmowa w Zespole Edukacji Ferment Kolektiv. Lauretka II nagrody w Konkursie im. Krzysztofa Mętraka dla młodych krytyków filmowych oraz zwyciężczyni konkursu Krytyk Pisze Festiwalu Kamera Akcja.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA