TO WŁAŚNIE MIŁOŚĆ. Czuć ją w palcach dłoni i stóp. Znowu!
Ciekawe mieszkanie Sary, z sypialnią na antresoli, wyglądającą jak wielki balkon, zostało zaprojektowane na podstawie mieszkania Helen Fielding, autorki bestsellerowego Dziennika Bridget Jones. Kiedy Curtis je zobaczył, od razu wiedział, że byłaby to idealna scenografia dla tej wyjątkowo subtelnej sceny miłosnej. Jeśli już o Sarze mowa – reżyser długo szukał aktorki do tej roli. Cały czas powtarzał, że chce kogoś “w typie Laury Linney”. W końcu żona powiedziała mu: “To może po prostu zaproponuj tę rolę Laurze Linney?”. Curtis nie brał takiej możliwości pod uwagę, ponieważ aktorka jest Amerykanką, a film rozgrywa się w Londynie. Jak wiemy, nie było to żadnym problemem.
https://www.youtube.com/watch?v=cF2H8uWYaUI
Jeśli wierzyć reżyserowi, Billy Bob Thornton, który w filmie wcielił się w prezydenta USA, ma dość osobliwe fobie. Najdziwniejszą z nich jest lęk przed zdjęciami Benjamina Disraeliego, jedynego premiera Wielkiej Brytanii pochodzenia żydowskiego. Najbardziej przerażający jest dla Thorntona jego zarost. Trudno sobie wyobrazić, aby aktor często musiał mierzyć się z tą fobią, ale stało się tak na planie To właśnie miłość. Fotografia Disraeliego znajduje się w domu premiera, obok innych zdjęć byłych premierów Wielkiej Brytanii. Thornton musiał przejść obok niej w jednej ze scen. Kiedy potwierdził ekipie, że nie żartował, zaczęto się zastanawiać, czy trzeba zmieniać scenografię. Aktor stwierdził jednak tylko: “Spokojnie, kiedy zacznę się zbliżać do zdjęcia, odwrócę głowę. Wszystko będzie dobrze”.
Podobne wpisy
W filmach Richarda Curtisa zawsze jest postać o imieniu Bernard. W Czterech weselach i pogrzebie był to na przykład pan młody z drugiego wesela, ten, któremu Hugh Grant przeszkadza w pierwszym poślubnym seksie z żoną. W Notting Hill Bernie to zaś przyjaciel głównego bohatera, ten, który podczas urodzin nie poznaje hollywoodzkiej gwiazdy granej przez Julię Roberts. W To właśnie miłość również nie zabrakło postaci o tym imieniu – jest nią syn Karen i Billa, w których wcielają się Emma Thompson oraz Alan Rickman. Skąd taka tradycja? Otóż niejaki Bernard Jenkin dawno temu odbił Curtisowi dziewczynę, co miało ogromny wpływ na życie brytyjskiego scenarzysty i reżysera. Dziś Jenkin jest dość znanym politykiem Partii Konserwatywnej. Zapytany o tę kwestię, powiedział: “Wspaniale czuć, że miało się wpływ na jednego z lepszych twórców komediowych. Tłumaczę to straszną zazdrością – w końcu rozkochałem w sobie jego dziewczynę”.
Dziewczynka, która miała wcielić się w Joannę, ukochaną młodego Sama, musiała umieć śpiewać – na koniec filmu jej bohaterka daje występ na szkolnych jasełkach. Ale Olivia Olson, którą wybrano, śpiewała aż za dobrze. Jej wersja All I Want For Christmas Is You brzmiała tak perfekcyjnie, że aż niewiarygodnie. Dźwiękowcy w post-produkcji dodali w kilku miejscach, jak Joanna bierze oddech, aby widzowie mogli łatwiej uwierzyć, że to rzeczywiście ona śpiewa. Co ciekawe, aktorka oraz partnerujący jej Thomas Brodie-Sangster pięć lat później mieli okazję do ponownej współpracy. Oboje użyczyli głosów w animowanym serialu Finneasz i Ferb. Olson znowu wcieliła się w ukochaną Brodiego-Sangstera.
Chyba najbardziej charakterystyczna scena filmu, ta, w której zakochany w żonie przyjaciela Mark wyznaje jej miłość, powstawała w bólach. Decyzję o tym, że znalazła się w scenariuszu, podjął tak naprawdę nie Curtis, ale pracownice jego biura. Jak tłumaczył scenarzysta, kiedy zmaga się z brakiem weny, wyciąga z szuflady pięć ponumerowanych kartek i stara się na siłę wymyślić tyle pomysłów, aby posunąć pracę naprzód i dać sobie możliwość wyboru. Tak samo zrobił i w tym przypadku. Pięć pomysłów na to, jak Mark mógłby przyznać się do swoich uczuć, przedstawił kobietom z biura. Jednym z nich było na przykład, aby mężczyzna zasadził w ogrodzie Juliet mnóstwo róż. Reakcja pracownic? “Fuj!”. Podobnie reagowały przy kolejnych trzech propozycjach. W końcu Curtis opowiedział im o ostatnim pomyśle, wzorowanym na teledysku do piosenki Boba Dylana, Subterranean Homesick Blues. Panie były zachwycone. Co ciekawe, użyte w tej scenie plansze naprawdę zostały wypisane przez aktora wcielającego się w Marka. Chciał on udowodnić ekipie, że ma ładny charakter pisma. Przyznano mu rację, a potem polecono zająć się wszystkimi planszami.