search
REKLAMA
Artykuł

TO WŁAŚNIE MIŁOŚĆ. Czuć ją w palcach dłoni i stóp. Znowu!

Karol Barzowski

24 marca 2017

Filmorg - grafika zastępcza - logo portalu.
REKLAMA

Przed prawdziwymi fanami To właśnie miłość nie ma chyba żadnych tajemnic. Mimo to spróbuję was zaskoczyć. Oto dziesięć ciekawostek dotyczących najlepszej (nie boję się użyć tych słów) komedii romantycznej XXI wieku (ok, 500 dni miłości jest tak samo dobre).

Wzruszające sceny z lotniska, które pojawiają się na początku i na końcu filmu, zostały nakręcone ukrytą kamerą. Kiedy operatorzy zauważyli na ekranie coś interesującego, osoba z produkcji szybko biegła do zainteresowanych i prosiła o pisemną zgodę na użycie ich wizerunku w filmie. Curtisowi bardzo zależało na tych ujęciach, bo to właśnie obserwowanie ludzi na lotnisku zainspirowało go do napisania takiej wielowątkowej historii. Widząc wśród podróżnych najróżniejsze rodzaje bliskości, stwierdził, że chciałby pokazać coś podobnego. Osoby, których powitania z bliskimi zostały utrwalone w filmie, mają teraz wspaniałą pamiątkę.

Początkowo wątków miało być aż czternaście. Dwa usunięto jeszcze w okresie pre-produkcji. Dwa inne nakręcono, ale wskutek niezbędnych cięć nie znalazły się w filmie (ach, ta sytuacja, kiedy scenarzysta jest jednocześnie reżyserem i żal mu się rozstać z jakąkolwiek sceną – ponoć początkowo To właśnie miłość trwał równe trzy godziny). Jednym z nich była zupełnie poboczna historia afrykańskiej rodziny z plakatu w biurze Sary (Laura… chlip). Drugim – wątek dyrektorki ze szkoły Bruna, syna Karen i Billa. Wśród usuniętych scen znalazła się między innymi rozmowa na dywaniku o eseju chłopaka na temat jego największego marzenia, czyli… widzialnych bąkach. Zgorzkniała, pozbawiona poczucia humoru dyrektorka uznaje to za skandal. Jednak później, gdy przychodzi do domu, dowiadujemy się, dlaczego kobieta jest taka, a nie inna. Jej wieloletnia partnerka ma raka, jest w ostatnim stadium choroby. Jeszcze przed świętami umiera.

Film w Wielkiej Brytanii ma status kultowy. Nawiązał do niego nawet premier Tony Blair. Jako polityk krytykowany za poddańczą postawę względem Stanów Zjednoczonych, w jednym ze swoich przemówień stwierdził: “Wiem, że część z was chciałaby, żebym zachował się jak Hugh Grant z To właśnie miłość i pokazał Amerykanom, gdzie ich miejsce. Ale różnica między dobrym filmem a prawdziwym życiem, polega na tym, że w życiu przychodzi kolejny dzień, kolejny rok, dziesięciolecia, podczas których trzeba mierzyć się z katastrofalnymi konsekwencjami szukania poklasku”. To zresztą nie jedyne polityczne nawiązania do tej komedii. We wrześniu 2013 roku David Cameron wygłosił mowę będącą odpowiedzią na komentarz ze strony Rosji o tym, że Wielka Brytania to “mała wyspa, z którą nikt się nie liczy”. Wszystkie największe gazety od razu przyrównały tę sytuację do dobrze kojarzonej sceny filmu. Inspirowanie się byłego premiera Hugh Grantem jest raczej pewne.

Jeśli już mowa o Hugh Grancie… Kojarzycie scenę, w której tańczy do piosenki The Pointer Sisters, Jump (For My Love)? Otóż słynny aktor za żadne skarby nie chciał jej kręcić. Miał swoją wizję tej postaci i uważał, że premier powinien być mimo wszystko dość stateczny. Początkowo miał zresztą tańczyć do kawałka zespołu The Jacksons, który wyjątkowo mu się nie podobał. Grant cały czas odmawiał prób, aż przyszedł ostatni dzień zdjęć i nie można już było z tym dłużej zwlekać. Kiedy na planie rozległa się muzyka, aktor tak bardzo wczuł się w taniec, że zaczął sobie nawet podśpiewywać, czym bardzo utrudnił życie montażystom (ruch ust musiał być dopasowany do słów piosenki, a więc nie dało się ciąć do woli). Efekt końcowy jest jednak niesamowity.

https://www.youtube.com/watch?v=E3rB_qx0wRM

W filmie jedną z ról bardzo chciał zagrać Simon Pegg, wtedy dość nieznany aktor, który dopiero czekał na swój przełom (przyszedł on rok później wraz z premierą Wysypu żywych trupów). Miał wcielić się w Rufusa – sprzedawcę-perfekcjonistę w sklepie jubilerskim. Kiedy tym epizodem zainteresował się Rowan Atkinson, Pegg wypadł z gry. Nie dość, że słynny odtwórca Jasia Fasoli był dużo większą gwiazdą, to jeszcze od lat przyjaźnił się z reżyserem. Wybór był prosty. Co ciekawe, w pierwszej wersji scenariusza postać ta miała być kimś w rodzaju anioła, który zstąpił na ziemię. Ostatecznie postanowiono jednak, że motyw nadprzyrodzony w tej i tak wielowątkowej historii, byłby klasyczną sytuacją “o jeden krok za daleko”.

REKLAMA