THE ONE (Tylko jeden). Między nami, BLIŹNIAKAMI
Współcześnie takich sensacji się już prawie nie robi, a jeśli miesza się kino science fiction z kinem akcji, wychodzi z tego gniot podobny do remake’u Pamięci absolutnej. Receptą na uratowanie tego typu historii jest bezpretensjonalne wprowadzenie albo elementów z gatunku karate (lub jakiejkolwiek innej sztuki walki), albo elementów z kina eksploatacji. Trzeba to tylko zrobić z niesłychaną dbałością o styl. W przypadku The One podziałało jedynie połowicznie. Ciekawa historia została wsparta multigatunkowością, nie zaś stylem (scenografia, CGI) – no, może prócz eksploatacji. Zawiodła jednak z kolei realizacja – wyraźnie zabrakło środków m.in. na efekty specjalne, odpowiednie rozwinięcie scenariusza oraz muzykę. Gdyby film był dłuższy chociaż o jakieś pół godziny, widz może lepiej zrozumiałby tło wydarzeń, które, mimo że to kino akcji, jest potrzebne. A tak pozostało mnóstwo pytań bez odpowiedzi i osobliwych sytuacji. Z jakiego wymiaru pochodzą agenci? Dlaczego istnieje konkretna (i skończona) liczba wybuchów supernowej, która rodzi wymiary? Co się stanie, kiedy zostanie tylko jeden Gabe? Po co była ta przebitka na końcu z tanimi blue boxami udającymi wielką kolonię karną Styx w wymiarze Hades? A silące się na szczyt szczytów kina akcji zmiażdżenie policjanta dwoma trzymanymi w rękach motocyklami to wizualnie mocne Bollywood.
Podobne wpisy
Mimo wszystko The One jest rozrywkowym kinem z morałem. Relacje między bliźniakami bywają trudne, zwłaszcza gdy jeden chce dominować, i to tak bardzo, żeby zawojować cały świat. Polscy widzowie w naszej lokalnej grze językowej powinni coś o tym wiedzieć. Oczywiście morał z bliźniakami tylko my, Polacy, możemy sobie uzmysłowić. Ogólnie zaś James Wong nakręcił film z przesłaniem o wiele bardziej uniwersalnym – jakakolwiek zbrodnia zostanie dokonana w świecie, chociaż niejednokrotnie zaburzy miliony żyć jednostek, rzeczywistość i tak po jakimś czasie dojdzie do równowagi. Powiedzenie „z prochu powstałeś, w proch się obrócisz”, nabiera więc o wiele bardziej uniwersalnego, multiwymiarowego znaczenia.