REKLAMA
Analizy filmowe
TERMINATOR 2 pod lupą
REKLAMA
Wszystko im po tym planie filmowym wędruje: kule bilardowe, gazety, kawałek ostrza T-1000, i nawet wielka ciężarówka nie potrafi uleżeć spokojnie w miejscu. Po upadku leży równolegle do kierunku jazdy, ale kilka ujęć dalej leży już niemal prostopadle do kierunku jazdy. W dodatku z przewróconej ciężarówki wypada LEWA przednia szyba (zdjęcie 2), ale po chwili okazuje się, że wypadła PRAWA szyba, a lewa jest na swoim miejscu (zdjęcie 3).
Fatalna tylna projekcja, gorsza niż u Hitchcocka.
Porównajcie wygląd niemiłosiernie strzaskanej przedniej szyby (zdjęcie 1) do szyby w niemal idealnym stanie na zdjęciu nr 2. Tak jest, szyba podczas pościgu sama wymieniła się na nową.
Na zdjęciu tego nie widać, ale kukła zastępująca Arnolda na nierównościach drogi dość nienaturalnie się buja – jak to kukła.
Na pierwszym ujęciu widać, że cysterna wykonuje bardzo szybki obrót i zdecydowanie obraca się o znacznie więcej, niż o 90 stopni – zresztą prędkość sugeruje, że to nie koniec obrotu. Następuje cięcie i na kolejnym ujęciu cysterna jest obrócona zaledwie o 45 stopni od kierunku jazdy. Po upadku nie jest obrócona nawet o 90 stopni, choć pierwsze ujęcie sugerowało zupełnie co innego. Na trzecim zdjęciu widać również linkę, która pomagała ciągnąć przewrócony zestaw po ziemi.
Nie ma co od realizatorów wymagać pilnowania kątów obrotu cysterny, skoro nawet nie potrafią upilnować jej samej. Tak, na tym ujęciu widzimy TYLKO ciągnik siodłowy – cysterna ma przerwę na papierosa.
Czy tylko mnie się wydaje, czy T-1000 na chwilę przed rozpadnięciem się wygląda dość… dziwnie?
Widać wyraźnie prawą rękę Roberta Patricka, ukrytą tandetnie pod mundurem.
Jakiś pan zamiast Roberta Patricka.
Jacyś panowie w miejscu Schwarzeneggera i Patricka.
I tu też.
I jeszcze tu.
W kilku ujęciach finałowego pojedynku T-1000 w stanie półpłynnym grany jest bez żadnych efektów komputerowych przez aktora pomalowanego na srebrno i ubranego w srebrne ciuchy.
A tu widzimy lewą rękę Arnolda schowaną za plecami w specjalnym ciemnym rękawie – że niby lewa ręka T-800 jest urwana.
Po co tyle krzyku, skoro ostrze T-1000 nawet nie drasnęło ramienia Sary Connor?
Sztuczna głowa Arnolda.
Tu też.
Na zdjęciu 1 widzimy T-1000, w którym tkwi pocisk, który za chwilę eksploduje. Na zdjęciu 2 widzimy wyraźnie, że pocisk jeszcze nie eksplodował, mimo to T-1000 jest już wyraźnie zdeformowany. Czemu? Nie wiadomo. Dopiero na zdjęciu 3 wybucha pocisk we wnętrzu T-1000 i dopiero wtedy jego ciało powinno zostać rozerwane od środka.
Zawsze drażnił mnie sposób pokonania T-1000. Przeżył spalenie, mrożenie, rozpadnięcie się na milion kawałków, wielokrotnie przelewał się z pustego w próżne i nagle po strzale z granatnika zaczął się drzeć wniebogłosy, świrować i zamiast zlać się z powrotem do swojej postaci, wolał poddać się bez walki i wpaść do surówki. Wersja reżyserska nieco tłumaczy ten sposób pokonania T-1000, że niby od tych wszystkich zmian stanu skupienia z płynnego w stały zaczął mieć techniczne problemy, ale i tak uważam, że jak na takiego gościa “nie do pokonania” dał się załatwić za nagle i za łatwo.
Zdjęcie 1 przedstawia T-1000 po rozerwaniu na strzępy. Ok – tylko gdzie jest głowa? O! Jest na kolejnym ujęciu! Ale nie to jest najzabawniejsze… Zwróćcie uwagę na łańcuch wiszący za plecami T-1000 na zdjęciu 1 – jest już dawno po eksplozji i łańcuch jest cały i zdrowy. Po cięciu montażowym łańcuch jest już pęknięty, choć nic ani nikt go nie zrywał. Nie uwierzycie, ale to też nie jest najzabawniejsze… Zwróćcie teraz uwagę na prawą barierkę za plecami T-1000 na zdjęciu nr 1 – ot, zwykła barierka bez znaków szczególnych. Na zdjęciu nr 2 na tejże barierce pojawia się jednak jakiś oplątany wokół niej tajemniczy sznurek, próbujący niepostrzeżenie pojawić się w kadrze, bo przecież za chwilę będzie on potrzebny Arnoldowi do przyciągnięcia łańcuchów, na których ten zostanie opuszczony do surówki. Na zdjęciu nr 3 realizatorzy już na tak zwanego chama i nie owijając w bawełnę, pokazują nagle sznurek, który zwisa sobie z góry, jakby wisiał tam od początku sceny.
Zabawna kwestia T-800: “Potrzebuję wakacji” była wynikiem improwizacji Arnolda, który naprawdę był już zmęczony graniem w skomplikowanej charakteryzacji. Faktycznie wygląda na tym ujęciu, jakby potrzebował wakacji, bo jest konkretnie zniszczony. Tylko to lewe ramię zawsze nie daje mi spokoju. Niestety widać wyraźnie nienaturalnie odsuniętą od korpusu lewą rękę, która jest oczywiście sztuczna (imitacja urwanej w połowie ręki T-800), a pod nienaturalnie odstającą podkoszulką Arnold ukrywa swoją prawdziwą rękę. Wygląda to… średnio udanie.
Po tym, jak w rozgrzanej do czerwoności surówce roztopił się niezniszczalny T-1000 wykonany z płynnego metalu, John wyjmuje z plecaka rękę T-800 i pyta: “Czy to też się tam roztopi?” – aż mu się chce odpowiedzieć: “Nie, John, surówka ma z milion stopni, T-1000 się w niej roztopił, ale ręka T-800 się nie roztopi”. Nawet matka patrzy na Johna z niedowierzaniem, że zadał tak głupie pytanie.
John rzuca ręką jak oszczepem, ale po zmianie ujęcia ręka obraca się w odwrotnym kierunku, na co zupełnie nie wskazywał sposób, w jaki John ową ręką rzucił.
P O D S U M O W A N I E
Pierwotnie nie było tu żadnego podsumowania wieńczącego wyprawę przez błędy Terminatora 2, którą właśnie zakończyliście. Jednakże kolega redakcyjny stwierdził, że muszę koniecznie napisać jakieś podsumowanie – i to z dwóch powodów, które mi narzucił. Powód pierwszy to konieczność spuentowania całego tekstu, a powód drugi to konieczność podkreślenia, że żadna wpadka Terminatorowi 2 niestraszna i nic, nawet największe błędy realizacyjne, jego geniuszu nie dadzą rady naruszyć. Nie pozostaje mi zatem nic innego, jak posłuchać się kolegi (choć swoją drogą zgadzam się z jego zdaniem i żądaniami w 100%) i paść na kolana przed wielkim arcydziełem Jamesa Camerona, które pomimo gęstości niedoróbek oscylującej w okolicach 1 wpadki na 1 minutę filmu, wielkim arcydziełem pozostaje. Żywię jednocześnie nadzieję, że moja jazda walcem po filmie Camerona nikogo nie uraziła ani nie zraziła do twórczości mistrza. Moim celem było pośmianie się z pomnikowego filmu, ponabijanie się z potknięć i błędów realizacyjnych, i dostarczenie Wam – drodzy czytelnicy – dobrej rozrywki. Mam nadzieję, że mi się udało, bez szkody dla nikogo.
Tekst z archiwum film.org.pl (24.01.2010).
REKLAMA