search
REKLAMA
Analizy filmowe

TEOREMAT. Metafizyczny traktat Pasoliniego

Tomasz Raczkowski

2 listopada 2018

REKLAMA

Tak jak głowa rodziny była ostatnią osobą, która trafiła w objęcia Gościa, tak jego portret kończy film. Paolo, zarzucający wcześniej Bogu okrucieństwo i wolę niszczenia, jeszcze bardziej pogrąża się w wątpliwościach i zamęcie, który miała Jego Obecność załagodzić. Dla ojca, nieprzypadkowo chyba noszącego imię reżysera, świadomość jest przekleństwem, a zbliżenie z Gościem brzemieniem. Uzmysłowiwszy sobie, że jego życie jest w istocie jałową pustynią, w pustelniczym geście zrzeka się kontroli nad fabryką, którą przekazuje pod zarząd robotników (komentarze do tej decyzji oglądaliśmy w prologu) i udaje się obnażony – dosłownie i duchowo – na wulkaniczną pustynię Etny, w końcu pojawiającą się w pełnej okazałości. Czy próbuje tam ponownie spotkać Boga? Czegokolwiek tam szuka, nie znajduje tego i uzmysłowiwszy sobie, że istocie Bóg wywiódł go na pustynię, wydaje z siebie rozpaczliwy krzyk. Krzyk, który jest równocześnie krzykiem wszystkich boskich sierot, obnażonych przez religijne doświadczenie i beznamiętnie skonfrontowanych ze zlaicyzowaną rzeczywistością.

Przekleństwo wolności

W ostatnim akcie Teorematu objawia się w zawoalowany sposób socjalistyczno-marksistowskie zacięcie Pasoliniego. Sekwencja z robotnikami nieprzypadkowo znalazła się na samym początku filmu. Komentując decyzje szefa o przekazaniu im fabryki, pracownicy, przedstawiciele klasy robotniczej, są zagubieni, wątpią w swoją przyszłość i zasłaniają ów lęk i poczucie porzucenia przez zgrane formułki o oderwaniu burżuazji od ich problemów i niemożliwości międzyklasowego porozumienia. Pozornie jest to ustanowienie perspektywy narracyjnej jako krytyki jałowości życia przedstawicieli ekonomicznych elit, którą obrazuje historia rodziny właściciela fabryki. Jednak historie piątki uwiedzionych przez Gościa postaci sugerują coś innego. Po boskim impulsie każdy z bohaterów na swój sposób uzmysławia sobie, czym jest świat pozbawiony duchowej inspiracji i zmaga się z konsekwencjami naiwnej ufności w opiekę Boga. W efekcie doświadczają czegoś, co można określić mianem „przekleństwa wolności”, zatracając się w poczuciu bezsensu wywołanego przez wybudzenie i pozostawienie bez duchowej opieki. Objawy tej samej przypadłości zdają się zdradzać „osieroceni” i skazani na samostanowienie robotnicy.

Metafizyczny dramat Pasoliniego zdaje się więc równocześnie krytykować współczesne społeczeństwo, skazujące autentyczną, intuicyjną duchowość na pogrzebanie, jak również dystansować od samych idei rewolucji proletariatu. Dominacja ekonomiczna burżuazji wydaje się w jego oczach takim samym dogmatem, którego pozbawienie wywołuje gniew i strach, jak zwodzące rodzinę zawierzenie Bogu jako opiekunowi. Oparcie swojej tożsamości na systemie prowadzi zaś w końcu do bolesnego zagubienia w momencie, gdy jego fundament zniknie. W tym kluczu tytułowy teoremat można interpretować jako oznaczenie fatalizmu działań ludzkich na podstawie funkcjonującego systemu religijnego czy społecznego. Podejmowana przez film krytyka nie dotyczy więc tej czy innej klasy, ale raczej cywilizacyjnej tendencji do tworzenia dogmatycznych systemów, zamykających ludzi na pierwotne siły duchowe, z którymi konfrontacja prowadzi ich w efekcie do obnażenia i zatracenia. W tym momencie nieważne jest, czy Gość jest Bogiem, szatanem czy jedynie charyzmatycznym kuzynem – jest on bowiem ucieleśnieniem tych wszystkich sił, na które ludzie, zawierzając różnorakim systemom i ideologiom, się zamykają, jednocześnie czyniąc się podatnymi na ich niekiedy zgubne oddziaływanie. Opowiadający o jego wizycie film uzmysławia z kolei zwodniczość doktryn i systemów. W ten sposób Teoremat to zarówno metafizyczny traktat o wierze, jak i paraboliczna przypowieść społeczna.

W tym samym roku co film Pasolini – oprócz działalności filmowej również pisarz – wydał powieść o tym samym tytule. Książki tej nie czytałem, ale z dostępnych informacji wynika, że jest ona treściowo zbieżna z omawianym filmem. Fakt opowiedzenia przez Pasoliniego tej samej historii równocześnie w przestrzeni literatury i filmu wydaje mi się wskazywać na duże znaczenie, jakie autor przywiązywał do proponowanej w Teoremacie wizji. Włoch stworzył w niej swoistą intymną wykładnię swojego rozumienia duchowości i natury współczesnego świata, dowodząc swojego intelektualnego oraz kinowego geniuszu. Jest to też narracja, w której Pasolini w chyba najdoskonalszy sposób połączył najważniejsze w swojej twórczości, pozornie sprzeczne motywy: humanistyczny mistycyzm, społeczne zaangażowanie i prowokacyjną perwersję, które splatają się w niezwykły, mistyczny traktat o istocie wiary, pustce egzystencji oraz obudowujących je konstruktach kulturowych. Amen.

 

Avatar

Tomasz Raczkowski

Antropolog, krytyk, entuzjasta kina społecznego, brytyjskiego humoru i horrorów. W wolnych chwilach namawia znajomych do oglądania siedmiogodzinnych filmów o węgierskiej wsi.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA