search
REKLAMA
Sztuczne światy

Sztuczne światy – STRASZNY DOM

Maciej Niedźwiedzki

2 listopada 2017

REKLAMA

Straszny dom zaczyna się niczym Forrest Gump. Piórko zastąpione jest jednak przez urywający się z drzewa jesienny liść. Ten, popychany przez wiatr, unosi się nad jednorodzinnymi domkami na zamożnych amerykańskich przedmieściach. Z gracją krąży w powietrzu i wprowadza nas w przedstawiony świat. Liść wplata się w koło rowerku kilkuletniej dziewczynki, która by go wyciągnąć, zatrzymuje się na trawniku pewnej posesji. Jej obecność zauważa właściciel działki oraz będącego w opłakanym stanie domu – pan Nebbercracker. Wychudzony, prawie bezzębny emeryt wybiega gwałtownie z mieszkania, chcąc przegonić dziewczynkę. Ciągle na nią wrzeszcząc, chwyta jej rowerek, odrywa z niego przednie koło i zabiera zniszczoną zabawkę. Przerażone dziecko momentalnie ucieka, nie obracając się za siebie.

Całej sytuacji przyglądał się Dustin Walters, chłopak mieszkający w domku na przeciw. Nastolatek już od jakiegoś czasu obserwuje swojego sąsiada. Sumiennie notuje wszystkie dziwne zdarzenia rozgrywające się na terenie posiadłości pana Nebbercrackera. Niedługo sam stanie się ich bohaterem.

Nie sposób jednak nie zainteresować się tym dziwacznym domem, wyjętym żywcem z koszmarów, całkowicie niepasującym do spokojnego otoczenia. Jego okiennice przypominają oczy, czujnie obserwujące każdego przechodnia. Ganek i drzwi układają się w uzbrojone w ostre zęby szczęki, czekające tylko, by pożreć każdego przypadkowego gościa. Niepokój wzbudzać mogą rzucające cień złowieszcze konary drzew, a elegancko przystrzyżony trawnik tylko pozornie zdaje się być bezpieczny. Wchłania bowiem wszystko, cokolwiek by na nim nie postawić: butelkę piwa czy piłkę do koszykówki. Jak później się dowiemy, posiadłość jest żywym organizmem, obdarzonym duszą i zmysłami.

To trudny przeciwnik. Trójka głównych bohaterów będzie musiała najpierw zrozumieć jego funkcjonowanie. Dopiero potem będą w stanie się z nim zmierzyć. Dustina motywuje nie tyle potrzeba pokonania strachu, co zwyczajna ciekawość. Zdarza się idealna okazja do jej zgłębienia. Nadchodzi Halloween, a jego rodzice wyjeżdżają na weekend, zostawiając go z opiekunką. Chłopak zdecyduje się poznać tajemnice domu i jego właściciela.

Mimo że twórcy Strasznego domu bardziej skupiają się na ogrywaniu horrorowych motywów, to nie zapominają o bohaterach. Udaje im się choćby subtelnie wniknąć w psychikę pana Nebbercrackera. To postać na pierwszy rzut oka przerażająca i brutalna. Ma ona jednak w oczach jakąś słabość i żal, nawet wyczuwalną bezradność. Prawdopodobnie właśnie to jego głębokie spojrzenie sprawia, że Dustin chce odkryć, co ukrywa pan Nebbercracker. Jawiący się jako postać nie aż tak jednoznaczna. Tak dla głównego bohatera, jak i dla widzów. Jego sąsiad może bowiem być też ofiarą, osobą potrzebującą pomocy. Może chodzić o coś znacznie poważniejszego niż prostą nienawiść do dzieci. Chłopak zauważa to już w trakcie ich pierwszej konfrontacji.  Twórcy w elegancki sposób zawiązują akcję.

Straszny dom opiera się na ogranym gatunkowym schemacie: jaskrawym zderzeniu bezpiecznej zwyczajności z groźną niesamowitością. Pierwszym składnikiem jest otoczenie zuniformizowanych jednorodzinnych domków i szczęśliwej społeczności. Na pierwszy rzut oka to zawsze raj. Wyśniona kraina do życia. Zaczyna się ona chwiać, gdy w jej obręb wprowadzimy rażąco niepasujący element. Choćby złowieszczą, przegniłą chatkę. Wtedy wyobraźnia widza wchodzi na wyższe obroty. Na tym schemacie opiera się Straszny  dom, rzucający światło na mroczniejsze zakamarki idyllicznego miejsca. Na te objawiające się w czysto zewnętrznie: zaniedbanym domu, nieprzystrzyżonym żywopłocie, brudnych czy wybitych oknach. Już one są nośnikami znaczeń. Kolejną płaszczyzną może być ponura przeszłość i mroczne sekrety lokatorów takiej posiadłości. Straszny dom na obu tych polach ma coś do zaoferowania.

Gil Kenan podąża więc sprawdzoną ścieżką, wydeptaną wcześniej przez innych twórców. W to samo sielskie terytorium Tim Burton wpisał baśniowo-komediowego Edwarda Nożycorękiego, Sam Mendes w antyutopijnym American Beauty, David Lynch w sięgającym po konwencję thrillera Blue Velvet  czy ostatnio Robert David Mitchell w czystym gatunkowo horrorze – Coś za mną chodzi. Każdemu z nich, mimo innych stylistycznych konwencji, przyświecały zbliżone intencje, a podobna lokalizacja służyła za punkt odniesienia. W jej obrębie z odpowiednią siłą wybrzmiewa wszystko to, co niesamowite, inne i obce.

Straszny dom nie zaskakuje ani odkrywczą formą, ani wyszukaną narracją. Mimo to reżyser potrafił umieścić w swoim filmie kilka zapadających w pamięć dosadnych obrazów. Szczególnie w ostatnim w akcie, rozgrywającym się we wnętrzach domu pana Nebbercrackera. Twórcy umiejętnie podnoszą napięcie i zagęszczają atmosferę. Piwnica wypchana po brzegi zabawkami czy przypominający jamę ustną przedpokój sprawiają, że widz może poczuć się naprawdę niewygodnie. Zanurzone w mroku pokoje rozświetlane są tylko przez latarki doczepione do pistoletów na wodę. To jedyne “bronie”, jakie wzięła ze sobą trójka śmiałków.

Właśnie dlatego Straszny dom spełnia się jako reprezentant horroru. Gatunku, którego nadrzędnym celem nie jest przecież wzbudzenie przerażenia i strachu. Wystarczy przecież, że odbiorca straci nieco komfortu, że nawet w znajomym otoczeniu poczuje się choćby odrobinę nieswojo. W naturalnych warunkach to oczywiście niepożądany stan. Doświadczany jednak za sprawą filmu staje się całkiem przyjemnym uczuciem. Kino istnieje między innymi po to, by i tego rodzaju wrażeń dostarczać.

korekta: Kornelia Farynowska

Maciej Niedźwiedzki

Maciej Niedźwiedzki

Kino potrzebowało sporo czasu, by dać nam swoje największe arcydzieło, czyli Tajemnicę Brokeback Mountain. Na bezludną wyspę zabrałbym jednak ze sobą serię Toy Story. Najwięcej uwagi poświęcam animacjom i festiwalowi w Cannes. Z kinem może równać się tylko jedna sztuka: futbol.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA