PRAZIOMEK. Przyzwoita przygodówka
Praziomek to kino znajdujące się gdzieś w połowie drogi między awanturniczymi Poszukiwaczami zaginionej Arki a fantazyjną Atlantydą: Zaginionym lądem. Z filmem Stevena Spielberga Praziomka łączy dynamiczne zmienianie lokacji oraz podróżowanie po kolejnych nieodkrytych zakątkach na całym świecie. Niejednokrotnie prowadzona po mapie ołówkowa kreska będzie nas przenosić z Londynu do Nowego Jorku czy na himalajskie szczyty. Natomiast z animacji Disneya Praziomek zaczerpnął fabularny szkielet i aurę niesamowitości. Główny bohater najnowszej produkcji Laiki, sir Lionel Frost, ma w sobie zarazem dociekliwość, spryt i egoizm Indiany Jonesa, jak i podrażnioną ambicję i roztrzepanie Milo z Atlantydy.
Praziomek to kolejne opowiadanie wyciągnięte z Wielkiej Księgi Filmowych Odkrywców – tak jak wszystkie pozostałe oparte jest na umowności i zrealizowane z przymrużenia oka. Wymaga też od widza, by tak jak sir Lionel Frost uwierzył w niemożliwe.
Podobne wpisy
Jest przełom XIX i XX wieku, nasz podróżnik wraca z pustymi rękoma z polowania na potwora z Loch Ness. Zobaczyć monstrum mu się udało, ale jego sukces mierzony jest dowodami. A te niestety stracił. Aparat fotograficzny ze zdjęciem potwora przypadkowo się roztrzaskał, a nie było szans, by zdobyć jakiekolwiek dowody fizyczne (łuski, zęby, pazury) tego wielkiego odkrycia. Osobisty sukces, ale zawodowa klęska. Potrzeba rehabilitacji Frosta stanie się motorem napędowym dla całej fabuły, a zmienianie optyki na nią i stawianie właściwych pytań (jakim kosztem?, wobec kogo?, w jakim tak naprawdę celu?) jednocześnie podnosi dramaturgiczną stawkę i wprowadza nie aż tak obojętną problematykę etyczną.
Wizerunkowa porażka boli sir Lionela, nieskromnego karierowicza, marzącego o wstąpieniu do elitarnego Towarzystwa Podróżniczego, do którego należą wszyscy najwięksi odkrywcy epoki. Przewodzi im zarozumiały lord Piggot-Dunceby, niechętny naukowym nowinkom (jak to tak – człowiek pochodziłby od małpy?!) i niekonwencjonalnym metodom badawczym. Frost wychodzi więc z odważną propozycją: jeśli odnajdzie Wielką Stopę, brakujące ogniwo między człowiekiem a małpą, i udowodni jej istnienie, to zostanie przyjęty do Towarzystwa. Piggot-Dunceby przyjmuje zakład, ale prewencyjnie posyła za głównym bohaterem seryjnego mordercę, by w razie czego świat nie dowiedział się o nowej, wywrotowej teorii ewolucji. Lionel Frost wyrusza do Ameryki Północnej. Z jednej strony nie ma wiele do stracenia – jego reputacja nie ucierpi już bardziej. Z drugiej jednak nie posiada wielu argumentów, by ślepo wierzyć w sukces ekspedycji: jedynym argumentem za istnieniem Wielkiej Stopy jest koślawo napisany przez anonimowego wielbiciela list. To niewiele, ale zdeklarowanemu optymiście, jakim jest Frost, wystarcza.
Mniejsza o samą fabułę i niestety zbyt topornie napisanych bohaterów. Daleko im do zastanawiającej dwuznaczności postaci z arcydzielnej Koraliny i tajemniczych drzwi (jeśli dotąd nie widzieliście, nadróbcie w pierwszej kolejności – to prawdopodobnie najlepsza animacja XXI wieku). Dla twórcy Praziomka często ważniejsze od rozwoju charakterów jest wygłaszanie przez bohaterów deklaracji bądź jawnych ekspozycji. Sprawiają one, że bohaterowie przypominają czasami spersonifikowane fronty ideologiczne lub informacyjne słupy. Mówią więc, bo muszą. Muszą rozjaśnić i przeprowadzić nas przez – czy aby na pewno zbyt zagmatwane ? – fabularne meandry: by każdy widz od razu wiedział, “co i jak”.
Kreatywność i twórczy zapał w Praziomku nie objawiają się w słowach i w tekście, ale w wizualiach. Na tym polu Laika to zawsze najwyższy standard i gwarancja jakości. Każda lokalizacja – brudny i lepki od błota Londyn, oszczędnie oświetlone amerykańskie miasteczka na Dzikim Zachodzie czy chłodne wnętrza transatlantyku płynącego po toczonym przez ogromne fale oceanie – wykonana jest z jedyną w swoim rodzaju precyzją, a technika animacji oparta na miniaturach i lalkach sprawia, że wszystkie obiekty oraz postaci mają swoją unikalną wagę, fakturę i barwę.
W całym filmie najciekawiej wypada właśnie wspomniana morska sekwencja. Znajdziemy tam i pomysłową trawestację pewnej bardzo znanej sceny z Incepcji Christophera Nolana, i oryginalną inscenizację scen dialogowych wspierającą dynamikę między postaciami, a nieprzyjazna aura, zacinający deszcz i gigantyczne fale budują niezwykle immersyjny klimat.
Praziomek jest w efekcie niczym więcej jak ulotną, pozbawioną większych ambicji, przyzwoicie opowiedzianą przygodówką. To na pewno nie wpadka, ale od Laiki zawsze oczekuję zdecydowanie więcej.