Sztuczne światy – MUSTANG Z DZIKIEJ DOLINY
Ogromna siła Mustanga z Dzikiej Doliny tkwi w licznych wymownych symbolach. Przedmiotach, zazwyczaj wyeksponowanych na zbliżeniach, będących nośnikami znaczeń i wartości. Zestawione są one w pary przeciwieństw, jeszcze mocniej zarysowując granice czarno-białej wizji Dzikiego Zachodu. Z jednej strony mamy siodło, uzdę i łańcuch, z drugiej kolorowy koc zakładany na koński grzbiet. Amerykańscy kawalerzyści co chwile sięgają po broń, Indianie kojarzeni są z otwartą w przyjaznym geście dłonią. Gdy mustang wpada w kolejne tarapaty, gdy przetrzymywany jest w zagrodach, przewożony w ciasnych wagonach, nad jego głową ciągle szybuje orzeł. Jego duchowy towarzysz, nieustannie przypominający tytułowemu bohaterowi o jego niezłomnej naturze – charakterze, którego nie złamią nawet najsurowsze ograniczenia.
Mustang z Dzikiej Doliny traktuje o trzech porządkach świata. Pierwszy z nich reprezentowany jest przez żyjące na wolności konie. To całkowicie naturalne środowisko, nieskażone działalnością człowieka. Tytułowy bohater wychowuje się pod opieką matki i reszty stada, którego z czasem staje się przywódcą i obrońcą. Mustang nie wyobraża sobie życia w jakichkolwiek innych warunkach, w jakimkolwiek innym otoczeniu. Nawet nie wie, że istnieją inne możliwości. Mustang oczywiście powstał w studiu Dreamworks, ale w początkowych sekwencjach czerpie ono sporo z disneyowskiego Króla Lwa. Kategoria kręgu życia i wiecznej harmonii bardzo mocno o sobie przypomina. Filmowa dramaturgia budowana jest na powolnym wprowadzaniu narastającego uczucia osaczenia. Twórcy wiedzą, jak stopniowo ten nastrój zagęszczać, podnosząc skalę wyzwania przed głównym bohaterem. Wszystko zaczyna się od dostrzeżonego w oddali blasku ogniska.
W kontrze do świata zwierząt znajduje się kultura ludzi. Reprezentowana przez pokojowych Indian i agresywnych Amerykanów, kolonizujących coraz bardziej oddalone na zachód tereny. Twórcom oczywiście znacznie bliżsi się rdzenni mieszkańcy Ameryki Północnej. To z nimi sympatyzują i trzymają ich stronę. Ukazywani są zazwyczaj jako ofiary gwałtownej i bezwzględnej ekspansji najeźdźców ze wschodu. To spokojna, niewinna społeczność. Mustang z Dzikiej Doliny powtarza ideologiczną narrację znaną choćby z Tańczącego z wilkami. Kawalerzyści to może nie zakochani w broni brutale, ale postaci dość stereotypowe. Twórcom udaje się jednak dodać tej historii nieco niuansów. Szczególnie w decydujących momentach, gdy dochodzi zderzeń między obiema kulturami.
Podobne wpisy
Pierwsza z nich jest puentą dla sekwencji ucieczki mustanga z fortu kawalerzystów. Doszło do niej w dużej mierze dzięki pomocy przetrzymywanego razem z nim Indianina o imieniu Wartki Potok. Obaj byli głodzeni, torturowani i w sadystyczny sposób doprowadzani na skraj wycieńczenia. Dla konia najboleśniejszym doświadczeniem nie był brak wody i pożywienia, ale konieczność bycia uwiązanym na krótkiej linie. Po niezwykle ryzykownej, zakończonej sukcesem próbie opuszczenia fortu mustang zaczyna zmierzać w swoje rodzinne strony. Zatrzymuje go dwóch Indian, którzy zarzucają mu na szyje lasso. To również duże zaskoczenie dla widza. Przed mustangiem pojawia się bowiem kolejna przeszkoda. Z czasem okazuje się, że nie ma ona formy fizycznego zniewolenia, ale raczej charakter mentalny, objawiający się w rodzących się wątpliwościach. Koń zacznie się wahać, czy rzeczywiście chce wrócić do wyczekującej go matki. Okazuje się, że może dokonać czegoś znacznie ważniejszego.
W drugiej sytuacji przyjmujemy perspektywę kawalerzystów, dowodzonych twardą ręką przez sierżanta Adamsa. To jedyna indywidualność i osobowość z masy anonimowych Amerykanów. Po pewnym czasie okiełznanie mustanga staje się dla niego absolutnym priorytetem. Osiodłanie go ma być symbolem opanowania całego obszaru. Pod koniec filmu, gdy kolejna pogoń za koniem kończy się niepowodzeniem, jeden z kawalerzystów sięga po karabin, by zabić oddalonego o kilka metrów mustanga. Jednak sierżant zasłania dłonią lufę. Ten drobny gest nadaje głębi psychologicznemu portretowi Adamsa. Wzbogaca również film o odcienie szarości. Oznacza nie tyle szacunek dla determinacji przeciwnika, ale może też rodzące się w nim sumienie. Poczucie winy chyba już na zawsze wpisane w refleksję nad tym krwawym okresem amerykańskiej historii.
Mustang z Dzikiej Doliny to również kino odważne od strony koncepcyjnej, sposobu, w jaki twórcy opowiadają o głównej postaci. Dreamworks nie personifikuje koni, które jakby na przekór produkcjom dedykowanym dzieciom nie mają nawet ludzkiego głosu. Wszystko wyrażane jest za pomocą mimiki, ekspresją spojrzeń czy postury ciała. Pixarowski Wall-E poszedł jeszcze kilka kroków dalej w wykorzystaniu konwencji kina niemego, ale autorom Mustanga z Dzikiej Doliny przyświecały te same ambicje. Odnieśli nie mniej interesujący efekt. Warto pamiętać również, że tym razem to Dreamworks był pierwszy – jak rzadko kiedy w historii artystycznej rywalizacji tych dwóch studiów.
Mustang z Dzikiej Doliny to połączenie tematyki oscarowego hitu Kevina Costnera z apoteozą wolności rozumianej w kluczu znanym ze Skazanych na Shawshank. Te dwie produkcje wydają się być ideologicznie najbliższe animacji z 2002 roku. Czy to w refleksji nad historią, czy w promowaniu postaw i ujmowaniu abstrakcyjnych pojęć jak wolność bądź nadzieja. Dreamworks unika banału i niezwykle kreatywnie i twórczo opowiada obrazem. Łączy dorosłą problematykę z opowieścią skierowaną jak najbardziej dla dzieci. Tym samym doskonale sprawdza się jako kino wychowawcze, budzące świadomość i wzmacniające etyczny kręgosłup. Między innymi dzięki temu Mustang z Dzikiej Doliny tak bardzo do siebie przekonuje. Na tle współczesnego kina animowanego – często nieznośnie krzykliwego, efekciarskiego, dosłownego– w filmie Dreamworks bardzo ważna jest cisza. To animacja zrobiona z klasą i reżyserską odwagą. Tego rodzaju kino nigdy się nie zestarzeje.
korekta: Kornelia Farynowska