SZKLANA PUŁAPKA. Twardziel z przypadku na przestrzeni dekad
Podobne wpisy
Opisany wyżej schemat opowieści i motywy fabularne sprawdziły się tak bezbłędnie, że kolejna część powieliła większość z nich. Szklana pułapka 2 to w rzeczywistości Szklana pułapka na lotnisku. Znów mamy grupę nibyterrorystyczną, która przejmuje kontrolę nad jakimś obiektem, nasz bohater znów znajduje się w samym środku konfliktu, a jego żona znów jest w niebezpieczeństwie, tym razem na pokładzie samolotu, któremu grozi zniszczenie wskutek działań złoczyńców. To typowy sequel – więcej, mocniej, w zamierzeniu lepiej. Stawka jest większa niż wcześniej, liczba strzelanin i ofiar także znacznie wzrosła. Choć film w żadnym razie nie dorównuje swojemu poprzednikowi, to wciąż stanowi kawał dobrej rozrywki. Trudno właściwie krytykować wykorzystanie tego samego schematu fabularnego, w 1990 roku wciąż był on świeży i skuteczny. Naturalnie, sukces produkcji opiera się w dużej mierze na staraniach Bruce’a Willisa. Co ciekawe, rolę McClane’a w pierwszej części odrzucili między innymi Richard Gere i Clint Eastwood; studio miało zaś spore wątpliwości co do samego Willisa, który nie był szczególnie eksponowany w kampanii marketingowej. To nie pierwszy raz, kiedy tzw. grube ryby nie potrafią dostrzec ogromnego potencjału, postać McClane’a zdeklasowała bowiem wielu swoich poprzedników. W Szklanej pułapce 2 to wciąż ten sam bohater, którego pokochaliśmy dwa lata wcześniej. Sprytny, bezceremonialny i wygadany (zwłaszcza prowadząc dialog sam ze sobą) jest koszmarem dla przestępców i biurokratów, którzy utrudniają mu wykonywanie obowiązków. To jednak w dalszym ciągu człowiek, nie komiksowy heros – kiedy nie udaje mu się ocalić samolotu pasażerskiego przed katastrofą, traci rezon i kontempluje swoją porażkę. To bardzo ważna scena dla jego postaci, paradoksalnie dodająca jej siłę. Jego żona tym razem zaś jest mniej aktywną postacią (trudno popisać się inicjatywą, będąc zamkniętym w samolocie), ale jej próby niedopuszczenia do paniki na pokładzie i konflikt ze znanym z poprzedniej części dziennikarzyną (któremu zdążyła już wcześniej przefasonować twarz) przypominają nam o sile jej charakteru. Gorzej niestety wypada antagonista McClane’a, a to dlatego, że nie mamy jednego głównego przeciwnika, a aż trzech. Za dużo i niepotrzebnie, gdyż żaden nie dorasta do pięt postaci Rickmana. Ogółem jednak wykorzystanie formuły pierwowzoru sprawdziło się i otrzymaliśmy dzięki temu kawał porządnej rozrywki. Trzeci raz to by jednak nie wypaliło.
Mająca premierę w 1995 roku Szklana pułapka 3 pod wieloma względami odchodzi od dwóch pierwszych części serii. Tym razem miejscem akcji jest całe miasto, a McClane otrzymuje partnera – jest nim grany przez Samuela L. Jacksona Zeus. Z jednej strony bardzo cenię konflikt charakterów i dynamiczną relację między tą dwójką, z drugiej trochę żałuję zatracenia panującego do tej pory motywu samotnego bohatera. Co ciekawe, następne dwa filmy również uczynią McClane’a częścią duetu, nie chcąc powielać rozwiązań pierwowzoru. Będą także rozwijać zapoczątkowaną w trójce przemianę postaci bezceremonialnego gliniarza. Ten nie ma się najlepiej, a pomimo poprzednich starań i uniesień relacja z żoną nie przetrwała innych problemów.
Potężnie skacowany po kolejnej z niezliczonych libacji, zrezygnowany i rozgoryczony. Jego “doskonały kac” zostaje jednak przerwany przez tajemniczego Simona, który po pierwszym zamachu bombowym grozi kolejnym, o ile McClane nie będzie wypełniał jego instrukcji. Nasz bohater jest więc zmuszony jeździć po całym mieście i wykonywać niedorzeczne zadania, żeby zadowolić tajemniczego adwersarza. Tym okazuje się być brat Hansa Grubera, któremu marzy się równie ambitny rabunek jak ten, który w pierwszej części udaremnił John. Simon (w tej roli rewelacyjny Jeremy Irons) pragnie upiec dwie pieczenie na jednym ogniu, dlatego postanawia jednocześnie pomścić śmierć swojego brata. Naturalnie to okaże się jego zgubą, gdyż, podobnie jak każdy martwy złoczyńca, zwyczajnie nie docenił McClane’a. Ten (z nieocenioną pomocą Zeusa) sprawnie rozpracuje i pokrzyżuje jego plany – i to pomimo cierpienia na kaca dekady. Pomimo zdecydowanego odejścia od schematu poprzedników Szklana pułapka 3 wciąż ma z nimi sporo wspólnego. Nasz bohater w dalszym ciągu nie jest niepokonany, po raz kolejny zostaje też wrzucony do akcji wbrew własnej woli. Mimo że teatrem działań Simona i McClane’a jest całe miasto, to wciąż mamy poczucie, że obaj znajdują się na zamkniętej przestrzeni. Gruber kontroluje sytuację do tego stopnia, że tak na dobrą sprawę nie ma żadnego znaczenia, czy para znajduje się razem w małym budynku, czy w ogromnej metropolii. Film nie zatracił również typowego dla serii poczucia humoru, podkręcając wręcz jego poziom. Można żałować poświęconej świątecznej atmosfery, ale i bez niej Szklana pułapka 3 jest ciekawszym tytułem niż część druga. Zdecydowanie świeższym i odważniejszym. Czy lepszym? To już w dużej mierze kwestia preferencji.