SWEAT, Black Mirror, Ona. Po co żyć w rzeczywistości, skoro mamy świat wirtualny?
Dawno, dawno temu, gdy człowiekowi doskwierała rzeczywistość, najskuteczniejszą formę ucieczki stanowiły wszelkiego rodzaju używki. Wystarczyło czegoś się napić, ewentualnie wciągnąć, a powstawała chwilowa bariera oddzielająca ofiarę od traumy. Dziś, gdy świat stał się cyfrowy, znacznie lepszą receptą na różne bolączki jest zalogowanie się do Internetu, bezkresnej przestrzeni, w której można być kimkolwiek się chce. Nie ma tam nieba ani piekła, wszystko jest dozwolone. Tylko czy na pewno świat online jest jak lampa dżina, przy pomocy której możemy spełniać wszystkie swoje marzenia?
Sylwia Zając (grana przez Magdalenę Koleśnik), bohaterka niedawnego filmu Sweat w reżyserii Magnusa von Horna, ma wszystko, czego mogliby jej zazdrościć rodacy: przestronne mieszkanie w Warszawie, satysfakcjonującą pracę instruktorki fitnessu, urodę, a także popularność zdobywaną nie tylko poprzez aktywność zawodową, ale również media społecznościowe. Kobieta prezentuje w Internecie znaczną część swojego życia, począwszy od rodzaju spożywanych posiłków, a skończywszy na nocnych Polaków rozmowach, gdy zwierza się fanom z wewnętrznych rozterek. Mimo sukcesów czuje się samotna. Nie ma obok siebie nikogo, do kogo mogłaby się przytulić. Surogatem miłości staje się internetowa multirelacja z anonimowymi followersami, którzy akceptują ją z całym dobrodziejstwem inwentarza. Paradoksalnie to nie świat rzeczywisty, lecz wirtualny jest tym prawdziwym dla kobiety, gdzie nie zawsze musi się prezentować z jak najlepszej strony, a wszystkie potknięcia zostają wybaczone przez kochających ją fanów.
Wydaje się, że reżyserzy filmowi i twórcy seriali nie do końca potrafią opowiadać o relacji człowieka z Internetem, o wpływie ciągłego funkcjonowania w e-rzeczywistości na psychikę, o konsekwencjach tak głębokiego zanurzenia świadomości w internetowej przestrzeni, a także o rewolucji, jaka przecież musi zachodzić w postrzeganiu świata materialnego. W końcu wcześniej zmysłowo doświadczana materia to wszystko, co było ludzkości dostępne. Tymczasem obecnie nie wyobrażamy sobie funkcjonowania poza siecią. Kto nie ma konta na Facebooku, nie żyje w sensie społecznym. Kto nie wchodzi do króliczej nory w poszukiwaniu nowego contentu, ten nie trzyma ręki na pulsie. Czy możemy sobie wyobrazić rozmowę z drugim człowiekiem bez odwoływania się do świata wirtualnego? Tak, o ile ta osoba ma dziewięćdziesiąt lat. W przeciwnym razie bez wypływania w przestwór sieciowego oceanu nie uda nam się pożeglować również po morzu materialnej doczesności.
Podobne wpisy
Koronawirus przyspieszył to, co apologeci postępu nazwaliby „nieuniknionym” – teraz kontakt z rzeczywistością odbywa się nie dzięki zmysłom, lecz poprzez urządzenia. Mimo że prawie każdy odcinek antologii Black Mirror jest nasycony programowym pesymizmem co do kierunku zmian zachodzących na niwie społeczno-technologicznej, to jednego nie można odmówić scenarzystom – niezwykle trafnie ujęli relację, jaką od pewnego momentu człowiek nawiązuje ze światem zewnętrznym. Klik – zakupy zrobione, klik – film właśnie wylądował na ekranie telewizora, klik – doszło do cyberseksualnego stosunku. Nie trzeba kontaktu z drugim człowiekiem, by żyć. Najważniejsza jednak kategoria kliknięć dotyczy oceniania otrzymywanych usług i osób je świadczących, o czym traktuje odcinek „Nosedive” z trzeciego sezonu. Bohaterka tego epizodu funkcjonuje zgodnie z jedną nadrzędną potrzebą bycia na szczycie drabiny społecznej, co w tym kontekście oznacza otrzymywanie jak największej liczby gwiazdek od ludzi, z którymi ma kontakt na swojej drodze. Z tego powodu wszystko, co robi, podporządkowane jest logice przewidywania potrzeb drugiej osoby, aby zawczasu te potrzeby wypełnić i otrzymać w nagrodę maksymalną ocenę. Terror gwiazdkowania jednym niszczy życie, a drugich winduje na szczyt, przy czym nigdy nie da się obiektywnie ustalić, czy taki układ sił powinien mieć miejsce. Liczy się irracjonalny subiektywizm oparty na rozdmuchanym ego zdolnym do destrukcji wszystkiego, co stanie mu na drodze do przyjemności.
Terror kliknięć dotyka również Sylwię ze Sweat, przy czym ona nie jest z tego powodu zaniepokojona. Wręcz przeciwnie, owe kliki traktuje jako wyraz sympatii, dlatego też nie czuje wewnętrznego imperatywu przypodobania się fanom w celu uzyskania dodatkowych profitów. Kontrakty reklamowe są odpryskiem intymnej relacji na linii Sylwia–followersi. W filmie von Horna znamienna jest drobniutka scena, gdy kobieta rozmawia z firmą oferującą pudełkowe diety. Sylwia przez telefon jednoznacznie komunikuje, że jeżeli pojemniki na jedzenie nie będą eko, tylko z plastiku, to na pewno nie będzie tego oferować swoim fanom. Influencerka jest jak matka dbająca o zdrowie swoich dzieci. Nie daje im tego, z czego sama by nie chciała korzystać. Zapewne znaczna część konsumentów czytających reklamę wrzuconą na konto społecznościowe Sylwii nie zauważyłaby tego plastiku, liczyłby się autorytet osoby oferującej dany produkt. Nie zmienia to jednak faktu, że Sylwia nie chce ich „zranić”, za duże czuje do nich przywiązanie.
Na pewno każdy kiedyś słyszał pewną ludową mądrość – „w zdrowym ciele zdrowy duch”. Przyjęło się sądzić, że dbanie o kondycję fizyczną sprzyja rozwojowi wewnętrznemu, jako że ciało podczas treningu produkuje odpowiednie hormony odpowiedzialne za poczucie szczęścia albo po prostu wyćwiczonemu organizmowi znacznie łatwiej zapanować nad emocjami. Temu przecież służy jakże popularna w niektórych kręgach joga – nie tylko rozciągnięciu mięśni, ale również założeniu cugli na pysk nieujarzmionych uczuć. Z tego powodu często w filmach i serialach na ciałach bohaterów pojawiają się pewne symptomy, gdy tylko nie dają sobie rady z rzeczywistością i na przykład uciekają przed nią w głąb Internetu. Joaquin Phoenix w produkcji Ona wygląda zupełnie inaczej niż w innych rolach. Wąsik, brzuszek i chorobliwa nieśmiałość są dla reżysera objawami jego nieumiejętności w stworzeniu poważniejszej relacji, więc nie powinno dziwić, że miłość odnajduje dopiero w głosie sztucznej inteligencji. Z kolei Elliot Alderson w ciągu czterech sezonów Mr. Robot wygląda tak, jak gdyby nigdy nie mógł zasnąć. Podkrążone oczy, spojrzenie ofiary lękającej się drapieżnika, czarna bluza niczym zbroja chroniąca go przed światem – oto atrybuty nowego rodzaju internetowego rycerza. Świat cyfrowy jest dla niego tak samo oczywisty, jak tajemniczy jest świat materialny. Tymczasem bohaterka Sweat jest instagramową diwą, kamera z lubością przygląda się jej wysportowanemu ciału, a mimo to dobra kondycja nie daje jej wystarczająco dużo szczęścia. We współczesnym społeczeństwie panuje opinia, że w dzisiejszym świecie liczą się głównie hedonistyczne przygody, natomiast przykład bohaterki udowadnia, że to tylko iluzja, a liczy się coś znacznie bardziej ulotnego, intymnego, emocjonalnego.