JEREMIE PERIN. Wywiad z reżyserem animacji science fiction “Mars Express. Świat, który nadejdzie”
“Mars Express. Świat, który nadejdzie” to animacja francuskiego reżysera Jeremiego Perina, która była w zeszłym roku pokazywana na słynnym festiwalu filmowym w Cannes. Teraz, a dokładnie 12 lipca, wchodzi do polskich kin. Chyba nie było lepszego momentu na premierę filmu, który zadaje pytanie o miejsce sztucznej inteligencji wśród ludzi. W końcu ta powoli wkracza w naszą codzienność. Zapraszamy na wywiad Martyny Janasik z reżyserem.
“Mars Express. Świat, który nadejdzie”. O czym jest animacja?
„Mars Express. Świat, który nadejdzie” to niezwykle dynamiczny cyberpunkowy kryminał pełen zaskakujących pomysłów wizualnych. Przedstawiona historia rozgrywa się w przyszłości na skolonizowanym Marsie. W niedalekiej przyszłości prywatna detektywka Aline Ruby i pomagający jej android Carlos Rivera zostają wynajęci przez wpływowego biznesmena, aby wytropić niebezpiecznego hakera. Oboje trafiają na Marsa, gdzie wpadają na trop mrocznej zagadki, korupcji i zaginionej dziewczyny, która być może skrywa tajemnicę dotyczącą przyszłości AI.
Ten łączący animację 2D i 3D, futurystyczny thriller neo-noir ukazuje nam w zaskakujący sposób technologiczne wyzwania, przed którymi stoi dzisiejszy świat. Stawia też pytania dotyczące niebezpieczeństw i dylematów związanych ze współistnieniem ludzi u boku maszyn. Co czuje sztuczna inteligencja? Czy na nowej planecie ludzkość ma szansę na świeży start? Czy ludzie zechcą wpuścić do swojego świata androidy? I czy one będą chciały w nim zostać?
Film trafia do kin 12 lipca dzięki GutekFilm.
film.org.pl rozmawia z reżyserem “Mars Express. Świat, który nadejdzie”
Martyna Janasik: “Mars Express. Świat, który nadejdzie” to twój debiut fabularny, który miał swoją premierę podczas 76. edycji MFF w Cannes. Nie jest to jednak tak do końca twój debiut, bo od reżyserujesz i współpracujesz ze studiami animacji. Dlaczego akurat teraz był dobry czas na “Man Express. Świat, który nadejdzie”?
Jeremie Perin: Cała produkcja filmowa, cały przemysł filmowy, cała kinematografia jest tak skonstruowana, że mało się ufa młodym twórcom i trzeba pewnego takiego strategicznego podejścia, dlatego dopiero teraz. Chciałem zrobić film science fiction, ale postawiliśmy z moim współscenarzystą na film taki bardziej osadzony w realiach dotyczących bieżącej technologii, scenerii opartej na bieżącej wiedzy naukowej, żeby troszeczkę przedstawić to, jak ma wyglądać ta przyszłość, którą nam obiecują. Jak ona jest nam przedstawiana przez tych najgłośniejszych miliarderów, takich jak Bezos czy Elon Musk, gdzie cały czas mówi nam się o tym, że mamy się wynieść z tej planety, że mamy sobie znaleźć nowe miejsce do życia.
Pokazujesz niezbyt pozytywny obraz tego, jak może wyglądać współistnienie człowieka z maszyną. Dużo w Twoim filmie, przynajmniej w moim odbiorze, chęci kontroli i buntu przed tą kontrolą. Kto kogo według Ciebie bardziej powinien się obawiać — człowiek maszyny czy na odwrót?
Chciałem zobrazować relację między człowiekiem a sztuczną inteligencją. W moim filmie ta sztuczna inteligencja jest bardziej taką metaforą. To jest bardziej relacja człowieka z człowiekiem, wręcz z samym sobą. Te roboty mają taki trochę metaforyczny wymiar, bo one uosabiają niejako wszystkich tych, którzy są poza normą, zmarginalizowani. Choćby LGBT czy osoby o jakimś nacechowaniu rasowym. Tutaj to zostało przeniesione na ten świat robotów. W związku z czym, jeśli miałbym tak odpowiedzieć na pytanie, czy bardziej obawiać się powinna sztuczna inteligencja, czy człowiek, to zależy. Jeżeli miałoby to być narzędzie pewnej emancypacji człowieka, to wszystko w porządku. Jeżeli ma nas uwolnić od takiej żmudnej roboty, to wszystko ok, ale jeżeli mielibyśmy wchodzić w konkurencję ze sztuczną inteligencją, to ta wizja jest absolutnie okropna. Jeśli miałoby być to kapitalistyczne użycie sztucznej inteligencji, no to jest to wizja straszliwa. Przy czym w moim filmie te roboty obdarzone sztuczną inteligencją mają emocje, mają autorefleksję, mają jakąś wrażliwość. Natomiast w dzisiejszym świecie sztuczna inteligencja, z którą mamy do czynienia, ich nie ma.
Czego możemy nauczyć się od robotów? Jak wyobrażasz sobie w takim razie idealną koegzystencję maszyn i ludzi?
W moim filmie roboty mają nam dać inne spojrzenie na nas samych. Zdecentralizowane spojrzenie. Carlos jest taką postacią, która nam do tego służy. On najpierw jest postacią drugoplanową, później staje się postacią pierwszoplanową i właściwie z nim kończymy, z nim opuszczamy film. W sumie bez robotów też by się to dało zrobić. W końcu postać potwora w filmie też zawsze była taką furtką do spojrzenia na siebie z zewnątrz. Na przestrzeni dziejów, jednakowo zwierzęta, jak inne formy życia, które troszkę mamy za nic, za coś gorszego, za coś mniej rozwiniętego od nas, nam do tego służyły. Taka postać daje nam możliwość zadania sobie pytania o nienormatywność. Ta nasza koegzystencja musiałaby być pozbawiona konkurencji. Musi to być sojusz podporządkowany celowi, jakim jest emancypacja. Nie możemy wyposażyć robotów w świadomość. Muszą pozostać narzędziami. Inaczej to się stanie zbyt dziwne. Trzeba stworzyć taki system polityczny, który umożliwi współpracę pomiędzy człowiekiem a sztuczną inteligencją z jednoczesnym wykluczeniem konkurencji i służalczości z jednej czy drugiej strony. Trzeba się uwolnić od poczucia, że jesteśmy dla robotów Bogiem i siłą sprawczą. W filmie to jest trochę przedstawione od tej strony, że to już się zadziało. Roboty mają świadomość, mają sumienie, mają jakąś taką wyższą świadomość. No i widać, że ta współpraca po prostu nie do końca zachodzi. One zaczynają tworzyć też rodzaj własnego społeczeństwa i to tworzy bardzo pesymistyczną wizję.
Kończysz historię dosyć otwartym zakończeniem. Możemy sobie dopowiedzieć, co się stało potem. Czy od początku miałeś taki zamysł na koniec filmu? Gdzie według Ciebie są teraz Twoi bohaterowie?
Nie do końca mieliśmy tak sam pomysł z moim współscenarzystą. Każdy z nas chciał podobnego zakończenia, ale rozumiał je inaczej. On interpretował taki koniec jako zakończenie pesymistyczne, ja jako optymistyczne. Budowaliśmy z tych samych klocków, ale wyszło nam coś innego. Tutaj nie chcę spojlerować, więc będę mówić na dużym poziomie ogólności. Laurent miał taki pomysł, że jednak akcjonariusze wygrywają, a ja, że sztuczna inteligencja tak naprawdę wkręca ludzi, tworząc społeczeństwo cyfrowe, które jest niedostępne dla “człowieków”, że tak powiem. Była między nami cały czas niezgoda (śmiech). Ostatecznie wyszło nam coś takiego, że obie te interpretacje współistnieją w tym zakończeniu. Zależało nam na tym, żeby to widz zdecydował, jak to widzi. Żeby zadał sobie pytanie o wolną wolę, o determinizm, ale też o to, i to nawiązuje do tego, że roboty są metaforą ludzi, żeby wychodząc z kina, zadał sobie pytanie, dlaczego woli, żeby to zakończenie było optymistyczne lub pesymistyczne. Miało to być zaproszenie do refleksji i bardzo mnie cieszy, kiedy słyszę widzów wychodzących z kina, którzy nie zgadzają się z tym końcem, którzy dyskutują.
Skoro rozmawiamy o sztucznej inteligencji, powiedz, proszę, jakie jest twoje stanowisko w dyskusji o wykorzystywaniu AI w przemyśle filmowymi i pomyśle, by zastąpiła np. scenarzystów?
To się wiąże z różnymi sytuacjami. My nie używaliśmy w “Mars Express. Świat, który nadejdzie” żadnych sztucznie wygenerowanych obrazów, ale wynika to trochę z tego, że zaczęliśmy pracę nad nim sześć lat temu, kiedy nie było jeszcze np. ChatGPT. Żyję w świecie ilustratorek i ilustratorów, którzy są przeciwni wykorzystywaniu sztucznej inteligencji. Ja ich z jednej strony rozumiem, ponieważ obawiają się o zawód, ale nic nie jest takie czarno-białe. Widzę, że są możliwe etyczne zastosowania sztucznej inteligencji. Wszystko zależy od tego kto to robi, komu to służy i kto dostaje za to pieniądze. Nie widzę sensu robienia filmów wyłącznie opartych o AI. Bardzo wielu twórców ma takie podejście, że sztuczna inteligencja korzysta z czyjejś pracy. Kradnie. Kopiuje. Tylko że ja uważam, że wszyscy w pewnym stopniu kopiujemy coś w pewnym wymiarze, kiedy się czymś inspirujemy lub używamy fragmentów i zestawiamy z innymi rzeczami. Chodzi o to, by robić to na tyle inteligentnie i kreatywnie, żeby było to potraktowane jako oryginalne dzieło. Nie mam nic przeciwko używaniu sztucznej inteligencji w filmie do rzeczy, które nie wymagają kreatywności i naszego wkładu umysłowego. Można używać jej choćby do tworzenia masek czy parowania. To są rzeczy żmudne, które zajmują masę czasu, a nie wnoszą niczego, więc mogę je oddać AI. Jak mówi James Cameron — potrzebujemy AI do czysto mechanicznych czynności, a zresztą nasza ludzka wyobraźnia poradzi sobie bez niej, bo sama się broni.
Każdy z moich wywiadów kończę tym samym pytaniem. Gdyby powstał o tobie film, kto by ciebie zagrał?
Trudne pytanie. Nigdy nie brałem pod uwagę, że mógłby powstać o mnie film. Już na pewno nie biograficzny. Zawsze miałem wrażenie, że pokazuję siebie poprzez swoją twórczość. Może mogliby stworzyć mnie w wersji animowanej. Zaprojektować awatara.