Superbohaterowie, którzy ZABIJALI na ekranie
Marvel i DC panicznie boją się zabijać superbohaterów, oni zaś nie boją się zabijać ludzi. Jest to pewna skaza na ich superbohaterstwie, bo nie zawsze udaje się oszczędzić niewinnych i zabić tylko tych złych. Dlatego więc jedyny w miarę realistyczny obraz superbohaterstwa prezentuje serial The Boys. Można również problem ująć inaczej. Skoro w ogóle na świecie pojawili się superbohaterowie, to dlaczego nie udało im się zaprowadzić tzw. pokoju na świecie? To, że są zmuszeni zabijać, nawet wrogów, świadczy tylko o tym, że nie są idealni, nie są bogami. Czego więc przeciętny człowiek może od nich oczekiwać? Ikoniczności samej w sobie, którą można podziwiać, uwznioślać, fetyszyzować, lecz w jej sercu kryje się taka sama ułomność, co u zwykłych, pozbawionych nadnaturalnych zdolności ludzi. Dlatego superbohaterowie zabijają.
Homelander
Na początku faktycznie można odnieść wrażenie, że Homelander nienawidzi zabijać, a robi to, bo zmusza go do tego pozycja, którą za wszelką cenę chce utrzymać. Z czasem jednak poznajemy go coraz bliżej, przez co uświadamiamy sobie, że ten Kapitan Ameryka na miarę naszych czasów lubi przemoc na poziomie wręcz seksualnym. Fascynuje się krwią, wyobraża sobie masowe mordy, których dokonuje, a nawet używa krwi ofiar jako stymulanta podczas aktu seksualnego. Jeśli tym wpisem zachęciłem kogoś z was do obejrzenia serialu The Boys, zapraszam po więcej informacji do mojego felietonu o tej nietuzinkowej produkcji.
Batman
Zabijanie wrogów przez Batmana nie jest efekciarskie, za to oceniłbym je jako skuteczne. Co ciekawe w tak mrocznych produkcjach, jakimi były pierwsze Burtonowskie odsłony oraz kolorowe eksperymenty Schumachera, Batman prawie nie zabijał. Zaczął dopiero, kiedy pojawiła się wersja Christophera Nolana. Czyżby więc Batman sposępniał, stał się mniej superbohaterski, kiedy zaczęli go grać Christian Bale i Ben Affleck? Z pewnością stał się mniej abstrakcyjny, bardziej ludzki, dotykalny rzec by można.
Thor
Na przykładzie tego superbohatera stwierdzam, że ilość zamordowanych istot żywych niekoniecznie wpływa na sympatie lub antypatie żywione do postaci. Thanos zmordował przecież tryliony istnień, a da się go lubić. W ramach pozytywnych postaci Thor jest w czołówce mordujących na przeróżne sposoby. Zakładamy jednak, że mordował jedynie tych złych, więc jego emploi oraz moralność nie ucierpiały aż tak bardzo. Zapewne każdy miłośnik MCU pamięta go z nieco impulsywnego i nieprzemyślanego odcięcia głowy Thanosowi. Scena ta zrobiła na mnie wrażenie, bo nie chciałem, żeby akurat tak „wielka” postać zginęła w tak upokarzający sposób.
Iron Man
Nareszcie mam okazję, żeby opisać pewien zgrzyt, który zawsze czułem w przypadku Iron Mana. To, że morduje na ekranie wrogów, jest oczywiste. Widzimy to chociażby w pierwszej odsłonie jego historii, gdy chodzi o terrorystyczne bojówki. Mam jednak na myśli jego zawód. Jest superbohaterem, lecz w ramach tego superbohaterstwa nigdy nie poczuł, że powinien zrezygnować z handlu bronią. Zaprzecza tym samym swojej misji ratowania świata. Sprzedaje broń, która trafia w przeróżne miejsca i jest wykorzystywana do zabijania ludzi. Doprawdy nie godzi się tak postępować. Może w tej perspektywie finałowe poświęcenie się jest czymś w rodzaju pokuty za profesję?
Komediant
Postać wyjątkowo skrzywiona, której nikt rozsądny nie żałuje. Mam wrażenie, że już kiedyś wspominałem o scenie, gdy Komediant strzela w kierunku kobiety w ciąży, która była jego kochanką, a dr Manhattan nie reaguje, co mu Komediant potem wyrzuca. To zepchnięcie odpowiedzialności na Manhattana dodatkowo potęguje wrażenie bezsilności i oburzenia całą sytuacją. Jako widzowie czujemy zupełną degrengoladę superbohaterstwa w wydaniu Strażników, ale tak naprawdę produkcja ta obnaża każde superbohaterstwo jako bezsensowną, idolatryczną absolutyzację cech ludzkich, powstałą z powodu naszej mentalnej słabości.