Solidarność jajników. FILMY BEZ MĘŻCZYZN
Kobiety (1939 i 2008)
Podobne wpisy
Klasyka George’a Cukora, który, adaptując trzy lata starszą sztukę Clare Boothe Luce, dał prawdziwe pole do popisu takim gwiazdom, jak Norma Shearer, Joan Crawford czy Rosalind Russell. Tytuł właściwie mówi tu wszystko – to film o kobietach, dziejący się pośród nich, choć nieuciekający się ani do zamykania ich w ciasnych pomieszczeniach, ani niezaklinający rzeczywistości, z której mężczyźni zostają magicznie wymazani z życia. Po prostu nie pojawiają się w kadrze, jakby zarezerwowanym jedynie dla niewiast. Bynajmniej przy tym niebędących jakimś wyimaginowanym wizerunkiem niewinnych istot. Zresztą pod względem fabuły to wciąż pewien niedościgniony wzór nie tyle portretowania płci pięknej, co prezentacji bohaterek z krwi i kości bez jednoczesnego epatowania światopoglądem. Przekonali się o tym twórcy XXI-wiecznego remake’u, w którym również nie brakowało żeńskich gwiazd (m.in. Meg Ryan, Annette Bening, Eva Mendes, Debra Messing, Jada Pinkett Smith, Carrie Fisher, Bette Midler), za to – prócz facetów – zabrakło wyczucia oraz stylu znanego z oryginału. Albo też… męskiej ręki za kamerą. Wszak nie bez kozery za najlepsze pozycje na tej liście odpowiadają panowie.
Kobiety w Nowym Jorku (1977)
Ponownie Fassbinder – co nie powinno dziwić, wszak obok Waleriana Borowczyka i Tinto Brassa był on jednym z europejskich reżyserów niemal w całości poświęcającym swoją uwagę kobietom właśnie. Tym razem film telewizyjny, z Barbarą Sukową w obsadzie. Fabuła skupia się na zamożnych damach z lat 30., spędzających czas w salonach piękności i butikach, gdzie podczas zakupów plotkują na temat swoich obrzydliwie bogatych mężów oraz kochanków. Mimo umiejscowienia akcji jest to więc historyjka ponadczasowa, stanowiąca protoplastę Seksu w wielkim mieście. Seksu jednak u Fassbindera tym razem nie uświadczymy. Zamiast tego jest umowna, iście teatralna scenografia (kanwą była tu ponownie sztuka Clare Boothe Luce) i kręcone na jednym ujęciu sceny. Co ciekawe, to jedyna komedia w twórczości reżysera.
Ladyworld (2018)
Jakiś czas temu było głośno o żeńskiej wersji Władcy much. Okazuje się jednak, że taka wariacja już powstała. Nie dosłowna, bowiem w filmie Amandy Kramer dochodzi do trzęsienia ziemi, po którym uczestniczące w przyjęciu urodzinowym nastolatki zostają odcięte od cywilizacji. Wkrótce postanawiają zorganizować własną społeczność, której podstawy szybko zostają rozbite strachem, skłonnościami do władzy i manipulacji. Dziwić może fakt, że bohaterek jest jedynie osiem i że żadna z nich nie zaprosiła na bibę chłopaka. Choć może to i dobrze – jeszcze by je uratował albo, co gorsza, podporządkował je sobie. Aczkolwiek reżyserka nie zrezygnowała tu tak zupełnie z istnienia facetów, bo jeden z nich pojawia się na zasadzie widma unoszącego się nad bohaterkami, jeszcze bardziej doprowadzając je do szaleństwa. W jednej z ról Maya Hawke.
Łaźnia (1985)
Zapewne niewielu współczesnych widzów pamięta jeszcze o polskiej Saunie z 1992 roku, gdzie pocili się głównie panowie, acz w towarzystwie nieodżałowanej Gabrieli Kownackiej. Tutaj mamy sytuację odwrotną i w gorących pomieszczeniach tureckiej łaźni spotykają się między innymi Vanessa Redgrave, Sarah Miles i Patti Love. Faceta nie ma za to ani jednego, co można odebrać nieco seksistowsko względem przywołanego wcześniej tytułu, w którym kobieta bez pardonu przemieszcza się pomiędzy półnagimi mężczyznami. Łaźnia jest jednak feministycznym dziełem, bo panie walczą tu przeciwko zamknięciu rzeczonego przybytku. Film stanowi adaptację sztuki Nell Dunn i był ostatnim w dorobku reżysera Josepha Loseya, który zmarł jeszcze przed premierą na festiwalu w Cannes.
Ploteczki (1990)
Na deser dość smaczny film, stojący na przeciwległym biegunie do sławetnego Wielkiego żarcia. Tam, w ekskluzywnej willi za miastem, Marcello Mastroianni i spółka zajadali się w towarzystwie prostytutek na śmierć. Tutaj z kolei grupa kobiet spotyka się w przestronnym domu w Los Angeles, żeby przy żarciu sobie po prostu pogadać i miło spędzić czas. Mamy tu przekrój przez niemal wszystkie klasy społeczne, kobiety są w różnym wieku i każda reprezentuje inne podejście do życia. Łączy je jednak przyjaźń oraz jedzenie (tytuł oryginalny to Eating), czyli połączenie, które każdy facet by jedynie zepsuł. Choć w sumie przydałby tu się jakiś, gdyż wszystkie panie wspólnie zawodzą jeszcze na temat swojej… wagi, mimo iż większość ma figurę modelki. No cóż, może by tak po prostu… przestać żreć jak głupie? Żeby było śmieszniej, za cały koncept odpowiada facet – Henry Jaglom, autor przepełnionego antysemityzmem koszmarku Train to Zakopané z 2018 roku.