SERIALE W 2017 ROKU. Redakcyjne podsumowanie
Dark
Jeszcze przed premierą Dark dorobiło się etykietki niemieckiego Stranger Things. Czy oba seriale naprawdę są aż tak bardzo podobne? Zdecydowanie nie. Poza znajomą scenografią wynikającą z umieszczenia części akcji Dark w połowie lat osiemdziesiątych, podobieństw jest niewiele. Owszem, oba seriale łączy zbliżony klimat niesamowitości i czającej się w ukryciu grozy, fabułę obu osadzono w małych miasteczkach, ale Dark to zupełnie inna opowieść. Podróże w czasie, równoległe wszechświaty, tajemnicze związki między postaciami, do tego grasujący od pokoleń (sic!) nieuchwytny porywacz i morderca. Wyjątkowo mroczna i klimatyczna. Binge-watching murowane. To nie tylko kolejna udana i wciągająca produkcja od Netflixa, ale wręcz jeden z najlepszych seriali sezonu. [Karolina Nos-Cybelius]
Czarne lustro – sezon czwarty
Tuż przed końcem roku doczekaliśmy się premiery czwartego sezonu Czarnego lustra. Sześć odcinków, w moim odczuciu bardzo nierównych. Całość wypada na plus, ale z poprzednimi odsłonami nie może się równać. Wśród reżyserów znalazła się między innymi Jodie Foster, ale najciekawszy – finałowy – epizod wyreżyserował Colm McCarthy (współtwórca tytułów Sherlock i Peaky Blinders). Miłym zaskoczeniem okazał się epizod czwarty, nie przypominam sobie, by którakolwiek z czarnolustrzanych historii kończyła się w tak pozytywny sposób. Czarne lustro to zazwyczaj czysta groza, przerażenie wizją przyszłości, w której wszystko jest posunięte do ekstremum, ale mimo to jak najbardziej realne. Czwarty sezon pokazuje, że produkcja trochę wyhamowuje, ale kolejne epizody nadal tworzą spójną, i podaną w atrakcyjnej formie, wizję tego, co najprawdopodobniej czeka ludzkość. [Karolina Nos-Cybelius]
Opowieść podręcznej
Rewelacja tego sezonu i zasłużone nagrody Emmy. To nie jest tylko ambitne science fiction o obliczu antyutopii. Jakość Opowieści podręcznej polega na kontraście. Z jednej strony jest to produkcja niezwykle odważnie przekazująca aktualne przesłania, zachęcając kobiety do wyzwolenia z kulturowych oków. Z drugiej strony z kolei, za sprawą swej subtelnej, niemalże teatralnej kompozycji, skupiającej się na emocjach bohaterów, daleko jej do tworzonej pod dyktando politycznej agitki. Co rzadko się podkreśla, Opowieść podręcznej to także uczta dla oka – dawno nie oglądałem tak wysmakowanych zdjęć w produkcji serialowej. [Jakub Piwoński]
Ozark
To z pewnością jedno z większych zaskoczeń tego roku – przynajmniej dla mnie. Niczego nie spodziewałem się po tym serialu, podszedłem do niego z umiarkowaną ciekawością, a efekt końcowy złożył mi ręce do oklasków. Produkcja Netflixa w sposób mistrzowski bawi się ogranymi schematami, łącząc w jedną całość zagrywki znane z kryminału, thrillera i komedii. Jak pisałem już w recenzji, jeśli miałbym do czegoś przyrównać Ozark, chcąc wskazać zachęcającą analogię, to pierwsze skojarzenie, jakie nasunęło mi się podczas seansu, skierowało mnie do kultowego już serialu Breaking Bad. A to najlepszy z możliwych wzorców. Za efekt ten w przeważającej mierze odpowiada Jason Bateman, który w tym wypadku nie tylko popisał się świetnym aktorstwem, ale także serial wyprodukował i nakręcił (!) większość jego odcinków. [Jakub Piwoński]
Dom z papieru
Rzutem na taśmę w ostatnich dniach grudnia pojawił się na Netflixie serial, który bez problemu zajął miejsce w mojej osobistej czołówce tych najlepszych w 2017 roku. Znakomicie napisana historia pewnego napadu na bank, a właściwie – na Mennicę Państwową. Łupem mają być miliardy euro, a chytrymi złodziejami jest grupa drobnych rzezimieszków z pewnym Profesorem na czele, który ma plan, jak to wszystko właściwie rozegrać. Dom z papieru to przedstawiciel typowego „heist-movie” – tutaj oczywiście w formie serialu – z całą masą twistów, które nie pozwalają oderwać się od ekranu, z bardzo dobrze nakreślonymi bohaterami, których motywacje są odkrywane z minuty na minutę. Trzynaście odcinków totalnego zassania w tę wywrotową historię, która owszem, jest często na bakier z logiką, prawdopodobieństwem i sensem, ale jak się to ogląda! Jak się przeżywa! Dzieci płaczą, obiad się przypala, a ty nie potrzebujesz jedzenia ani picia – chcesz tylko dalej oglądać. Binge-watching jest stworzone właśnie dla takich seriali i doceniam tę hiszpańską produkcję właśnie za wielkie emocje, którym z łatwością dałem się ponieść. [Rafał Oświeciński]