Seria MAD MAX. Potrzebujemy bohatera
Troje przyjaciół na castingu
Oszczędności miały ogromny wpływ już na samą obsadę. Miller bardzo chciał, aby w głównej roli pojawił się znany aktor z Hollywood, ale jego gaża pochłonęłaby zdecydowaną większość budżetu. W końcu stwierdził, że jeśli ta historia rzeczywiście jest tak dobra, jak się jemu wydaje, to obroni się sama. Nie zależało mu na nazwiskach, ale utalentowanych ludziach z ikrą. Poprosił więc wykładowców prestiżowej szkoły aktorskiej w Sydney o przysłanie mu swoich najlepszych studentów. Kiedy przyszło co do czego, okazało się, że są to głównie specjaliści od sztuk szekspirowskich, ale reżyser znalazł wśród nich też interesujących ekscentryków. Trzech z nich miało na koncie występ w filmie Stone o gangu motocyklowym, który stanowił jedną z większych inspiracji do napisania scenariusza – jak tylko ten fakt wyszedł na jaw, Miller wiedział, że podjął dobrą decyzję. W tej trójce młodych aktorów był też Hugh Keays-Byrne, a więc Obrzynacz (w Mad Max: Na drodze gniewu wystąpił jako Wieczny Joe) – bez dwóch zdań jeden z najlepszych czarnych charakterów w historii kina.
Na casting wybrało się też troje przyjaciół – Steve Bisley, Judy Davis oraz Mel Gibson. O rolę ubiegać miał się ten pierwszy (z sukcesem – to on wcielił się w Jima Goose’a), a Davis i Gibson tylko mu towarzyszyli. Przez lata powtarzano, że Mel był cały poobijany po bójce w barze, w jaką wdał się poprzedniego dnia. Ktoś z ekipy, widząc tego opuchniętego i zakrwawionego chłopaka, polecił mu przyjść na przesłuchanie kilka tygodni później, kiedy będą wybierali nietypowe twarze do małych ról członków gangu. Minęło trochę czasu, aktor wrócił, śladów po bójce nie było już widać, i… z miejsca zachwycił on całą ekipę filmu. Miller wiedział, że ten przystojny 23-latek będzie idealnym Maxem. Jak się jednak okazało, ta historia ma niewiele wspólnego z prawdą. Gibson wymyślił ją na potrzeby programów typu talk show, kiedy stał się popularny w Stanach Zjednoczonych – bał się, że nie będzie miał o czym opowiadać, a taka ciekawostka byłaby świetnie odbierana. Fakty były takie, że twórcy od pierwszej chwili byli przekonani, że to właśnie on dostanie tę rolę. Jak dziś wiemy, jego kariera krótko po premierze zaczęła rozwijać się w oszałamiającym tempie. Najpierw grał główne role w produkcjach australijskich, później upomniano się o niego w Hollywood.
Poza prawem
Podobne wpisy
Nieliczni statyści byli znajomymi lub członkami rodzin ekipy. Płacono im… piwem. Motocyklowy gang z filmu w dużej mierze składał się zaś z prawdziwego, nie do końca legalnego, klubu. Jego członkowie musieli przyjechać na swoich jednośladach z Sydney do Melbourne, gdzie odbywały się zdjęcia, ponieważ nie było pieniędzy na inny rodzaj transportu. Użyta w fabule karta “Wychodzisz wolno z więzienia” miała swój odpowiednik w prawdziwym życiu – jako że Miller spodziewał się, że motocykliści mogą w drodze na plan być zatrzymywani przez policję, każdemu z nich przekazał list, w którym tłumaczył ich angaż do filmu oraz prosił stróżów prawa o współpracę i wyrozumiałość.
Ekipa zmuszona była do działania poza prawem. Nie tylko regularnie zamykano drogi bez stosownego pozwolenia. Scenograf John Dowding na potrzeby filmu dopuścił się też kradzieży. Ważna dla fabuły scena spotkania żony Maxa z Obrzynaczem miała rozgrywać się przed sklepem, a wśród rekwizytów nie było szyldu. Dowding ukradł więc go w nocy z położonego nieopodal marketu. Jak twierdził, dosłownie 24 godziny później przymocował go z powrotem.
Twórcom od początku nie było łatwo, a wypadki na planie jeszcze bardziej wszystko skomplikowały. Na samym początku zdjęć kontuzji doznała Rosie Bailey, która wcielała się w żonę głównego bohatera. W trybie pilnym trzeba było znaleźć zastępstwo. Produkcja stanęła na dwa tygodnie. Później urazu doznał słynny australijski kaskader Grant Page – mimo to, z nogą w gipsie, zdołał wystąpić w początkowej sekwencji pościgu za Nightriderem.