SEQUELE KLASYKÓW. Profanacja czy dobra zabawa?
Branża filmowa opiera się na oszustwie, bo w cieplarnianych warunkach sali kinowej stymuluje w nas różne, czasem skrajne emocje. Te produkcje, które wywołały najsilniejsze reakcje widzów, najmocniej ich pobudziły i najbardziej zapadły w pamięć, z czasem zostają nazwane umownie klasyką. To dla wielu z nas ulubione i budzące sentyment filmy. Kiedy pojawia się wiadomość, że powstaje jego kontynuacja, często czujemy niepokój. Po co ciągnąć dalej zamkniętą historię? Po co wskrzeszać zmarłego bohatera? W tej branży jest bardzo dużo nierealnie myślących twórców, przekonanych, że ich filmy zestarzeją się jak wino. Tworząc kolejne sequele, mogą liczyć na dwie opcje. Pierwsza jest taka, że opowieść skwaśnieje, a kolejne części staną się parodią/cieniem oryginału. Druga, znacznie ciekawsza – kontynuacje z wiekiem zeszlachetnieją. Rozbudowując świat przedstawiony, pokażą bohaterów w nowym, ciekawym ujęciu i okażą się sukcesem artystycznym. Poniższe, subiektywne zestawienie dowodzi, że nie rządzą tym żadne prawidłowości.
Mucha 2
Sam pomysł, by ktokolwiek poza Davidem Cronenbergiem nakręcił drugą część Muchy, wydaje się niedorzeczny. Tej karkołomnej próby podjął się Chris Walas, przy pierwszym filmie odpowiedzialny za… efekty specjalne, za które dostał Oscara. Widząc potencjał na kolejną historię i możliwość zaprezentowania kolejnych form przemiany człowieka w monstrum, Walas wyreżyserował Muchę 2, gdzie głównym bohaterem jest syn Setha Brundle’a, Martin (Eric Stoltz).
Podobne wpisy
Ponieważ jego matka zmarła przy porodzie, chłopiec dorasta w ośrodku badawczym pod stałą obserwacją. Jest bardzo inteligentny i rozwija się nienaturalnie szybko na skutek mutacji genetycznej odziedziczonej po ojcu. W pewnym momencie w życiu Martina pojawia się pierwsze przywiązanie, zauroczenie oraz pomniejsze deformacje, które nie wróżą niczego dobrego. Chociaż Walas dramaturgicznie nawet nie zbliżył się do poziomu Cronenberga, film ma kilka mocnych punktów. Oczywiście efekty specjalne są wysokiej jakości, a przemiana Martina (i nie tylko jego) jest sugestywna i robi wrażenie nawet dzisiaj. W ciekawy sposób wykorzystano też postać Stathisa (John Getz), który jako jedyny z obsady pierwszego filmu zdecydował się zagrać w drugim, a jego epizod jest przejmujący. Mucha 2 to solidne kino klasy B – tylko tyle i aż tyle. Naprawdę zły jest tylko wątek romantyczny, w dużej mierze za sprawą gry aktorskiej Daphne Zunigi.
Dwóch Jake’ów
Niesamowite, jak daleko spadło jabłko od jabłoni. Chinatown Romana Polańskiego to elegancki kryminał mocno czerpiący z kina noir, a także jedna z najlepszych ról w barwnej karierze Jacka Nicholsona. Aktor postanowił jeszcze raz zagrać detektywa J.J. Gittesa, a nawet wyreżyserował ostateczną wersję filmu i został jego koproducentem. W obsadzie nie zabrakło pierwszorzędnych nazwisk, jak Harvey Keitel czy Eli Wallach, epizod otrzymał też sam Tom Waits, w scenariuszu znalazły się zaś nawiązania do Chinatown. Jednak kiedy ogląda się Dwóch Jake’ów, aż dziw bierze, że te dwie produkcje mają ze sobą cokolwiek wspólnego. Być może Jack Nicholson nie potrafił w pełni poświęcić się reżyserii i aktorstwu jednocześnie, bo zawodzi w obu tych rolach. Gittes z kontynuacji jest mniej ciekawą wersją postaci z filmu Polańskiego. Fascynujące, bo to przecież ten sam aktor, ta sama postać i identyczna konwencja, a tak duża różnica. Dwóch Jake’ów to także wyjątkowo nudny film. Rozbudowane śledztwo, które prowadzi bohater, powinno być najciekawszym i najbardziej odkrywczym elementem kryminału, a w tym przypadku każda minuta ciągnie się niemiłosiernie, zakończenie zaś tego nie rekompensuje.
Wysłannik piekieł 2 (Hellbound: Hellraiser 2)
Kontynuacja Wysłannika piekieł (znanego lepiej pod oryginalnym tytułem – Hellraiser) ma wszystko to, co powinna mieć wzorcowa kontynuacja. Głównym wątkiem są dalsze przygody bohaterek z poprzedniej części (Julii i Kirsty) i powracających dzięki tajemniczej kostce Cenobitów, istot z piekła rodem. Drogi ich wszystkich krzyżują się dzięki nowej postaci, doktorowi Channardowi, na co dzień prowadzącemu szpital psychiatryczny, gdzie przebywa Kirsty. Nie wie, że lekarz wykorzystuje niektórych pacjentów do nawiązania kontaktu z Cenobitami. Film znakomicie rozwija wątki rozpoczęte w pierwszej części, zwłaszcza mitologię związaną z sadystycznymi obcymi, których można przywołać za pomocą kostki-układanki. Tym razem widzowie wraz z bohaterami trafiają do świata Cenobitów, poznają ich uniwersum. To nie tylko pole do popisu dla speców od efektów specjalnych (bo tę nową rzeczywistość trzeba było wiarygodnie i z rozmachem pokazać), lecz także wyzwanie dla scenarzystów. Ostatecznie Wysłannik piekieł 2 okazał się kontynuacją dorównującą pierwszej części zarówno klimatem, jak i poziomem realizacji efektów, ale przede wszystkim dodającą sporo nowych elementów do mrocznej historii z Cenobitami w tle.