search
REKLAMA
Artykuł

RYTUAŁY, SEKTY I ZŁE SIŁY, czyli HORROR POGAŃSKI

Tomasz Raczkowski

30 czerwca 2019

REKLAMA
Kadr z filmu "Hereditary"
Kadr z Dziedzictwa 2018 reż Ari Aster

W tak zarysowaną tradycję, rozpiętą pomiędzy konwencjonalnym schematem a autorskimi reinterpretacjami, w bardzo interesujący sposób wkracza Ari Aster. W swoim spektakularnym debiucie, Dziedzictwie (2018), sięgał po klasyczne formuły horroru pogańskiego – kołem zamachowym filmu była działalność tajemniczego kultu, który zatruwa funkcjonowanie rodziny protagonistów i na jej łonie zostaje skonfrontowany z racjonalistycznym sceptycyzmem oraz lękiem przeradzającym się stopniowo w paranoję głównej bohaterki. Dodatkowo Aster posłużył się bezpośrednio potraktowanym imaginarium potworności, wynaturzenia i zła kojarzonego ze „szpetnym” satanizmem. Jednakże w tak klasyczne ramy wtłoczone zostały wątki wiążące Dziedzictwo z psychologizującym i dramatycznym podejściem do konwencji, wywodzącym się bardziej od Dziecka Rosemary niż Kultu. Aster spiął więc w swoim debiucie dwa wątki nurtu pogańskiego, przepisując jego klasyczną matrycę na nowoczesną modłę. Midsommar zapowiada kontynuację tej ścieżki, ze zwiększeniem znaczenia rytualnej, folklorystycznej oprawy. W nowym filmie Astera hipnotyczna impresyjność ma korespondować z wyrafinowanym formalnie podejściem do tematyki pogańskiej, widzianej jako żywioł o potencjale wizualnym, podczas gdy sam zarys fabularny konotuje otwarte czerpanie z samego serca nurtu horroru folkowo-pogańskiego. Przy tym owo złączenie w przypadku Midsommar zdaje się bardziej ekscytujące niż w Dziedzictwie ze względu na antycypację jeszcze głębszej eksploracji gatunkowych matryc, otwierającej drogę do rewizji fundamentów horroru, zbliżonej do tego, czego dokonał Eggers w Czarownicy.

Objawienie grozy

Midsommar 2019 reż Ari Aster

Siła horroru pogańskiego tkwi w jego zdolności do uruchamiania uniwersalnego lęku przed demonicznym, antytetycznym dla codziennego ładu zagrożeniem, budzącym równocześnie fascynację rytualno-okultystyczną otoczką. W wynaturzeniu religijnej symboliki i dokonywanej przez filmowe sekty profanacji sfery sakralnej jest coś intrygująco perwersyjnego, coś, co w niepokojący sposób intuicyjnie porusza i podważa potoczne postrzeganie świata. Najlepsze dzieła gatunku podają w wątpliwość religijno-społeczny porządek, sprowadzając zło do działań słabych, okrutnych i zepsutych ludzi, którzy w ostatecznym rozrachunku stanowią horyzont bosko-diabelskich zmagań. W Kulcie nie chodzi przecież o to, czy mieszkańcy wyspy mają słuszność w swoim kulcie, czy ich bóstwo istnieje i spełni ich prośby, tak samo jak nie chodzi o to, czy Bóg zbawi Howiego – sednem filmu Hardy’ego jest to, że każdy kult realizuje się przez człowieka. To mroczny potencjał ludzkich działań odwołujących się do sfery nadprzyrodzonej jest ostatecznie źródłem lęku przed naruszeniem porządku – i dlatego tkwi w nim tak duży potencjał.

Horror pogański jest więc formą rozważania relacji pomiędzy triadą świat–człowiek–zło, która wyłania się z gwałtownego zestawiania przeciwstawnych porządków. Gatunek rozpoznaje pewien paradoks tkwiący w wykorzystywanej scenerii i symbolice, wykorzystując go jako swoje kreatywne paliwo. Patrząc na skonwencjonalizowany rytuał religijny wpisany w społeczną normę, odczujemy, że jest on pusty, ale równocześnie odczytamy z niego możliwość zaistnienia pewnej witalnej energii duchowej. W pogańskim horrorze ten rozdźwięk ulega zniwelowaniu przez wypełnienie rytualnej pustki realnym żywiołem mistycznym, kultową antytezą chrześcijaństwa. Jest to rodzaj radykalnej, perwersyjnej fantazji na temat spotkania z magiczną mocą wiary, w której odkryte zostaje, że w centrum tego wszystkiego znajduje się człowiek, nadający sens i kształt rzeczom oraz będący ostatecznym źródłem zarówno dobra, jak i zła. Przy tym nie jest to już ten sam człowiek, co na początku – ten, którego ujawnia horror pogański, jest istotą dziwaczną, jakby wynaturzoną, piękną i podłą zarazem. Na tym paradoksie opiera się cała istota i ostateczne osiągnięcie nurtu pogańskiego w kinie grozy.

Tego rodzaju odkrycie niejednoznaczności centralnej roli człowieka w obliczu pogańskich rytuałów, demonicznego zła i tajemniczych sekt jest czymś, czego warto poszukiwać w kolejnych filmach podejmujących te wątki. Objawienie tej grozy jest tym silniejsze, im efektowniejsza i bardziej spektakularna jest symbolika i scenografia, w której się ją umieszcza. Film oparty na wyrazistych motywach ludowych może stać się sam w sobie rytuałem wywołującym takie szczególne doznanie intuicyjnego strachu konfrontacji z naturą zła. W tym kontekście zbudowane na pogańskich motywach Midsommar może stać się ukoronowaniem dążeń podgatunku do wywołania doświadczenia pierwotnego mistycyzmu i za jego pośrednictwem sugestywnego ukazania niejednoznacznej relacji między człowiekiem, konstrukcją świata a złem. Do osiągnięcia takiego ekstatycznego efektu konieczna jest spora dawka reżyserskiej brawury, podjęcie ryzyka wniknięcia w ludowy klimat, niesamowitość rytuału i oddanie ludzkiej percepcji tego świata. Nowy film Astera powinien być filmowym doświadczeniem w dosłownym sensie – dialogującym z tradycją kinowym rytuałem. Pozostaje zatem czekać na obchody Środka Lata, by sprawdzić, czy tak będzie.

Avatar

Tomasz Raczkowski

Antropolog, krytyk, praktyk kultury filmowej. Entuzjasta kina społecznego, brytyjskiego humoru i horrorów. W wolnych chwilach namawia znajomych do oglądania siedmiogodzinnych filmów o węgierskiej wsi.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA