5 najlepszych komedii JULIUSZA MACHULSKIEGO
Tradycja komediowa jest jednym z najbardziej charakterystycznych zjawisk w polskim kinie. Stanisław Bareja, Sylwester Chęciński, Tadeusz Chmielewski – to nazwiska, których dzieła przetrwały pokolenia, a kultowe skecze i gagi z tych filmów żyją własnym życiem także dziś. Kontynuatorem tej tradycji stał się Juliusz Machulski, którego często nazywa się królem polskiej komedii. I choć wraz z wiekiem zdaje się nieco tracić kontakt z poczuciem humoru współczesnej widowni, wciąż ma mnóstwo pomysłów na to, jak bawić bywalców kin. Najnowszym dowodem na to jest Volta, utrzymana w ulubionym przez Machulskiego klimacie gangstersko-złodziejskim.
Bez względu na to, czy najnowsze dzieło twórcy Vabank (swoją drogą ciekawa aliteracja pomiędzy pierwszym i ostatnim jak na razie filmem reżysera) ostatecznie przypadnie widzom i krytykom do gustu, jego wkład w rozwój polskiej komedii jest trudny do przecenienia. Na przezabawnych filmach Machulskiego wychowało się już kilka pokoleń rodaków, a mimo niespecjalnie udanej Ambassady (2013) na kolejne projekty reżysera wciąż czeka się z ogromnym zainteresowaniem. Nic dziwnego – na liście najpopularniejszych polskich komedii znajdziemy co najmniej kilka filmów z dorobku Machulskiego. Przez długi czas każda kolejna komedia reżysera stanowiła kamień milowy w rozwoju tego gatunku w Polsce. Ale która z nich jest najlepsza? Znalezienie odpowiedzi na to pytanie to niemal misja niemożliwa, ale pokusiłem się o stworzenie rankingu 5 najlepszych komedii Juliusza Machulskiego.
- Kiler (1997)
Podobne wpisy
W towarzystwie tak znakomitych i cenionych przez Polaków dzieł Kiler wygląda jak ubogi kuzyn, ale przaśność i powierzchowność kolejnej przestępczej komedii Machulskiego okazuje się tylko pozorna. W istocie opowieść o Jurku Kilerze (będący wówczas na gigantycznej fali wznoszącej Cezary Pazura) była satyrą na mit „od pucybuta do milionera”, ale w wydaniu rodzimej gangsterki. W Kilerze aż roi się od oportunistów, mało kompetentnych policjantów, gapowatych przestępców i dziennikarskich hien, a wszystko to – choć przedstawione w mocno krzywym zwierciadle – wydaje się bardzo, ale to bardzo rzeczywiste.
Kiler to na poziomie językowym najbardziej wulgarny z przedstawionych tu tytułów, ale też taki, który wygenerował dla polskiej mowy potocznej dziesiątki przezabawnych fraz. Wiele z nich zawdzięczamy niezrównanemu Januszowi Rewińskiemu, który skradł serca widzom jako bezkompromisowy gangster Siara, ale przecież niezwykły talent komediowy potwierdził w Kilerze choćby Jan Englert, że o kolejnych rewelacyjnych rolach Jerzego Stuhra i Kasi Figury nie wspomnę. Machulski wymieszał sprawdzonych współpracowników z zupełnie nowymi (Pazura) i stworzył – po raz kolejny! – znakomity zespół aktorski, który także 20 lat po premierze śmieszy i bawi.
- Vabank (1981)
Jeśli debiutujesz w wieku 26 lat niezwykle dojrzałym gatunkowo filmem, to musisz być reżyserem wyjątkowym. I nie ma znaczenia, że jesteś synem uznanego polskiego aktora – ktoś nieutalentowany nie potrafiłby zapanować nad znacznie starszą ekipą aktorską, złożoną z prawdziwych tuzów: Jana Machulskiego, Leonarda Pietraszaka i Witolda Pyrkosza. Vabank był rozrywką na poziomie, który polskie kino osiągało rzadko, a w na przełomie lat 70. i 80. sięgało jeszcze rzadziej. Rodzimi filmowcy – nie bez słuszności zresztą – w większości poświęcali się misji kontestowania totalitarnego systemu poprzez kino moralnego niepokoju, z rzadka oddając się mniej autorskim projektom. Machulski junior na swój debiut wybrał historię czysto gatunkową, którą napisał jeszcze na studiach reżyserskich w łódzkiej Filmówce, i okazało się to strzałem w dziesiątkę. „Chciałem udowodnić, że w Polsce można zrobić dobry film kryminalny” – mówił wówczas debiutant, ale zamiast rozwiązywać na ekranie klasyczną zagadkę zbrodni, postawił na pastisz konwencji kina gangsterskiego. Andrzej Kołodyński na łamach „Kina” w styczniu 1983 roku porównywał Vabank do Żądła (1973) George’a Roya Hilla i było to zestawienie tyleż trafne, co dla debiutującego reżysera nobilitujące.
Nieco mniej cytatogenny niż późniejsze komedie Machulskiego, Vabank opiera swój humor na niezwykłej dynamice relacji bohaterów. Trudno wymienić wszystkie zabawne wymiany zdań pomiędzy głównym bohaterem, kasiarzem Kwinto (Machulski senior), a jego starym współpracownikiem Duńczykiem (Pyrkosz), a przecież także bracia Moks i Nuta (Jacek Chmielnik i Krzysztof Kiersznowski), początkujący oszuści, dostarczają mnóstwa zabawnych sytuacji. Akcja w debiucie Machulskiego zawiązuje się szybko i nie zwalnia ani na chwilę, co też stanie się później domeną „króla polskiej komedii”. Syn znakomitego aktora okazał się nie tylko wytrawnym reżyserem, ale też zdolnym scenarzystą, który lekką, ale też skonstruowaną w zgodzie z najlepszymi gatunkowymi wzorami historią solidnie zapracował na miano „objawienia polskiego kina”.