5 FILMÓW DO OBEJRZENIA ZAMIAST “NOWEGO OBLICZA GREYA”. Ekranowe dzikie żądze
Fascynuje mnie fenomen książek E. L. James oraz ich ekranizacji. W bibliotekach, mimo wielu egzemplarzy tej powieści, na wypożyczenie trzeba było czekać miesiącami, zapisując się w kolejkach. Bilety na filmy rezerwować można już kilka tygodni przed premierą, a przez pierwsze tygodnie wyświetlania sale są pełne. Mówi się, że ta seria otworzyła kobiety seksualnie, poruszyła temat tabu i tak dalej. Zastanawiam się jednak, gdzie trzeba żyć, aby taka fabuła rzeczywiście powodowała szybsze bicie serca. XIX-wieczne pensjonarki z pewnością byłyby od lektury 50 twarzy Greya mokre, ale dziś? Jak pisał mój redakcyjny kolega Grzegorz Fortuna w recenzji Ciemniejszej strony Greya, “seks wygląda tu mniej zachęcająco niż w podręczniku do życia w rodzinie wydanym przez katolickich konserwatystów”. Współczuję wszystkim panom, którzy będą zaciągani do kina przez swoje drugie połówki, bo te produkcje są po prostu słabe – to już nie chodzi o to, aby były ambitne, ale po prostu przyjemnie się je oglądało, były seksowne, frywolne, może (zamierzenie) zabawne. A dostajemy jedno wielkie nic.
Jeśli wciąż zastanawiacie się, czy kupić bilet, może jednak sobie odpuśćcie. Dużo fajniejszą opcją będzie sięgnięcie po inny film – coś naprawdę seksownego, co spodoba się i jemu, i jej. Poniżej 5 zmysłowych propozycji, które będą świetną alternatywą dla nowej produkcji o nudnym panu, który lubi sado-maso, i jego jeszcze nudniejszej dziewczynie.
Sekretarka
Przyznam szczerze – przed seansem nie wiedziałem o tym filmie dosłownie nic i po pierwszych 15 minutach myślałem, że będzie to kolejna głupia komedyjka. Coś o początkującej sekretarce, która nie może dogadać się ze swoim szefem. Jak bardzo się myliłem! To, co dzieje się na ekranie później, dla wielu widzów będzie niemałym zaskoczeniem. Nie mamy do czynienia z typową, schematyczną parą. Ona właśnie wyszła ze szpitala psychiatrycznego, a on… cóż, lubuje się w seksualnych perwersjach (delikatnie mówiąc). Pewnego razu, w ramach swoistej kary za błąd w pisaniu na maszynie, daje swojej podwładnej klapsa. Ona jednak nie pójdzie na policję, do mediów, nie schowa się z płaczem w łazience – będzie chciała więcej.
Ten niepoprawny scenariusz jest intrygujący, seksowny, ale jednocześnie lekki, zabawny, może nawet nieco absurdalny. Tego chyba właśnie zabrakło w 50 twarzach Greya – bo przecież takiej fabuły nie można traktować do końca poważnie. Z pewnością nie wszystkie pary mogą sięgnąć po ten tytuł w ramach walentynkowego seansu, ale ci, którzy są choć trochę otwarci, powinni się świetnie bawić z Sekretarką. Znakomita rola Maggie Gyllenhaal (dlaczego ona nie została choćby nominowana do Oscara?) dopełnia dzieła. Jeśli nie podoba wam się seria o różnych twarzach pewnego pana, to może być dobra alternatywa. Co ciekawe, grany przez Jamesa Spadera główny bohater nazywa się… E. Edward Grey.
Żar ciała
Podobne wpisy
To właśnie Żar ciała rozpoczął wielką karierę Kathleen Turner, która w tym filmie wciela się w tajemniczą, niebezpieczną piękność, planującą zabójstwo męża. Jej kochanka zagrał William Hurt. Szkoda, że o tym tytule zapomniano. To wartościowa produkcja, będąca połączeniem mrocznego kina lat czterdziestych z szaloną energią lat osiemdziesiątych. W odróżnieniu od Nowego oblicza Greya, kicz w tym filmie jest w dobrym guście.