5 najlepszych ról HEATHA LEDGERA. Przedwczesna legenda?
3. Joker, Mroczny Rycerz (2008), reż. Christopher Nolan
Podobne wpisy
Jak już wspominałem przy okazji tekstu o Jaredzie Leto, Jack Nicholson jest dla mnie niedościgniony w roli Jokera. Na drugim miejscu plasuje się Leto, a tuż za nimi trochę nerwowo krąży Ledger. Tutaj wylądował na całkiem niezłym trzecim miejscu, bo jego wersja Jokera na tle całej jego twórczości aktorskiej wypada bardzo dobrze. Jedynie na tle pozostałych dwóch Jokerów grzeje tyły, ale tylko ze względu na deczko przerysowany, a przez to zbyt dramatyczny, sposób gry (oblizywanie ust, częste przełykanie śliny, kiwanie głową, nerwowe tiki itp.). Na całe szczęście Ledger ostatecznie nie przegiął i z dramatycznej historii swojej postaci Jokera nie zrobił patetycznego czarnego charakteru, który wykrzykuje do kamery „straszliwe” frazesy, a chwilami był blisko. Cały Mroczny Rycerz niestety w nie obfituje, a jednak Ledger aż do końca dzielnie się przed nimi broni i wypada najlepiej ze wszystkich postaci w filmie, chociaż daleko mu do charakterologicznej doskonałości Nicholsona. Nie jest również tak naturalny jak Leto. Mimo to roztacza wokół siebie atmosferę niepokoju, którą Ledger nosił w sobie jako człowiek.
2. Dan, Candy (2006), reż. Neil Armfield
Nieco delikatniejsza wersja wychowawczej opowieści o tym, czym się kończy ćpanie, co nie znaczy, że mniej straszna niż np. Requiem dla snu Aronofsky’ego. Na pewno bardziej symboliczna, mniej naturalistyczna i dodatkowo wprowadzająca znacznie mocniej element uczuciowy między głównymi bohaterami. To właściwie film o miłości, tyle że niszczonej przez nałóg. W tej roli Ledger sprawdził się nad wyraz dobrze. Zagrał sugestywnie kolejne etapy rozstawania się z życiem na własne życzenie. Odtwarzany przez niego Dan zatrzymał się dopiero tuż nad krawędzią. Ledger poszedł o krok dalej. Na ile odgrywał siebie i swój problem z egzystencją, trudno stwierdzić. W momencie produkcji filmu nie zostało mu jej wiele, a tu jak na ironię przytrafiła mu się rola, która powinna wstrząsnąć również nim. Jak jednak pokazał Neil Armfield, do zauważenia tego ostatniego momentu szansy trzeba mieć po prostu duże szczęście, jeśli zaszło się już tak daleko.
1. Ennis Del Mar, Tajemnica Brokeback Mountain (2005), reż. Ang Lee
Najważniejszą rolą w karierze niejednokrotnie okazuje się ta prezentująca bohatera uwięzionego przez jakiś wewnętrzny konflikt, potęgowany przez niezgodność jego zachowania z regułami obowiązującymi w jego otoczeniu. Kończy się to często tragicznie, albo mentalnym nieszczęściem, albo nawet zbrodnią. Wiele razy widzieliśmy takie tragedie miłosne w filmach, ale nie w czysto męskim wykonaniu. I ta właśnie niezgodność filmu z wdrukowanym w naszą kulturę wzorcem nakazywanego zachowania się wobec tej samej płci jest ogromną siłą Brokeback Mountain. Ledger nie jest gejem, ale jednocześnie znakomicie geja potrafi zagrać, bo nikt, kto nie zna jego tajemnicy, posługując się stereotypowym wizerunkiem homoseksualisty-cioty, nie rozpozna w nim geja. To jest właśnie genialne sedno przekazu filmu Anga Lee – pociąg seksualny i miłość dwóch mężczyzn w swojej mentalnej i odczuwalnej istocie są identyczne z odczuciami i mechanizmami zachodzącymi u heteroseksualistów. Odmienne bywają jedynie biologiczne technikalia. Ledger wraz ze swoim filmowym partnerem Jakiem Gyllenhaalem genialnie pokazali, jak niewidoczni i NORMALNI są homoseksualiści.