PREMIERY FILMOWE 2021, które TRZEBA zobaczyć w kinie

Szybcy i wściekli 9 (reż. Justin Lin)
Jesteście fanami perypetii niespokrewnionych ze sobą członków rodziny Toretto? Jeśli tak, to chyba nie muszę was przekonywać do wybrania się na najnowszą odsłonę ich przygód, ale i tak to zrobię. Już sam zwiastun zapowiada, że tym razem twórcy starają się jeszcze bardziej przeskoczyć rekina – do spadochronowych zrzutów samochodów czy deszczu aut z wieżowców dodają napęd rakietowy, jazdę po rozpadającym się moście i bujanie się pojazdem na linie niczym zmotoryzowany Tarzan. Jeszcze wam mało? No cóż, zapomniałem o najważniejszym – Han (Sung Kang) wraca.
Top Gun: Maverick (reż. Joseph Kosinski)
Trudno powiedzieć, na ile próba wskrzeszenia marki wynika z czyjejś inicjatywy artystycznej, a na ile z zapędów Toma Cruise’a do zdominowania współczesnego kina akcji, ale trzeba przyznać – zaprezentowane materiały robią wrażenie. Szczególnie pod względem audiowizualnym, gdyż sam oglądany swego czasu na wielkim ekranie zwiastun już wgniatał w fotel. Niezależnie od tego, jak w praniu wypadnie fabuła, choćby ze względu na widowiskowość filmu warto go zobaczyć właśnie z takiej perspektywy. A jeśli dodatkowo czujecie sympatię do wracających po latach bohaterów – chyba nie będziecie mieli wyboru.
Candyman (reż. Nia DaCosta)
Oryginał do dzisiaj robi wrażenie swoim mrokiem i przytłaczającą atmosferą, a dla miłośników horrorów jest pozycją obowiązkową. Na tę chwilę nie jesteśmy w stanie określić, w jakim stopniu zostało to przeniesione na współczesną odsłonę serii, ale wygląda na to, że nie mamy tu do czynienia jedynie ze skokiem na kasę. Obecność Jordana Peele’a na stołku producenckim i scenariuszowym oraz Nii DaCosty (twórczyni Little Woods) na reżyserskim sugerują projekt ambitny, zaangażowany społecznie i dopieszczony pod względem estetycznym. Wielbiciele pozycji grozy dotychczas musieli ratować się VOD i streamingami, dlatego to będzie najlepsza możliwa okazja do powrotu na sale kinowe.
The Suicide Squad (reż. James Gunn)
Podobne wpisy
Swój najnowszy projekt James Gunn określa jako komedię wojenną, w której trup ściele się gęsto, a bohaterowie umierają na najbardziej wymyślne i krwawe sposoby, jakie tylko przyszły mu do głowy. Jak sam stwierdził, nie powinniśmy się do nich specjalnie przywiązywać. I chyba nie kłamie, bo zaprezentowane materiały zwiastują naprawdę szalone akcje i mnóstwo czarnego humoru, z którego zresztą reżyser słynie. Wygląda na to, że będzie to komiksowy, przegięty i nadspodziewanie brutalny film, który pozwoli zapomnieć o pierwszej, tragicznej próbie podejścia do marki. Biorąc pod uwagę wcześniejsze dokonania twórcy, wydaje mi się, że w DC nie mogli wybrać lepiej.
Mission: Impossible 7 (reż. Christopher McQuarrie)
O tym filmie słyszeliśmy już wielokrotnie – począwszy od krótkich zapowiedzi marketingowych, przez chęć wyburzenia mostu w Polsce, po niedawną kłótnię Toma Cruise’a z ekipą pracującą przy jego produkcji. Z dotychczas udostępnionych informacji wynika, że kolejna odsłona niezwykle popularnego cyklu stawia kaskaderską poprzeczkę jeszcze wyżej, a główny aktor ponownie daje popis swoich umiejętności. I choć wciąż niewiele (żeby nie powiedzieć – nic) wiadomo o fabule produkcji, to nie ma wątpliwości, że czeka nas spektakularne, przekraczające ograniczenia ludzkiego organizmu kino akcji ze znanym i lubianym bohaterem.
Dla fanów kina artystycznego: Nomadland (reż. Chloé Zhao) i Minari (reż. Lee Isaac Chung)
Zgodnie z obietnicą ze wstępu umieszczam w zestawieniu także pozycje przeważnie pomijane przez szeroką publikę, możliwe do zobaczenia głównie w kinach studyjnych. Tym razem polecę Nomadland – historię współczesnej nomadki (w tej roli Frances McDormand), która po utracie domu wyrusza w podróż po Ameryce. O filmie mówi się w kontekście Oscarów i wygląda na to, że rzeczywiście zgarnie kilka nominacji, a być może także statuetek. Tymczasem Minari to przygotowana przez A24 (rekomendację samą w sobie) opowieść o koreańskiej rodzinie imigrantów planujących przeżyć swój amerykański sen na nowej ziemi. Możemy więc spodziewać się prostego w założeniach, ale poruszającego i chwytającego za serce filmu. Jak głosi udostępniony przez A24 plakat: „To jest film, którego teraz potrzebujemy”. I ja im wierzę.
Oczywiście tytuł zestawienia należy wziąć w nawias. Musimy pamiętać o zasadzie „bezpieczeństwo przede wszystkim” i każdy powinien decydować za siebie, jeśli chodzi o to, czy chce obejrzeć powyższe produkcje właśnie na sali kinowej, wśród innych osób. Po prostu prezentuję tu filmy, które w moim przekonaniu najlepiej wypadną na wielkim ekranie, gdzie otrzymamy najwyższą możliwą jakość audiowizualną za nieznaczną cenę biletu. Zakładając, że będzie gdzie je zobaczyć do tamtej pory.
A co wy zdecydujecie? Udacie się do kina czy poczekacie na streaming? Na jakie tytuły czekacie najbardziej?