search
REKLAMA
Zestawienie

POWIEŚCI SCIENCE FICTION, które powinny zostać ZEKRANIZOWANE

Odys Korczyński

2 maja 2020

REKLAMA

Kurt Vonnegut, Pianola

Tacy myśliciele jak Seneka, Anaksymander czy Heraklit wierzyli w wieczny powrót, czyli apokatastazę. Koncepcję przejęli oczywiście od Egipcjan. Dlaczego “oczywiście”? Gdyż kultura egipska w owym czasie była nośnikiem mnóstwa koncepcji rozwijanych potem przez filozofię grecką, a także doktrynę wczesnochrześcijańskiego Kościoła. Koncepcja wiecznego powrotu (odrodzenia się, zmartwychwstania) podtrzymuje religię chrześcijańską do dzisiaj, ale wymyślili ją tzw. poganie – cóż za ironia. Piszę o tym dlatego, żeby pokazać, jak ważna jest to kategoria w naszej kulturze w ogóle, niezależnie od tego, do stworzenia jakich fantastycznych i niemających nic wspólnego z prawdą doktryn została użyta. Stanowi ona również trzon powieści Kurta Vonneguta Pianola. I jeśliby ktokolwiek porwał się na zrealizowanie na jej podstawie filmu, żeby był to film dobry, musiałby w jakiś sposób pokazać koncepcję wiecznego powrotu. Vonnegut postawił tezę, że apokatastaza jest nie tylko pomysłem starożytnych, ale immanentną cechą homo sapiens. Cokolwiek więc zrobi jednostka (w książce dr Paul Proteus walczący o wolność dla zniewolonych przez maszyny ludzi), i tak w końcu wszystko powróci do starego układu. Maszyny „odżyją” i zajmą należne im miejsca, aż do czasu, gdy ktoś znów się przeciwko nim zbuntuje, i tak po wieczność. Czy oznacza to, że ludzki gatunek jest najniebezpieczniejszym pasożytem na Ziemi? Czy po prostu jesteśmy niewolnikami determinizmu?

Wilfrid Lupano, Jean-Baptiste Andréae, Azymut

Francuscy twórcy są moim odkryciem sprzed dwóch lat. Do tej pory na polskim rynku ukazały się cztery tomy Azymutu, z tym że na czwarty trzeba było długo czekać. Kiedy już straciłem nadzieję, że ktoś przejmie serię od Wydawnictwa Komiksowego, pojawiła się oficyna Kurc. Ku mojej radości czwarty tom wyszedł, wraz ze wznowieniami poprzednich, w których tłumacz dokonał kilku zmian dość istotnych z punktu widzenia nazewnictwa. Liczę na to, że jeszcze w tym roku piąta część uzupełni lukę na mojej półce. Co zaś do ekranizacji, jakże mało w dzisiejszym kinie mamy mieszanki science fiction z cyberpunkiem, purnonsensem oraz kinem Nowej Przygody. Myślę, że z pomysłów Lupano mógłby z powodzeniem czerpać Terry Gilliam. Wielkie kobiety o rubensowskich kształtach (a nawet jeśli nie, to o wydatnych piersiach), wymyślne wszechświaty, przerośnięte owady, inteligentnie zaprojektowana mechanika, spora dawka niekonwencjonalnego podejścia do praw fizyki, no i ciekawa podróż w poszukiwaniu zaginionego bieguna północnego, a może nawet samego Pożeracza Czasu. Mogłaby z tego kalejdoskopu wyobraźni powstać niezła opowieść soft science fiction.

Jacek Dukaj, Czarne oceany

Chcielibyście mieć wszczepkę? Nie wierzę, że nie. Pewnie zaczęlibyście od ulepszeń pamięci i wzroku. W kolejności przyszedłby czas na słuch. A wszystko z reguły po to, żeby zapewnić sobie lepszą pozycję społeczną, zarabiać więcej oraz wiedzieć o innych więcej, a tę wiedzę wykorzystać w różnych celach. W istocie na tym polegają wojny ekonomiczne, które są toczone w znakomitej i semantycznie niełatwej powieści Jacka Dukaja Czarne oceany. Ale to, że jest trudna, stanowi charakterystyczną cechę pisarstwa autora. Celowo więc nie wybrałem do ekranizacji na przykład Lodu. Zapewne te ponad 1000 stron tekstu stanęłoby ością w gardle u większości scenarzystów. Czarne oceany są o wiele spójniejsze fabularnie i przy odrobinie talentu scenopisarskiego można by na ich podstawie napisać scenariusz polityczno-ekonomicznego filmu z gatunku hard sci-fi. Osobną kwestią jest takie zbudowanie fabuły, żeby z jednej strony nie utracić intelektualnego stylu wypowiedzi pisarza, a z drugiej przetłumaczyć go na język filmu, który powinien na siebie zarobić, a nie być dziełem niszowym, zrealizowanym wyłącznie z powodu czyichś artystycznych ambicji. Dukaj zasługuje na komercyjny świat dobrego kinowego science fiction dla oczytanych widzów, które jednocześnie może być zachętą dla tych mniej zaznajomionych z gatunkiem, żeby zacząć tę fantastyczną podróż. Czarne oceany, podobnie jak pisarstwo Ursuli K. Le Guin, zadają kłam stwierdzeniom niektórych miłośników nauk humanistycznych, że sci-fi nadaje się wyłącznie dla dzieci lub niezbyt dojrzałych widzów (czytelników).

Odys Korczyński

Odys Korczyński

Filozof, zwolennik teorii ćwiczeń Petera Sloterdijka, neomarksizmu Slavoja Žižka, krytyki psychoanalizy Jacquesa Lacana, operator DTP, fotograf, retuszer i redaktor związany z małopolskim rynkiem wydawniczym oraz drukarskim. Od lat pasjonuje się grami komputerowymi, w szczególności produkcjami RPG, filmem, medycyną, religioznawstwem, psychoanalizą, sztuczną inteligencją, fizyką, bioetyką, kulturystyką, a także mediami audiowizualnymi. Opowiadanie o filmie uznaje za środek i pretekst do mówienia o kulturze człowieka w ogóle, której kinematografia jest jednym z wielu odprysków. Mieszka w Krakowie.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA