Postaci, z których ŚMIERCI się UCIESZYLIŚMY
Nie wypada cieszyć się z cudzej śmierci… chyba że mówimy o śmierci fikcyjnej postaci. Niektórym bohaterom filmowym po prostu życzy się jak najgorzej – są tak irytujący, głupi lub źli. Z których ekranowych śmierci cieszyliśmy się najbardziej?
Uwaga na spoilery – czytacie na własną odpowiedzialność.
Joffrey, Gra o tron (2011-2019)
Gra o tron obfitowała w piękne sceny zemsty i poetyckiej sprawiedliwości. Wszyscy czekaliśmy na upadek Ramsaya, Waldera Freya czy Góry. Jeśli chodzi jednak o najbardziej satysfakcjonujące śmierci z tego serialu, to król jest tylko jeden: Joffrey Baratheon, pierwszy tego imienia. Żadna inna postać z Gry o tron nie była tak obrzydliwie podła, głupia, żałosna, pozbawiona klasy i zwyczajnie zła. Przez niemal cztery sezony musieliśmy znosić młodocianego króla sadystę i jego znęcanie się nad Sansą oraz Tyrionem. Kiedy Joffrey został otruty na własnym weselu, chyba nikt z widzów nie czuł z tego powodu żalu. Jedyne, czego ewentualnie można było żałować, to tego, jak stosunkowo szybka i bezbolesna śmierć spotkała tego nastoletniego tyrana.
Członkowie sekty, Mandy (2018)
Jedyny w swoim rodzaju film Panosa Cosmatosa jest w swoim schemacie narracyjnym klasyczną opowieścią o zemście. Ale jaka to jest zemsta! Doprawdy trudno wskazać najbardziej satysfakcjonującą śmierć, jaką zadaje szalejący i biorący odwet za brutalne zabójstwo żony Nicolas Cage. Ostatnie pół godziny filmu to rzeź na psychodelikach i surrealistyczny teatr okrucieństwa. Potraktowanie jednego z sekciarzy piłą łańcuchową? Zgniecenie czaszki guru gołymi rękami? Zrozpaczony mąż nie troszczy się o humanitaryzm, kiedy to jednego po drugim kasuje degeneratów, którzy spalili żywcem jego ukochaną kobietę.
Clarence Boddicker, RoboCop (1987)
Klasyk Paula Verhoevena bazuje na podobnym chwycie co Mandy: najpierw „poniewiera” głównym bohaterem, skutecznie wywołując w nas współczucie, byśmy w dalszej części filmu kibicowali mu w jego zemście. Kiedy dobry policjant, Alex Murphy, „zmartwychwstaje” jako potężny RoboCop i w końcu odkrywa zapomnianą prawdę o samym sobie, trzymamy kciuki, by krwawo rozprawił się ze sprawcami swojego nieszczęścia. I chyba niczyja śmierć nie daje takiej satysfakcji jak śmierć Boddickera, okropnego przywódcy gangu, zdemoralizowanego i sadystycznego, który z chorą satysfakcją pastwił się nad konającym policjantem. Jego karą za to przewinienie okazało się bliskie spotkanie z kolcem RoboCopa i zrzucenie do brudnej wody.
Skaza, Król Lew (1994)
Podobne wpisy
Ten, który złamał miliony dziecięcych (i nie tylko) serc, zabijając Mufasę, po prostu musiał się znaleźć w tym zestawieniu. Skaza z wyrachowaniem zwabił swojego brata w pułapkę, by zrzucić go ze skały wprost pod kopyta pędzących antylop, a po jego zamordowaniu ogłosić się królem. Wszystko to wydarzyło się na oczach malutkiego Simby. Jednak kiedy lwiątko dorosło, postanowiło wymierzyć sprawiedliwość własnymi pazurami. Wspaniale było obserwować, jak Skaza ginie w podobny sposób, w jaki wcześniej zadał śmierć własnemu bratu. Jako dziecko darzyłam Skazę czystą nienawiścią. Jednak kiedy dzisiaj myślę o tej postaci, uważam ją za najciekawszą w całym filmie, pełną goryczy i nieszczęśliwą. Być może nawet troszkę tragiczną?
Gerard Nowak, Dług (1999)
Postać wykreowana przez Andrzeja Chyrę to być może najlepszy czarny character polskiej kinematografii. Gerard Nowak to po prostu uosobienie zła, personifikacja wszystkiego, co w rodzimej transformacji było najgorsze. Kiedy pojawia się na ekranie, by maltretować parę głównych bohaterów i ich bliskich, budzi w widzach autentyczny strach. Dlatego nie potępiamy udręczonych “dłużników”, kiedy postanawiają wziąć sprawy w swoje ręce i zamordować prześladowcę. Razem z nimi czujemy ulgę, gdy umiera. Ale też doskonale rozumiemy wyrzuty sumienia postaci granej przez Roberta Gonerę, które dopadają go po zabójstwie.
Eric Paice, Dopaść Cartera (1971)
Ten obraz został kiedyś uznany za najlepszy brytyjski film w historii. Czy można się temu dziwić? Po niemal 50 latach Dopaść Cartera nie straciło nic ze swojej klasy. Razem z głównym bohaterem, gangsterem granym przez Michaela Caine’a, zagłębiamy się w zagadkę śmierci jego brata. Sprawa staje się coraz bardziej skomplikowana, a zakres osób w nią zamieszanych – coraz szerszy. Z miarowego śledztwa wyłania się obraz zdegenerowanej lokalnej społeczności. A na końcu, kiedy Carter odkrywa już, kto przede wszystkim stał za śmiercią jego brata, obserwujemy jego zemstę. I z zaciśniętym gardłem śledzimy, gdy krok po kroku zabija Erica w podobny sposób, jak on zabił jego brata. Goodbye, Eric!