Uwaga na spoilery – czytacie na własną odpowiedzialność.
Gra o tron obfitowała w piękne sceny zemsty i poetyckiej sprawiedliwości. Wszyscy czekaliśmy na upadek Ramsaya, Waldera Freya czy Góry. Jeśli chodzi jednak o najbardziej satysfakcjonujące śmierci z tego serialu, to król jest tylko jeden: Joffrey Baratheon, pierwszy tego imienia. Żadna inna postać z Gry o tron nie była tak obrzydliwie podła, głupia, żałosna, pozbawiona klasy i zwyczajnie zła. Przez niemal cztery sezony musieliśmy znosić młodocianego króla sadystę i jego znęcanie się nad Sansą oraz Tyrionem. Kiedy Joffrey został otruty na własnym weselu, chyba nikt z widzów nie czuł z tego powodu żalu. Jedyne, czego ewentualnie można było żałować, to tego, jak stosunkowo szybka i bezbolesna śmierć spotkała tego nastoletniego tyrana.
Jedyny w swoim rodzaju film Panosa Cosmatosa jest w swoim schemacie narracyjnym klasyczną opowieścią o zemście. Ale jaka to jest zemsta! Doprawdy trudno wskazać najbardziej satysfakcjonującą śmierć, jaką zadaje szalejący i biorący odwet za brutalne zabójstwo żony Nicolas Cage. Ostatnie pół godziny filmu to rzeź na psychodelikach i surrealistyczny teatr okrucieństwa. Potraktowanie jednego z sekciarzy piłą łańcuchową? Zgniecenie czaszki guru gołymi rękami? Zrozpaczony mąż nie troszczy się o humanitaryzm, kiedy to jednego po drugim kasuje degeneratów, którzy spalili żywcem jego ukochaną kobietę.
Klasyk Paula Verhoevena bazuje na podobnym chwycie co Mandy: najpierw „poniewiera” głównym bohaterem, skutecznie wywołując w nas współczucie, byśmy w dalszej części filmu kibicowali mu w jego zemście. Kiedy dobry policjant, Alex Murphy, „zmartwychwstaje” jako potężny RoboCop i w końcu odkrywa zapomnianą prawdę o samym sobie, trzymamy kciuki, by krwawo rozprawił się ze sprawcami swojego nieszczęścia. I chyba niczyja śmierć nie daje takiej satysfakcji jak śmierć Boddickera, okropnego przywódcy gangu, zdemoralizowanego i sadystycznego, który z chorą satysfakcją pastwił się nad konającym policjantem. Jego karą za to przewinienie okazało się bliskie spotkanie z kolcem RoboCopa i zrzucenie do brudnej wody.
Ten, który złamał miliony dziecięcych (i nie tylko) serc, zabijając Mufasę, po prostu musiał się znaleźć w tym zestawieniu. Skaza z wyrachowaniem zwabił swojego brata w pułapkę, by zrzucić go ze skały wprost pod kopyta pędzących antylop, a po jego zamordowaniu ogłosić się królem. Wszystko to wydarzyło się na oczach malutkiego Simby. Jednak kiedy lwiątko dorosło, postanowiło wymierzyć sprawiedliwość własnymi pazurami. Wspaniale było obserwować, jak Skaza ginie w podobny sposób, w jaki wcześniej zadał śmierć własnemu bratu. Jako dziecko darzyłam Skazę czystą nienawiścią. Jednak kiedy dzisiaj myślę o tej postaci, uważam ją za najciekawszą w całym filmie, pełną goryczy i nieszczęśliwą. Być może nawet troszkę tragiczną?
Postać wykreowana przez Andrzeja Chyrę to być może najlepszy czarny character polskiej kinematografii. Gerard Nowak to po prostu uosobienie zła, personifikacja wszystkiego, co w rodzimej transformacji było najgorsze. Kiedy pojawia się na ekranie, by maltretować parę głównych bohaterów i ich bliskich, budzi w widzach autentyczny strach. Dlatego nie potępiamy udręczonych „dłużników”, kiedy postanawiają wziąć sprawy w swoje ręce i zamordować prześladowcę. Razem z nimi czujemy ulgę, gdy umiera. Ale też doskonale rozumiemy wyrzuty sumienia postaci granej przez Roberta Gonerę, które dopadają go po zabójstwie.
Ten obraz został kiedyś uznany za najlepszy brytyjski film w historii. Czy można się temu dziwić? Po niemal 50 latach Dopaść Cartera nie straciło nic ze swojej klasy. Razem z głównym bohaterem, gangsterem granym przez Michaela Caine’a, zagłębiamy się w zagadkę śmierci jego brata. Sprawa staje się coraz bardziej skomplikowana, a zakres osób w nią zamieszanych – coraz szerszy. Z miarowego śledztwa wyłania się obraz zdegenerowanej lokalnej społeczności. A na końcu, kiedy Carter odkrywa już, kto przede wszystkim stał za śmiercią jego brata, obserwujemy jego zemstę. I z zaciśniętym gardłem śledzimy, gdy krok po kroku zabija Erica w podobny sposób, jak on zabił jego brata. Goodbye, Eric!