POMIĘDZY AZJĄ I AMERYKĄ. Kto i dlaczego robi lepsze KINO AKCJI?

Szybki przegląd tytułów pozwala zauważyć pierwsze znaczące różnice między tymi filmami. Amerykanie upodobali sobie raczej współczesne historie, umieszczając akcję na ulicach metropolii i niejednokrotnie realizując zdjęcia w prawdziwych plenerach, poza studiem. Bohaterami zwykle byli policjanci i gangsterzy, którzy do porachunków używali broni palnej. Zupełnie inaczej sytuacja wyglądała na Wschodzie. Tutaj kładziono większy nacisk na scenografię, kostiumy i nawiązania do tradycyjnych legend i podań. Zresztą słowo „legenda” pojawiało się w tytułach filmów niejednokrotnie. Filmy te inkorporowały rzecz jasna sztuki walki oraz broń białą – w przypadku Japonii była to kultowa, charakterystyczna katana. Ale to różnice dość oczywiste. Widoczny na pierwszy rzut oka, ale już trudniejszy do analizy jest styl reżyserii i montażu tych obrazów. Chyba najlepiej będzie wyjaśnić to na przykładzie produkcji stojącej na pograniczu dwóch kultur, a jednocześnie będącej początkiem szalonej popularności wschodnich sztuk walki w zachodnim świecie. Mowa o Wejściu smoka, z ostatnią rolą Bruce’a Lee. W tym filmie typowe dla wuxia elementy wymieszano ze standardową amerykańską fabułą. Lee wciela się w tajnego policjanta infiltrującego nielegalne turnieje sztuk walki. O ile choreografia walk stoi tutaj na najwyższym poziomie, o tyle tempo filmu jest bardzo powolne, wręcz usypiające. Postawiono na długie ujęcia, chętnie korzystano z techniki slow motion. W ten sposób poszczególne uderzenia i kopnięcia wyglądają imponująco, podkreślają siłę i zwinność aktorów, jednak film sprawia wrażenie statycznego i mało dynamicznego. Powstałe dwa lata wcześniej, reprezentujące zupełnie inne podgatunki i style, Francuski łącznik i Dotyk Zen wręcz porywają dynamizmem i wartką akcją, wyrafinowanymi ujęciami kamery i szybkim montażem, które przecież dla podkreślania AKCJI są niezbędne.
Podobne wpisy
O ile Kurosawa czerpał inspirację z filmów amerykańskich, o tyle gros amerykańskich filmowców z lat 60., 70., 80. i późniejszych inspirowało się azjatyckim kinem akcji. Ba! Amerykańska Ślepa furia z 1989 roku powstała na bazie scenariusza filmu Zatōichi wyzwany z 1967 roku. Ale przykładów jest o wiele więcej. Amerykanie w latach 80. mieli wręcz obsesję na punkcie „japońszczyzny”. Ninja, katany, gwiazdki shurikem, yakuza, japońska architektura, kodeks Bushidō – wystarczy wybrać losowo dwa amerykańskie filmy sensacyjne z lat 80., a jeden na pewno będzie w mniejszym lub większym stopniu nawiązywał do wymienionych elementów lub je posiadał. Nie zawsze działało to jednak w drugą stronę. Azjaci kontynuowali swoje tradycje – w Chinach kariery rozwijali Jet Li i Jackie Chan (o nim więcej za chwilę), komercyjne sukcesy odnosiły kostiumowe i „tradycyjne” Chińskie duchy, a krótko potem cykl Pewnego razu w Chinach, ale już w Hongkongu sławę i uznanie zdobywał John Woo, który przeniósł baletową choreografię i niemal poetycką narrację z kina „kopanego” do kina „strzelanego”. Jego realistyczne, współczesne historie nawiązywały w pewnym stopniu do klasycznego kina gangsterskiego i opierały się na dualizmie ludzkiego charakteru, a to już ewidentnie cecha kina amerykańskiego.
Amerykanów od zawsze interesowała bowiem ta mroczna część ludzkiej natury. Przestępcy, mordercy i złoczyńcy niemal od początków kina stawali się głównymi bohaterami i często fascynowali publiczność bardziej niż przedstawiciele prawa. Zawsze jednak ponosili karę, co miało być morałem dla widzów. Po 1967 roku i zniesieniu kodeksu Haysa, czyli w czasach większej swobody obyczajowej, ci „źli” mieli już znacznie większe prawa i przywileje. Gangsterzy uwodzili widzów, a oni trzymali za nich kciuki i płakali po ich śmierci. W pewnym momencie nawet figura policjanta uległa moralnemu wypaczeniu, czego przykładem może być porywczy, wulgarny, nadużywający alkoholu i zaufania kobiet Jimmy Doyle z Francuskiego łącznika tudzież brudny Brudny Harry. Warto zwrócić uwagę na obraz z 1974 roku pt. Yakuza. Film wyraźnie zdradza fascynację Amerykanów japońską mafią i jej wewnętrznym kodeksem. Współscenarzystą filmu był Paul Schrader, późniejszy twórca jednego z najciekawszych antybohaterów kina – Taksówkarza – i filmu poświęconego japońskiemu buntownikowi Yukio Mishimie. W tym względzie amerykańskie kino akcji oferuje dużo ciekawszy i bardziej złożony portret bohatera, ze złożonym rysem psychologicznym postaci.