search
REKLAMA
Fantastyczny cykl

PARK JURAJSKI (1993). 25 lat od premiery hitu Stevena Spielberga

Jakub Piwoński

21 czerwca 2018

REKLAMA

Jak swego czasu pisał Zygmunt Kałużyński, intelektualna krytyka wytyka Spielbergowi „barok techniczny”, sugerując, że przedkłada on formę nad treść. Jest to jednak krótkowzroczne założenie, co sam Kałużyński prostuje następującymi słowami: „Spielberg przekształca tematy kultury popularnej, dostosowując je do widowni jednocześnie młodocianej i zarazem dojrzałej. Jest to kino starające się objąć wszystkie generacje oraz dostosować odziedziczone legendy do naszego stulecia”. Dalej dodając, że jest przy tym „nosicielem ideologii”. I trudno o lepsze podsumowanie twórczości autora Szczęk. Spielberg ewidentnie wyznaje zasadę nauki poprzez zabawę. Według mnie główna siła Parku Jurajskiego polega na tym, że pod efektowną warstwą widowiska film skrywa ważne przesłania, dosadnie sformułowane, niezwykle przy tym bliskie tradycji science fiction.

Po pierwsze, film jest emanacją jednego z popularniejszych tematów SF, które Andrzej Kołodyński w książce Dziedzictwo wyobraźni określił mianem mrocznej oazy, a ja z kolei zwykłem określać po prostu zaginionym światem, nawiązując tym samym do słynnej książki Arthura Conan Doyle’a. Nie da się ukryć, że zarówno dzieło szkockiego twórcy, jak i filmy takie jak King Kong, opowiadające o zapomnianej przez Boga i człowieka ziemi, na której ostały się prehistoryczne stworzenia, musiały wywrzeć silny wpływ na Michaela Crichtona. Realizowany przez nie motyw prowadzi do wniosku, że natura ma tę przewagę nad kulturą, że skrywa w sobie wiele tajemnic i jest z zasady tak wielka, że nie jesteśmy w stanie jej kontrolować. Crichton przyznawał także w wywiadach, że jego Park Jurajski jest reakcją na rosnącą pozycję scjentyzmu, rozumianego jako przesadna wiara pokładana w naukę.

Życie znajdzie sposób…

To kieruje zaś do kolejnego przesłania, które w filmie zręcznie wykłada nam doktor Malcolm, postać grana przez Jeffa Goldbluma. W jednej z kluczowych scen filmu, w której główni bohaterowie poznają zarówno ideę, jaką kierował się Hammond, właściciel parku, jak i technologię, jaką wykorzystał do przywrócenia dinozaurów do życia, da się dostrzec, iż w przypadku Parku Jurajskiego mamy do czynienia z kolejnym wykorzystaniem mitu Frankensteina. Powieść Mary Shelley zasugerowała, jak bardzo niebezpieczny jest człowieczy pęd obchodzenia praw natury. W słynnych słowach Malcolma – „życie znajdzie sposób” – które można także tłumaczyć jako odniesienie do przyrody nieznoszącej próżni, kryje się bowiem przestroga przed konsekwencjami zabawy w Boga.

Jest w filmie scena, dość niepozorna, acz dalece sugestywna, która stanowi zarazem idealną puentę filmu. Gdy doktor Grant (Sam Neill) oraz doktor Sattler (Laura Dern) wsiadają do startującego helikoptera, ten pierwszy, nie potrafiąc zapiąć pasów bezpieczeństwa, traci w końcu cierpliwość i postanawia je zawiązać. Życie znajdzie sposób. Jeśli coś ma przetrwać, to przetrwa, jeśli ma wyginąć, to wyginie i próba kontrolowania tego żywego procesu jest z zasady pozbawiona sensu. Siłujemy się wówczas z czymś wykraczającym poza obszar naszych człowieczych, niezwykle ograniczonych kompetencji.

Ale Park Jurajski to także, albo przede wszystkim, doskonały monster movie. Filmowe potwory od lat pełnią jedną, podstawową funkcję – oddziałując grozą, mają przywoływać przepoczwarzone cechy nas samych. W kreaturach kryją się bowiem nasze wady, ułomności oraz najskrytsze, najmroczniejsze lęki. Tym, co jednak wyróżnia Park Jurajski na tle innych filmów traktujących o gigantach przynoszących człowiekowi zgubę, jest to, że przytacza on przykłady stworów, które naprawdę istniały. Przy tym, jak długo żyły na Ziemi dinozaury, ludzkie panowanie jest niczym. To budzi zarazem najwyższy respekt, pokorę, jak i dogłębny strach, ukryty w odwiecznym pytaniu. Bo co byłoby, gdyby jakimś cudem natura postanowiła skonfrontować dawne i obecne istoty dominujące? Czy w ogóle mielibyśmy gdzie się schować?

Jakub Piwoński

Jakub Piwoński

Kulturoznawca, pasjonat kultury popularnej, w szczególności filmów, seriali, gier komputerowych i komiksów. Lubi odlatywać w nieznane, fantastyczne rejony, za sprawą fascynacji science fiction. Zawodowo jednak częściej spogląda w przeszłość, dzięki pracy jako specjalista od promocji w muzeum, badający tajemnice początków kinematografii. Jego ulubiony film to "Matrix", bo łączy dwie dziedziny bliskie jego sercu – religię i sztuki walki.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA