No wsiada pan czy nie? Okrętu się pan spodziewałeś? O WINDZIE w FILMACH
Winda jako otwarta platforma pozbawiona ścian i suwanych drzwi mogłaby się zdawać na pierwszy rzut oka znacznie bezpieczniejsza od tradycyjnej, zamkniętej czterema ścianami sześciennej pułapki… Powiedzcie to Richterowi z Pamięci absolutnej (1990), z którym Douglas Quaid zagrał (i wygrał) w zabawną grę pod nazwą “Kosi, kosi łapci”. Hmm, jak tak popatrzeć na Arnolda trzymającego w rękach ręce Richtera (odczepione od Richtera), to Arnold przez chwilę miał cztery ręce, przebijając w liczbie nadprogramowych części ciała barmankę o trzech piersiach. Co ten Mars robi z ludźmi… Podobnie jak Richter, życie za sprawą windy straciła też jedna pani z Głębokiej czerwieni (1975) Daria Argenta, gdy łańcuszek na jej szyi zaczepił o element windy, zmieniając swoją funkcję z ozdobnej na gilotynującą. Pewnie zastanawiacie się, dlaczego porównałem tę śmierć ze śmiercią Richtera, który przecież w windzie stracił jedynie ręce, a zginął w wyniku spotkania z podłogą. Dlatego właśnie napisałem, że podobnie jak Richter, a nie tak samo.
Krew wylewająca się na korytarz w jednej z najbardziej ikonicznych scen z Lśnienia (1980) przyjechała windą. Znany z perfekcjonizmu i katowania aktorów setkami dubli Stanley Kubrick musiał tym razem zadowolić się zaledwie trzema podejściami do nakręcenia tej niezwykłej sceny. Sprzątanie (poszło pewnie sporo mopów) i przygotowania do każdego podejścia trwały ponoć każdorazowo ponad tydzień. Kubrick wciąż nie był zadowolony z efektu, między innymi przez przez sztuczną krew, która według niego wyglądała mało wiarygodnie. Ujęcie, które trafiło do filmu, to ostatni dubel, choć i tu widać, że nie wszystko poszło zgodnie z planem, gdyż suwane drzwi, przez które miała się wlewać krew, otwierają się dość późno i tylko do połowy. W dodatku po chwili zostają przysłonięte czerwoną cieczą, wyraźnie zresztą wylewającą się gdzieś z boku, a nie z wnętrza kabiny, co psuje nieco finalny efekt.
Krew w windzie, ale tym razem w skali mikro, bo w ilości zaledwie kilku kropli, odegrała dramaturgiczną rolę w Milczeniu owiec (1991). Podczas gdy funkcjonariusze eskortują zmasakrowanego przez Lectera policjanta, z sufitu windy zaczyna kapać czerwona substancja. Po otwarciu szybu i postrzeleniu w nogę ukrywającego się na dachu windy Lectera okazuje się, że w istocie był to martwy policjant, na którym Lecter zrobił Face/Off sześć lat wcześniej od Johna Woo. W tym samym Milczeniu owiec znajdziemy inną, bardzo wymowną scenę w windzie, którą można śmiało nazwać znakiem swoich czasów; FBI 30 lat temu raczej nie słyszało o parytetach i równouprawnieniu.
Podobne wpisy
Nie masz windy? Zrób sobie własną! Nemesis (1992) Alberta Pyuna to cyberpunkowa perełka kina klasy B, która mimo kiepskich efektów specjalnych i rozwlekłych dialogów ma do zaoferowania kilka naprawdę świetnych, pełnych energii strzelanin. Spośród nich wyróżnia się ta, w której Oliver Grunner, strzelając sobie pod nogi, dosłownie przebija się przez podłogę prawdopodobnie z dykty i spada piętro niżej; i tak po kolei przez kilka dalszych poziomów, aż dojeżdża na parter. Scena, choć idiotyczna w założeniu, to realizacyjna petarda; gdy patrzymy na szatkowaną kulami podłogę i kule przebijające się przez sufit, banan sam pcha się na usta. I żeby nie było, że pewnie z dzieciństwa zapamiętałem tak dobrze tę scenę, to od razu mówię, że odświeżyłem sobie ten fragment wczoraj. Cztery razy. Wciąż świetny jak 30 lat temu! Niestety, scena jest tak dynamiczna, że nigdzie nie ma z niej screenshota, więc w zamian kadr z pełnej pasji i erotyzmu sceny z 50 twarzy Greya, gdy nasi bohaterowie zostali przyłapani na… całowaniu się w windzie.
Skoro jesteśmy już przy Greyu, warto wspomnieć, że W Ciemniejszej stronie Greya znalazła się jeszcze bardziej odważna, mocno erotyczna, wręcz demoralizująco-skandalizująca scena, w której Grey urządza ekstremalną i niezwykle ryzykowną zabawę erotyczną, dotykając nogi ukochanej w windzie pełnej ludzi, którzy zupełnie nie są tego świadomi… Dotyku kobiecego ciała, a nawet samej obecności kobiety, obawia się z kolei Oh Dae-su z koreańskiego OldBoya (2003). Mężczyzna, który po raz pierwszy po 15 latach izolacji spotyka kobietę, natyka się na nią akurat w windzie, gdzie nie ma możliwości odsunięcia się na większą odległość od drugiego człowieka. Targany mieszanką strachu, podniecenia i niewiedzy, jak zachować się względem spotkanej kobiety, Oh Dae-su wciska się w róg pomieszczenia, jakby chciał zniknąć i jakoś dotrwać do momentu, aż winda dojedzie na parter.