NIEOMYLNI. Reżyserzy, którzy NIGDY nie nakręcili ZŁEGO FILMU
Stanley Kubrick
Sam Stanley Kubrick nie cierpiał swojego pierwszego pełnometrażowego filmu, Strachu i pożądania z 1953 roku, i starał się go zniszczyć, ale nawet najsłabsze dzieło Kubricka jest bardzo dobrym filmem. Choć istotnie widać, że w swych pierwszych pełnych metrażach twórca Lśnienia wciąż szukał odpowiedniej formy wyrazu, nawet Pocałunek mordercy i Zabójstwo to wciąż znakomite tytuły. Od Ścieżek chwały z 1957 roku Kubrick regularnie dopisywał swoje dzieła do listy skarbów światowego kina, a dziś uznawany jest za jednego z największych – jeśli nie największego – wizjonerów X muzy.
Sergio Leone
W ciągu blisko 30 lat reżyserskiej kariery Leone zrealizował tylko 7 filmów, ale każdy z nich zasługuje na uwagę. Począwszy od debiutanckiego Kolosa z Rodos, który w kategorii kina sandałowego wciąż robi wrażenie, przez trylogię dolarową z Clintem Eastwoodem, aż po Dawno temu w Ameryce, prawdziwe magnum opus, które z miejsca zdobyło wyznawców na całym świecie. Zapewne wydałby na świat jeszcze kilka arcydzieł kina, gdyby nie zmarł w wieku zaledwie 60 lat…
Hayao Miyazaki
Studio Ghibli to dziś ceniona na całym świecie wytwórnia filmów animowanych, które podbijają serca widzów w każdym wieku. Pełne wyobraźni i zachwycające wizualnie, filmy Miyazakiego stały się prawdziwymi klasykami animacji – wystarczy wymienić tu Mojego sąsiada Totoro, Księżniczkę Mononoke czy Spirited Away: W krainie bogów. Jakiś czas temu ogłosił swoją emeryturę, ale niedawno okazało się, że Miyazaki długo poza światem animacji nie wytrzymał i przygotowuje nowy film studia Ghibli. Pozostaje nam tylko zacierać ręce – o jakość nie musimy się martwić, bo mistrz Hayao jeszcze nigdy nas nie zawiódł.
Christopher Nolan
Wybór być może kontrowersyjny, bo choćby Nolanowski Prestiż nie cieszy się uniwersalnym uwielbieniem, a Mroczny Rycerz powstaje ma zagorzałych przeciwników. Trzeba jednak obiektywnie przyznać, że filmy Christophera Nolana zawsze charakteryzują się najwyższym kunsztem realizacyjnym, a listą jego dokonań można by obdarować kilku przyzwoitych reżyserów. Nolan znany jest z perfekcjonizmu i widać to w jego dziełach wyraźnie: oglądając Interstellar czy Dunkierkę, ma się wrażenie, że każda scena została głęboko przemyślana i dopracowana w najmniejszym nawet detalu. I mimo obcowania z różną materią filmową – kryminałami, thrillerami, SF czy kinem superbohaterskim – Christopher Nolan wykazuje się zrozumieniem dla odmiennych konwencji i wciąż dostarcza nam kinowe produkty najwyższej jakości.
Quentin Tarantino
Nie boję się go nazwać najbardziej wielbionym reżyserem mojego pokolenia – uznany za czołowego postmodernistę amerykańskiego kina, Quentin Tarantino jest bożyszczem kinofilskich tłumów, zapewne dlatego, że sam jest największym z kinofilów. Niemal każdy z dziewięciu (ośmiu, jeśli dwie części Kill Bill potraktować jako jedno dzieło) filmów nakręconych przez Q.T. doczekał się statusu dzieła kultowego, a żaden nie zniżył się nawet do poziomu produkcji poprawnej. Całość dorobku Tarantino to kino najwyższej próby, a nadchodzące Once Upon a Time in Hollywood – zwłaszcza ze względu na tematykę – ma spore szanse na osiągnięcie tych samych jakościowych wyżyn.
Denis Villeneuve
Podobne wpisy
Od Maelströmu przez Politechnikę i Pogorzelisko aż po Blade Runnera 2049 – kariera Denisa Villeneuve’a to przykład bardzo konsekwentnie prowadzonej ścieżki rozwoju, która przywiodła ambitnego, docenianego na festiwalach Kanadyjczyka na hollywoodzkie salony. Mimo dużo większych budżetów i możliwości Villeneuve nie stracił nic ze swojego autorskiego ducha i wciąż poszukuje w materii filmowej odpowiedzi na nurtujące go pytania: o naturę człowieczeństwa, o specyfikę międzyludzkich relacji, o strukturę kruchej ludzkiej tożsamości. Podobnie jak Nolan, Kanadyjczyk mierzy się z różnymi gatunkami i z każdej takiej próby wychodzi zwycięsko. Wprost nie mogę doczekać się Villeneuve’owskiej wersji Diuny, a wy?
* Pod uwagę zostały wzięte wyłącznie pełnometrażowe filmy fabularne z dorobku wymienionych twórców.