NICOLAS CAGE – druga część filmografii aktora. Lata 2014-2023

2022
Im bliżej jestem w swoim omówieniu chwili obecnej, tym bardziej dojrzewa we mnie przekonanie, że ostatnich kilkanaście miesięcy w karierze Nicolasa Cage’a należy określić mianem jego zawodowego renesansu. W 2022 roku nasz bohater wystąpił w dwóch produkcjach i obie należy uznać za udane przedsięwzięcia, choć o zupełnie różnej skali. W marcu na festiwalu South by Southwest odbyła się premiera osobliwej komedii Nieznośny ciężar wielkiego talentu w reżyserii Toma Gormicana, filmowca, który wcześniej nakręcił jedynie komedię kumpelską Ten niezręczny moment – a było to dawno, bo w 2014 roku. Mimo to podjął się wyreżyserowania czegoś, co w filmowych newsach określane było mniej więcej tak: “Nicolas Cage zagra Nicolasa Cage’a w filmie o Nicolasie Cage’u”. Ta historia mogła być całkowitą zgrywą, bezwstydnym pastiszem przeznaczonym przede wszystkim dla licznych fanów talentu aktora, okazała się brawurowo zrealizowaną komedią akcji, w której Cage i Pedro Pascal – na chwilę przed ostateczną erupcją jego olśniewającej sławy – tworzą naprawdę uroczy “bromance”. A to wszystko zrealizowane jest naprawdę znakomicie – nie znajdziecie tu telewizyjnego sznytu, do którego przez lata zdążyły przyzwyczaić nas produkcje z udziałem Nicolasa. Nieznośny ciężar wielkiego talentu to pod względem realizacyjnym topowa rzecz, która być może nie zyska kultowego statusu, ale będzie wspominana zarówno jako jeden z filmów przywracających Cage’a do łask mainstreamowego widza, jak i dzieło wzorcowo wypełniające definicję meta-filmu.
W porównaniu z filmem Toma Gormicana Butcher’s Crossing to produkcja niemal offowa. Wyreżyserowany przez Gabe’a Polsky’ego (ciekawe nazwisko, nieprawdaż?) adaptacja powieści Johna Edwarda Williamsa to surowy western utrzymany w klimacie Zjawy. Nicolas Cage wciela się w Millera, porywczego (i łysego!) handlarza bawolimi skórami, który zgadza się zabrać młodego studenta (znany z Bielma i Kobiety w oknie Fred Hechinger) na niebezpieczne polowanie. Jedną z najmocniejszych stron filmu Polsky’ego są zdjęcia Davida Gallego, operatora m.in. filmów Ciro Guerry (W objęciach węża i Sny wędrownych ptaków), dzięki którym historia opowiedziana w Butcher’s Crossing nabiera magicznego, metafizycznego charakteru. Nicolas dostaje tu sporo miejsca, by stworzyć demoniczną kreację, co też z powodzeniem czyni. Film, który miał premierę na festiwalu w Toronto w 2022 roku, trafił do amerykańskich kin dopiero trzy miesiące temu i choć box office’u nie zawojował, stał się kolejnym dowodem na aktorski renesans Cage’a.
2023
Wkraczając powoli w czasy teraźniejsze, uświadamiam sobie jak niesamowicie barwnym i urozmaiconym okresem w karierze Nicolasa był miniony rok. Po dość skromnym jak na jego standardy etapie – zaledwie sześć filmów w trzy lata! – Cage zakasał rękawy i w 2023 roku zagrał w pięciu pełnometrażowych produkcjach. I mam tu na myśli wyłącznie te, w których pojawił się osobiście – nie wliczam w to napędzanego przez CGI cameo we Flashu, które stało się spełnieniem marzeń tych fanów, którzy do dziś nie mogą przeboleć, że Nicolas nigdy nie zagrał Supermana u Tima Burtona…
Rok rozpoczął się westernem Stara szkoła w reżyserii Bretta Donowho (czy on naprawdę nazywa się “don’t know who”?) i to chyba pierwszy od dawna przypadek, kiedy Nicolas wystąpił w dwóch filmach tego samego gatunku pod rząd. Trzeba jednak przyznać, że o ile Butcher’s Crossing było czymś w rodzaju surwiwalowej wersji westernu, to Stara szkoła jest dość klasyczną interpretacją kina Dzikiego Zachodu. W filmie Bretta Donowho Cage wcielił się w niegdysiejszego mistrza rewolweru, który decyduje się ustatkować i założyć rodzinę. Gdy jednak spotyka go rodzinna tragedia będąca konsekwencją jego działań z przeszłości, główny bohater powraca do korzeni i planuje wendettę, w której asystuje mu jego emocjonalnie wycofana córka (świetna rola Ryan Kiery Armstrong). Stara szkoła może pochwalić się niespieszną, ale dobrze skonstruowaną narracją, w której granice wytyczone między dobrem i złem są dyskusyjne, a poczucie sprawiedliwości poddawane jest indywidualnej interpretacji. W roli Coltona Briggsa, postrachu Dzikiego Zachodu, Cage jest zaskakująco stonowany, choć gdy trzeba nacisnąć na spust, czyni to z typowym dla niego gniewem w oczach.
Chris McKay to może nie absolutny top hollywoodzkich reżyserów, ale w porównaniu z większością innych filmowców, u których przez ostatnie lata występował Nicolas, należy do zupełnie innej ligi. Na różny sposób maczał palce w czterech filmach LEGO, współreżyserował chętnie oglądany serial animowany Robot Chicken, a dla Amazona zrealizował przyzwoite widowisko science fiction Wojna o jutro (2021) z Chrisem Prattem w roli głównej. Nic dziwnego, że Renfield, w którym Cage wcielił się w żądnego krwi hrabiego Drakulę, to produkcja na zupełnie innym poziomie niż przeważająca większość filmów straight-to-VOD, w których występował Nicolas. W tym komediowym horrorze nasz bohater nie jest co prawda w centrum zainteresowania – tytułową postacią jest wieloletni sługus legendarnego wampira (w tej roli świetny Nicholas Hoult) – ale gdy pojawia się na ekranie, wszystko inne przestaje mieć znaczenie. Cage przekazał Drakuli całą demoniczną energię, jaką był w stanie w sobie znaleźć, i po 35 latach od kultowego, memogennego Pocałunku wampira Roberta Biermana mógł ponownie stworzyć na ekranie postać przerysowanego krwiopijcy. A że wszystko dzieje się tu w oparach kampu i gore’u, Renfield to prawdziwa rozrywkowa petarda.
That’s rude! You’re interrupting me. Don’t.
Oczywiście Nicolas nie byłby sobą, gdyby oprócz produkcji mainstreamowych nie zrealizował kilku niszowych filmów drugiej kategorii. W 2023 roku mogliśmy więc go zobaczyć w kolejnej ekstremalnej kreacji, gdy w ufarbowanych na czerwono włosach wcielił się w… no właśnie, kogo? Diabelska jazda izraelskiego reżysera Yuvala Adlera zdaje się sugerować, że samochód prowadzony przez bezimiennego kierowcę (Joel Kinnaman) porywa sam diabeł pod postacią opętanego Nicolasa, ale w miarę rozwoju fabuły pojawiają się także inne hipotezy. Thriller Adlera to wzorowe kino środka – duet Cage-Kinnaman wykonuje swoją robotę bardzo porządnie, a ekipa techniczna dba o to, by utrzymać tempo akcji na poziomie gwarantującym zaangażowanie widza. Zaś Nicolas, mogący odśpiewać pasujące tu jak nigdzie “I am the passenger…” Iggy’ego Popa, daje nam to, czego oczekujemy – 100% Cage’a w Cage’u.
Plan emerytalny brzmi jak coś, o czym wspominający o rychłym rozbracie z aktorstwem Nicolas myśli bardzo intensywnie, ale to tylko tytuł komedii kryminalnej w reżyserii jeszcze jednego filmowca-anonima, Tima Browna. Cage wciela się tu w mieszkającego na Kajmanach byłego najemnika, który – niespodzianka! – musi odświeżyć sobie dawne umiejętności, by ocalić niewidzianą od lat córkę i wnuczkę. W filmografii Nicolasa wprost roi się od drugorzędnych produkcji, ale niewiele z nich zrealizowanych było tak amatorsko jak Plan emerytalny. Błędy montażowe, nieporadnie zrealizowane sceny walk czy strzelanin, toporna praca kamery – to wszystko powoduje, że film Browna ogląda się niełatwo. Dlaczego zatem jednocześnie dostarcza wiele frajdy? Największa w tym oczywiście zasługa Cage’a, ale i drugoplanowych aktorów, m.in. Rona Perlmana czy znanego z Pogromców duchów Erniego Hudsona, którzy ewidentnie dobrze bawili się na planie. Wyszło z tego solidne “guilty pleasure”, ale tylko dla tych, którzy są w stanie przymknąć oko na realizacyjną indolencję.
Choć premiera Planu emerytalnego odbyła się kilka dni wcześniej niż ostatniego z omawianych przeze mnie filmów Nicolasa Cage’a, postanowiłem zostawić sobie Dream Scenario Kristoffera Borgliego na sam koniec. Nie tylko dlatego, że ta osobliwa mieszanka komediodramatu z horrorem gości właśnie na ekranach polskich kin, ale też ze względu na to, że to jeden z najlepszych filmów w całym dorobku Cage’a. Dobrze zapowiadający się norweski reżyser, twórca znakomitej Chorej na siebie, stworzył rolę idealną dla Nicolasa – neurotycznego, zakompleksionego profesora biologii ewolucyjnej, który pewnego dnia z nikomu nieznanych przyczyn zaczyna pojawiać się w snach tysięcy ludzi. Paul Matthews z początku bierze to za dobrą monetę, ale szybko przekonuje się, w jak niefortunnym położeniu się znalazł. W Dream Scenario znajdziemy podobieństwa do innego wspaniałego dokonania Nicolasa, Adaptacji Spike’a Jonzego z 2002 roku, ale też do polskiej neurozy spod znaku Adasia Miaczyńskiego. Jest tu też mnóstwo celnych spostrzeżeń na temat współczesnej popkultury, z jej tendencjami do równie szybkiego wynoszenia na piedestał i strącania z niego swoich idoli. Cage już dziś może czuć się zwycięzcą, bo nie dość, że zdążył zostać nagrodzony przez stowarzyszenie krytyków z San Diego za całokształt ubiegłorocznej pracy aktorskiej (choć, nie oszukujmy się, główna w tym zasługa Dream Scenario), to jeszcze otrzymał pierwszą od ponad 20 lat nominację do Złotego Globu. I choć o wyróżnienie ze strony Akademii będzie bardzo trudno, to czyż nie byłoby to piękne usankcjonowanie aktorskiego renesansu Nicolasa Cage’a, przez lata pozostającego poza nawiasem wielkiego kina?
—
Tak oto dobrnęliśmy do końca tego obszernego opracowania. W filmografii naszego bohatera z lat 2014-2023 znalazło się 37 pełnometrażowych produkcji aktorskich, z których zdecydowana większość zapewne popadnie w zapomnienie. Jednak w tym okresie Nicolas Cage wykreował także kilka wielce pamiętnych ról, o których widzowie będą rozmawiać latami. Jaka przyszłość czeka jednego z najbardziej wielbionych, a jednocześnie często wyśmiewanych aktorów? Jeśli wierzyć jego wypowiedzi udzielonej magazynowi “Vanity Fair” na początku grudnia 2023, wkrótce zamierza przejść na aktorską emeryturę. Być może jednak paliwo, którego dostarczy mu sukces odniesiony z Dream Scenario pomoże mu znaleźć motywację, by wciąż zachwycać widzów z ekranu?
Życzę sobie i wam, bym za kolejną dekadę, na 70. urodziny Nicolasa Cage’a, mógł opublikować trzecią część jego filmografii. Może już nie tak obszerną, ale bez wątpienia pełną niesamowitych zwrotów akcji.