Największe ABSURDY serii science fiction PREDATOR
Fantastyka naukowa, jeśli zacznie się ją krytycznie analizować, z reguły staje się absurdalna, a to ze względu na brak pokrycia w materiale empirycznym. W tym zestawieniu scen z serii Predator chodzi jednak o zupełnie inną absurdalność. Przyjmujemy więc konwencję SF, lecz w jej ramach spodziewamy się, że będą np. działać zasady fizyki czy bohaterowie będą zachowywać się logicznie. Wszelkie odstępstwa od tego stanu lub nieścisłości w prezentacji faktów w ramach gatunku należy określić absurdami. Poniżej 10 scen z oryginalnej serii. Wszelkie crossovery zostały pominięte.
A komandosi są w San Pedro
Ta kwestia pada z ust bodajże detektywa Danny’ego Archulety podczas ulicznej walki ze Skorpionami, jednym z gangów działających na ulicach Los Angeles. Komandosi są więc w San Pedro, rozprawiając się z innym gangiem, a policjanci z anielskiego miasta muszą sami sobie radzić, co jest dość absurdalne. Nie sama walka, ale sposób jej przeprowadzania. Dwie strony strzelają więc do siebie, ukrywając się za samochodami, które przy takiej ilości wystrzelonych kul już dawno powinny wyglądać jak durszlaki. Na dodatek między ostrzeliwującymi się niemal na oślep przeciwnikami leży ranny policjant. Czy to nie dziwne, że nie dotrze do niego żadna zbłąkana kula i nie dobije? A poza tym, czemu cała ta walka wygląda jak z I wojny światowej? Nie można przeciwnika zajść z flanki lub od tyłu?
Rozwój technologiczny Predatora
W scenariuszach właściwie wszystkich filmów z tej serii został stworzony bardzo koherentny obraz możliwości technicznych Predatora. Problem pojawił się, gdy zdecydowano się cofnąć linię czasową do XVIII wieku. Nastąpiło to w Prey.I tak niebezpieczny wojownik z kosmosu, reprezentujący zaawansowaną technologicznie cywilizację, został sprowadzony do kogoś w rodzaju przerośniętej pumy w hierarchii łowieckiej Komanczów. Przyznać trzeba, że jest to bardzo dobrze uzbrojona puma w porównaniu z Komanczami, którzy wciąż używają narzędzi z kamienia. Te kilkaset lat w rozwoju technologii Predatora odcisnęło jednak na nim piętno. Jest mniej doskonały niż wojownik z produkcji Johna McTiernana. Wyraźnie też słabszy fizycznie. Mniej uważny, przebiegły, ogólnie inteligentny. Wygląda wręcz na młodzika w swoim fachu międzyplanetarnego myśliwego. Twórcy pomyśleli także o cofnięciu broni w technologicznym rozwoju. Czy jednak jest w tych zabiegach jakaś logika? Ostatni Predator posługuje się całą paletą modyfikowanej energetycznie białej broni, co daje mu skuteczne panowanie nad walką właściwie z każdym przeciwnikiem. Trzeba jednak zaznaczyć, że z każdym wojownikiem w tamtych czasach. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie detale. Predator nie posiada energetycznej broni dystansowej, ale dysponuje systemem naprowadzania strzał. Interfejs podpowiadający zagrożenia i interpretujący pole walki również jest właściwie taki sam, na dodatek kamuflaż działa o wiele lepiej niż ten z pierwowzoru. Możliwości techniczne kina się zwiększyły, więc automatycznie poprawiono maskowanie Predatora. Tylko tak da się racjonalnie wyjaśnić te różnice. Dla widza jednak historia kina ma mniejsze znaczenie niż historia fabularna postaci. Absurdalne jest więc to, że sugeruje się nam, że powinniśmy uwierzyć, że owe 268 lat różnicy w historii gatunku Predatora między Prey a legendarnym filmem Johna McTiernana przełożyło się na obecność laserów, broni plazmowej, broni palnej u ludzi, a jednocześnie pozostały u obcych zaawansowane statki kosmiczne ze zdolnością podróży międzygwiezdnych i aktywnym kamuflażem? Sami oceńcie, czy to ma jakikolwiek sens. Dlaczego nie cofnięto Predatora jeszcze bardziej? Przede wszystkim dlatego, że film straciłby na widowiskowości, no i jak by Predator w ogóle dotarł na Ziemię?
Na drzewie
Zaznaczam teraz wyraźnie, że nie używam tej sceny do najmniejszego nawet podkopania jakości produkcji Shane’a Blacka, której nie uważam za drastycznie złą. Dla zaczynających przygodę z serią może się ona wydać wręcz produkcją nowoczesną na tle tej z 1987. Dzisiaj zupełnie inaczej projektuje się scenariusze, gdzie indziej stawia się akcenty, odmiennie dąży do finału historii, w innym rytmie, szybszym, pełnym fajerwerków, a nie suspensu. Najlepsza komediowa scena w produkcji, która może służyć także jako mocny negatywny argument przeciwko całemu filmowi. Często łączy się elementy dramatu z komedią, co niektórym widzom bardzo przeszkadza. Czasem nawet sam dramat jest tak dramatyczny, że aż staje się dowcipny poprzez swoją absurdalność. I taką scenę tu właśnie wam opiszę. Żeby ją zobaczyć, trzeba dotrzeć do 1:26:00 filmu. Grupa śmiałków, których zadaniem jest zatrzymanie Predatora, jest w ferworze walki. Udaje im się zatrzymać kosmicznego łowcę, ale co innego go zabić. Nawet kiedy płonie, jest śmiertelnie niebezpieczny, bo wykazuje nieludzką odporność na ból. Nie widząc innego wyjścia, Baxley (Thomas Jane) desperacko rzuca się na płonącego Predatora tylko z nożem. Zaczyna dźgać przeciwnika na oślep. Przez szalejące płomienie widać tryskającą fluorescencyjną krew. Predator jednak odpycha Baxleya z taką siłą, że ten ląduje na pobliskim drzewie. Dramat polega na tym, że Baxley nadziewa się na jeden z konarów. Niemal ze zdziwieniem na twarzy patrzy na to, co wystaje mu z okolic splotu słonecznego. I tutaj reżyser nie wyczuł, co będzie dramatyczne, a co już absurdalne. Otóż Baxley chwyta zakrwawiony pal. Predator cały czas płonie, ale jednocześnie jak w amoku zabija. Wszyscy pozostali przy życiu śmiałkowie rzucają się do szalonego ataku, żeby go pokonać, i na chwilę się im udaje. Predator spada w przepaść, jednak rani kolejnego członka grupy, co wyjątkowo szokuje Baxleya, nawet bardziej niż pieniek wystający mu z brzucha. Coyle (Keegan-Michael Key) upada pod drzewem na wprost Baxleya z rozerwanym brzuchem. Ma w nim dosłownie dziurę, z której wylewają się wnętrzności. Żołnierzowi jednak żadna rana nie przeszkodzi w wykonaniu doniosłego zadania dla grupy. Coyle więc z pietyzmem spogląda na ranę, a potem spogląda w górę, na trzęsącego się z bólu Baxleya, który wciąż nie umarł, chociaż z pewnością miał aortę brzuszną, żołądek, wątrobę i kręgosłup w strzępach. Coyle kiwa znacząco do kolegi, a ten rozumie, o co mu chodzi, i wyciąga broń, po czym celuje w niego. Coyle kopiuje ten gest. W tle gra dramatyczna muzyka. Chłopcy przez chwilę mocują się ze swoimi wycelowanymi gnatami, bo ciężko tak zabić kolegę, nieważne, jak wiele straciło się podrobów i co w danym momencie wystaje z brzucha. W końcu w szerokim planie widzimy, że niemal równocześnie strzelają do siebie. Każdy z nich wydaje coś w rodzaju dramatycznego jęku i nareszcie umiera. Scena bez nich pozostaje pusta… absurdalnie.
Dobre serce Predatora
Widać to zwłaszcza w Predatorze 2, ale w jedynce również. Predator oszczędza dziecko z imitacją broni, a podczas walki w metrze, gdy chwyta za gardło policjantkę Leonę, podczas skanowania jej ciała widzi w jej macicy płód. Jest on wystarczającym powodem, żeby ją oszczędzić. Predator jest łowcą, poluje, bezpardonowo morduje wszystkich, którzy posiadają broń, ale oszczędza dzieci i kobiety w ciąży. Jakże to pod publiczkę zrobiona postać. Ma to sens, lecz z zewnątrz wygląda trochę kuriozalnie. Nie wydaje się prawdopodobne, żeby jakiś wojownik z kosmosu, który przybywa tu na polowanie w czasie lokalnych naszych konfliktów, posługiwał się tak wysublimowanymi zasadami moralnymi. A jednak, chociaż to absurdalne.
Broń Predatora ma wybiórcze działanie
Warto porównać strzał do Blaina, który rozerwał mu klatkę piersiową na wylot, oraz strzał do Dillona, który to z kolei urwał rękę. Palec na spuście był wciąż zaciśnięty, więc, leżąc na ziemi, ręka pułkownika wciąż strzelała. Natomiast strzał do Dutcha (Arnold Schwarzenegger) zaledwie wyrwał mu karabin oraz zdarł skórę z ramienia. Gdzie tu więc logika. Czyżby Predator dostosowywał siłę strzału do przeciwnika? Z pewnością chciał się dłużej pobawić z Dutchem.
Temperatura ciała Dutcha
Jedna z najbardziej znanych scen z Predatora 1987 została nawet skopiowana w Prey. Obydwie są więc podobnie nieścisłe, a może i wręcz absurdalne. Pokazują, jak ułomne jest widzenie Predatora, skoro nie zauważył Dutcha wśród korzeni tylko dlatego, że wysmarował się błotem. A co z gałkami ocznymi? One także musiały obniżyć temperaturę? Mało spostrzegawczy ten Predator.
Zbawienna moc wody
Ta słabość jest naprawdę osobliwa, bo trudno uwierzyć, że rasa myśliwych dysponująca zaawansowaną technologią przemieszczania się w kosmosie między różnymi układami słonecznymi nie rozwiązała problemu wrażliwości maskowania na wodę. Pomimo swoich zalet system maskujący nie jest doskonały, a nawet użyteczny w walce. Kiedy jego użytkownik się porusza, w powietrzu pojawia się zniekształcenie, które w zależności od warunków otoczenia może być dość zauważalne. Można to oczywiście wyjaśniać preferencjami myśliwskimi gatunku Yautja. Lubią polować na terenach z bogatą roślinnością, ponieważ gęste, niejednorodne liście pomagają skuteczniej maskować tego typu zniekształcenia. Niestety woda całkowicie ten efekt przerywa. Maskowanie może również zostać uszkodzone i/lub dezaktywowane, gdy użytkownik zostanie zaatakowany fizycznie. Podobnie działają na ten kamuflaż fale elektromagnetyczne. Niespójna w swojej doskonałości jest więc technologia Predatorów.
Odporność nieśmiertelnego
Jest taka scena w Predatorze z 1987 roku, kiedy po zabiciu Blaina spotykają się na chwilę Elliot i przedstawiciel pozaziemskiej rasy Yautja. Trwa to moment, gdy Predator błyska oczami, a potem odchodzi, a raczej ucieka, gdy Elliot zaczyna kanonadę. Trafia obcego w nogę, a na liściach zostaje świecąca krew. Niedługo potem, gdy komandosi wykarczowują swoimi karabinami spory kawałek lasu, następuje ujęcie, w którym Predator wykonuje operację na swojej ranie. Nie jest ona duża, lecz wyraźnie uciążliwa. Trzeba ją zszyć, żeby nie wdało się zakażenie i nie nastąpił zbyt duży ubytek krwi. Predator więc nie jest wcale nieśmiertelny. A teraz przypomnijmy sobie scenę, kiedy w magazynie mięsa w Predatorze 2 Harrigan strzela ze strzelby do przybysza, dziurawiąc go jak sito, a później ten jeszcze agresywniej z nim walczy? Wygląda to absurdalnie.
Bez butów
W Predatorze 2 widać to najlepiej. W finale, gdy po długiej i ciężkiej walce Harrigan wreszcie pokonuje najeźdźcę, upada on ciężko na podłogę. Możemy wtedy zobaczyć jego ogromne, upazurzone stopy, bardziej przypominające części ciała gada niż jakiejś innej, humanoidalnej istoty. Nie ma na nich żadnej osłony, obuwia w sensie ludzkim. Kilka razy wcześniej jednak słyszymy kroki Predatora, jakby jego stopy były ubrane w twarde podeszwy. Gdzie się więc podziało jego obuwie? Przecież używał zarówno naramienników, jak i nagolenników.
Krwawi czy nie krwawi?
Krwawi fluorescencyjną krwią, lecz wybiórczo. W momencie strzelania do niego z shotguna krwawi bardzo mocno z korpusu i ud. Z rękami jest inaczej. Przypomnijmy sobie scenę na gzymsie z Predatora 2. Jakimś nadludzkim sposobem Harriganowi (Danny Glover) udaje się wtedy odciąć przedramię najeźdźcy jego własną bronią. Predator spada z wieżowca, ale ląduje na rynnie, zsuwa się na lampę i wpada do łazienki jakiejś przemiłej starszej pani. Tam wykonuje zabieg zatamowania krwawienia, ale go właściwie nie ma. Bardziej chodzi o zabezpieczenie rany, lecz krew się z niej wcale nie wydostaje. Nieco to absurdalne, bo wielokrotnie widzieliśmy, że krwawił i to mocno przy mniejszych obrażeniach.
Absurdów jest znacznie więcej, np. skąd nagle Dutch dostał tyle czasu, żeby przygotować te wszystkie pułapki na Predatora, gdy ten wyszedł z wody, nie zauważył go między korzeniami drzewa, strzelił do jakiegoś zwierzęcia i sobie poszedł. Po jakimś czasie jednak wrócił, no ale już na przygotowane przez Dutcha pole walki. Mało tego Dutch palił tam ognisko, smarując się przy tym błotem, więc powinno być go widać z kilometra. Z kolei w wersji Predatora Shane’a Blacka można mieć poważne wątpliwości co do zespołu Tourette’a, na który cierpi Baxley. Podobno nabawił się go na wojnie w Iraku, kiedy został ostrzelany przez swoich. Co ciekawe, zespół praktycznie znika, gdy pojawia się śmiertelnie niebezpieczny przeciwnik z kosmosu.