NAJSTRASZNIEJSZE seriale telewizyjne, o których NIE MIAŁEŚ POJĘCIA
Ostatnimi czasy horror przeżywa swój renesans. Gatunek ten to nie tylko ciekawe filmy, ale również seriale mrożące krew w żyłach – od klasycznych dzieł z lat 60. i 70. do najnowszych produkcji eksplorujących tematykę upiorów, duchów i zjawisk nadprzyrodzonych. Jesteście ciekawi najstraszniejszych seriali, o których prawdopodobnie nie mieliście pojęcia?
The Shivering Truth (2018)
To wręcz zadziwiające, jak dobry jest ten serial – absolutnie jedna z najlepszych rzeczy, jakie kiedykolwiek widziałam, nie tylko w telewizji. Wydaje się, jakby za każdym z kolejnych odcinków stał Alejandro Jodorowsky lub William Burroughs, a to daje ogląd na to, z jakim produktem mamy do czynienia. Podczas oglądania tej serii naprawdę czujesz się niepewnie i jesteś całkowicie na jego łasce. Shivering Truth przedstawia antologię w stylu Strefy mroku, koncentrując się na takich tematach jak życie, śmierć i cel istnienia. Produkcja jest bardzo nihilistyczna i przedstawia potępienie jako odpowiednik zbawienia, ale jednocześnie zapewnia jedne z najpiękniejszych wrażeń, których doświadczycie w telewizji. Przerażenie gwarantowane.
Królestwo (1994)
Podobne wpisy
Królestwo to czteroczęściowy, prawie czterogodzinny serial Larsa von Triera. To właściwie pocięty na części film telewizyjny, który powinien ucieszyć widzów szukających europejskiej odpowiedzi na serial Miasteczko Twin Peaks. Trwający ponad 279 minut dramat, osadzony w wielkim kopenhaskim szpitalu o nazwie Królestwo, w pewnym momencie przekształca się z telenoweli z gotyckimi pretensjami w komedię nadprzyrodzoną. W miarę jak akcja postępuje, serialowe wydarzenia stają się coraz bardziej absurdalne. W dodatku produkcja nigdy nie rezygnuje z zabójczej wręcz powagi. Wyobraźcie sobie okultystyczny Ostry dyżur z egzorcyzmami, obrzędami voodoo, skradzionymi częściami ciała i dziwnymi zdarzeniami w tle, a i tak będziecie mieli nikłe pojęcie, o czym jest ten serial. Wrażenie odrealnienia potęguje kolorystyka. Serial został bowiem zrealizowany w rozmytej sepii, a niektóre sceny były kręcone z ręki. W początkowym odcinku kolor sugeruje hiperrealistyczny punkt widzenia. Ale już na długo przed końcem kolor wydaje się częścią żartu w serialu, który jest przedłużonym atakiem na realizm filmu i telewizji, a ostatecznie na samą racjonalność.
Rzeka (2012)
Założenie serialu jest proste, acz uwodzicielskie. Zaginęła gwiazda programu typu reality show – ekolog Emmett Cole, postać stylizowana na nieżyjącego już Steve’a Irwina. Żona i syn doktora nie mają pojęcia, co się stało. Mimo iż wszystko mówi im, by tego nie robili, udają się do ostatniego znanego miejsca jego pobytu, czyli dżungli amazońskiej. Na przestrzeni ośmiu kolejnych odcinków napotykają niemal każdy przerażający filmowy motyw, jaki można sobie wyobrazić. Serial to zlepek praktycznie wszystkich znanych chwytów horrorowych, jednak w straszeniu jest niezwykle efektywny. Twórcy uwielbiają wszystko, co jest związane z tym gatunkiem i nie wstydzą się tego pokazywać. Wszystkie osiem odcinków wykorzystują do odkrywania i celebrowania wielu odcieni horroru. I to jeden z ważniejszych powodów, dla których warto zobaczyć Rzekę.
Channel Zero (2016–2018)
W tym przypadku nie mamy do czynienia z serialem grozy, który zrewolucjonizowałby gatunek, jednak jest on na tyle intrygujący i ciekawy, że parokrotnie łapałam się na tym, iż kończyłam odcinek przerażona. Każda odsłona przedstawia odrębną historię. Jeśli chodzi o pierwszy sezon, clou sprawy koncentruje się na ogranym już motywie. Główny bohater po latach wraca do rodzinnego domu, w którym, gdy on sam był dzieckiem, zamordowano pięć osób, w tym jego brata bliźniaka. Jednak to, co wciąga widza i jednocześnie sprawia, że ciarki chodzą nam po plecach, to bajka zatytułowana Candle Cove. Okazuje się bowiem, że teatrzyk kukiełkowy jest w stanie wyzwolić nasze najgorsze instynkty, w tym te mordercze. Nic więcej nie zdradzę, gdyż produkcja jest na tyle nietuzinkowa, że trzeba ją obejrzeć samemu. Twórcy starają się wykorzystać wszelkie możliwe horrorowe chwyty i nawiązania, sprawiając, że całość ogląda się z dużym dyskomfortem. Tym, co najbardziej przeraża, jest siła wyobraźni połączona z koszmarami sennymi stworzonymi przez osobę, która odpowiedzialna jest za wygląd poszczególnych potworów. Jeżeli jesteście fanami estetyki prezentowanej przez antologię American Horror Story, ta pozycja jest bez wątpienia dla was.
Night Gallery (1970–73)
Pięć lat po tym, jak przestała istnieć Strefa mroku, jej twórca i gospodarz Rod Serling przedstawił widzom antologię fantasy, która wywróciła życie niejednego widza do góry nogami. Night Gallery to logiczne rozszerzenie Strefy mroku, ale chociaż obie serie interesowały się prowokującą do myślenia mroczną fantastyką, lwią część odcinków Strefy mroku stanowiło science fiction, podczas gdy Night Gallery skupiała się na drugiej stronie gatunku: grozie i elementach nadprzyrodzonych.