Najlepsze WYSTĘPY AKTORSKIE 2021 roku
Rok 2021 był kolejnym rokiem pandemii i lockdownów zaburzających cykl dystrybucji filmowej. Premiery wchodziły więc do kin ze sporymi opóźnieniami, a równocześnie na bieżąco dostawaliśmy nowości na serwisach streamingowych. Trudniej łapać cezury czasowe, a rynek przechodzi powolne, nieuchronne przemiany, ale pewne rzeczy pozostają niezmienne – rocznie na ekrany trafia wiele filmów, zapamiętamy zaś tylko nieliczne. Często tym, co decyduje, że film nie rozpłynie się nam w głowach, są wybijające się role aktorskie. W tym miejscu wymieniam te kreacje, które w 2021 roku zrobiły na mnie największe wrażenie. Wybór jest subiektywny, więcej ról pominąłem, niż opisałem, zapraszam więc do wysuwania własnych kandydatur na aktorskich bohaterów i bohaterki minionego roku.
Paula Beer – Undine
Film Christiana Petzolda, który zaliczam do przeoczonych perełek ostatniego roku, urzeka dyskretnie niesamowitą atmosferą i nieoczywistą historią. Undine robiłoby jednak co najmniej o połowę mniejsze wrażenie, gdyby nie wcielająca się w główną i tytułową rolę Paula Beer. Niemiecka aktorka, która za swój występ otrzymała Srebrnego Niedźwiedzia, doskonale kreuje eteryczną, wieloznaczną osobowość swojej bohaterki, napędzając fabułę nienachalną charyzmą i tworząc świetną chemię z partnerującym jej Franzem Rogowskim. Tak jak Undine była dla mnie jedną z wyjątkowych i najciekawszych premier 2021, tak rola Beer zalicza się do ścisłej czołówki klasyfikacji aktorskiej.
Vanessa Kirby – Cząstki kobiety
Vanessa Kirby coraz mocniej wyrabia sobie pozycję jednego z największych talentów współczesnego kina anglojęzycznego, a Cząstki kobiety Kornela Mundruczó to jeden z najmocniejszych fundamentów, na której Brytyjka osadza swoją renomę. Wycofana, grana oszczędnymi środkami postać Marthy, kobiety zmagającej się z traumą utraty dziecka, to jeden z największych pokazów aktorskiego kunsztu, jakie miałem okazję w zeszłym roku oglądać. Kirby świetnie oddaje niuanse przeżyć swojej bohaterki i bardzo zręcznie odnajduje się w nieoczywistym scenariuszu, przepisującym na język kina opowieść teatralną.
Benedict Cumberbatch – Psie pazury
Nie jestem wielkim fanem Benedicta Cumberbatcha – większość z jego filmowych występów uważam za zdecydowanie przeszarżowane i od momentu przebicia się Brytyjczyka do mainstreamu rolą w Sherloku mam poczucie, że o wiele bardziej niż na budowaniu postaci zależy mu na kreowaniu siebie samego i własnej aury charyzmatycznej gwiazdy. Tym większe uznanie wzbudziła we mnie zeszłoroczna rola Cumberbatcha w Psich pazurach Jane Campion, gdzie aktor zupełnie odrzuca swoją gwiazdorską otoczkę, tworząc wielowymiarową, złożoną postać ranczera zmagającego się z wpojonymi mu wzorcami męskości. To rola oszczędna w środkach, nieco wycofana, ale niesamowicie intensywna, sugestywnie kontrastująca z bardziej emocjonalną kreacją Kodiego Smita-McPhee. To absolutny top ról 2021 i jak na razie życiówka Cumberbatcha.
Łukasz Simlat – Rojst ’97
Tak jak ogólnie nie przepadam za Benedictem Cumberbatchem, tak jestem zadeklarowanym miłośnikiem talentu Łukasza Simlata, który jak na razie mnie nie zawiódł. W 2021 roku udało mu się jednak nawet przeskoczyć moje oczekiwania za sprawą występu w Rojście ’97, kontynuacji głośnego kryminału retro Jana Holoubka. Simlat wciela się tu w nową postać jąkającego się policjanta, balansującego pomiędzy uwikłaniem w lokalne układy miasta na Ziemiach Zachodnich a moralnym kompasem klasycznego szorstkiego, ale uczciwego gliny. Postać Simlata scenariuszowo jest sekundantem postaci granej przez Magdalenę Różdżkę, ale aktor kradnie tu show, z niezawodną charyzmą i charakterystycznym świdrująco gorzkim spojrzeniem tworząc najciekawszą postać sezonu. Simlat jest po swojemu oszczędny w środkach i skoncentrowany na immersji w postaci, ale gdy trzeba, nie waha się zaszarżować, co robi ze świetnym skutkiem. Rojst ’97 warto obejrzeć nawet tylko dla jego występu.
Nicolas Cage – Świnia
Może zabrzmi to jak żart, ale uważam, że Nicolas Cage przeżywa teraz złote lata swojej kariery. Dziesiątki, jeśli nie setki szmirowatych, położonych warsztatowo czy po prostu niestarannych występów w takich koszmarkach jak Ostatnie zlecenie czy Piekielna zemsta doprowadziły go do miejsca, w którym stał się filmowym memem, co może wykorzystywać w eskapadach na tereny kultowych midnight movies (jak chociażby w Mandy). Jednak pod wizerunkiem błazna z kamienną twarzą drzemie wciąż ten sam aktor, który tworzył znakomite kreacje w Zostawić Las Vegas czy Kapitanie Corellim. Z połączenia tych dwóch Nicolasów Cage’ów powstała jego zeszłoroczna rola w Świni Michaela Sarnoskiego. To film, który reżyser ustawia jako prześmiewcze revenge movie, by później zagrać na nosie oczekiwaniom widzów spragnionym kolejnego odjazdu w stylu Mandy i skręcić w stronę poruszającego dramatu o samotności i rozliczeniu z przeszłością. Cage błyszczy tu, grając okrakiem, od uruchamiających memiczne skojarzenia przegięć płynnie przechodząc do kapitalnej ekspresji uczuć i niuansów. Kto wie, może to nawet najlepsza rola Cage’a.