Najlepsze seriale SCIENCE FICTION o obcych
Jest wśród nich kilka starszych produkcji, z czasów, gdy o wiele więcej zależało od aktorów i fizycznych dekoracji niż efektów specjalnych. Na tzw. UFO patrzyliśmy też kiedyś inaczej, z większą dozą tajemnicy, bez konkretnych wyobrażeń, a w niewyraźnych kształtach na niebie krył się lęk przed zagładą, wykorzystaniem jednostkowym, gwałtem, dominacją nad umysłem itp. Oczywiście akurat ta zmiana w patrzeniu na UFO widoczna jest bardziej w szerszej perspektywie czasu, powiedzmy od lat 50. do dzisiaj. Wspomniane w tym zestawieniu produkcje nie reprezentują jej wystarczająco jasno. Widać w nich natomiast zmianę w podejściu do UFO, jeśli chodzi o racjonalne ujęcie tego, czym jest. Nie boimy się już tak bardzo przybyszy z obcych planet. Sami o sobie myślimy w kontekście „obcych”. Wykorzystujemy temat UFO do tworzenia komedii, ale też coraz częściej badamy go racjonalnie – staramy się sfalsyfikować, a nie zweryfikować, bo cóż nam z tego, że co jakiś czas na niebie pojawiają się tajemnicze obiekty, jak lata mijają, a właściwie dziesiątki lat, a my wciąż jesteśmy tu realnie sami. Kino rozwija się, pokazuje nam, kim OBCY mogą być. Wyobraźnia coraz bardziej nam pracuje, ale i nawyka do filmowych konfabulacji. UFO zyskuje nową twarz, tym razem stricte filmową, wymyśloną. Tak żyjemy w cieniu jakiejś jego wizji, zapewne dalekiej od prawdy.
„Alf” (1986–1990)
Alf to produkcja, która zagościła na naszych ekranach na początku lat 90, czyli znacznie później niż czasy jej produkcji i emisji na Zachodzie. Byliśmy jako widzowie głodni takich tematów, więc nic dziwnego, że Alf stał się kultowy dla pokolenia dzisiejszych 40-laktów. Pamiętamy ten sitcom jako komedię o osobliwym kosmicie, który zostaje uwięziony na Ziemi, ale to nie tylko taką refleksję chcieli wywołać w nas twórcy serialu. Z jednej strony bardzo pragniemy kontaktu z obcą cywilizacją i cały czas próbujemy dążyć do weryfikacji, czym to UFO jest, a z drugiej, kiedy już taki przybysz dostanie się w nasze „łapy”, możemy go wcale przyjaźnie nie potraktować. Alf właśnie znalazł się w takim położeniu.
„Dzieci Syriusza” (1984)
Niektórzy pewnie się zdziwią, że serial dla dzieci znalazł się w tym zestawieniu. Próżno jednak szukać takiego suspensu we współczesnych serialach o kosmitach, jaki został stworzony w tym coraz mniej znanym wśród młodych, a nawet 30-latków, nowozelandzkim tytule. Tak więc jeśli będziecie mieli okazję, to przypomnijcie sobie tajemniczą, metalową „stokrotkę” na dachu szopy, która udaje wiatromierz, światła na bagnach, naznaczone lękiem przed odmiennością relacje białych mieszkańców Nowej Zelandii z Maorysami, a w tle szansa na spotkanie z obcą cywilizacją, która niekoniecznie będzie nam przyjazna. Jak widać, zabijanie na ekranie nie jest zupełnie potrzebne do tego, żeby stworzyć pouczający serial dla dzieci z wieloma rozbudzającymi wyobraźnię wątkami, sporą liczbą niezłych dialogów i przede wszystkim treścią, która na zawsze zmienia patrzenie na wiatromierze. A UFO? Bywa niebezpieczne, lecz nie mamy wyjścia – trzeba je uczyć się rozumieć.
„Z Archiwum X” (1993–2002)
Tak się zastanawiam, co by było, gdyby para bohaterów – czyli Dana Scully i Fox Mulder – nie była skonstruowana na zasadzie wykluczania się, podawania w wątpliwość własnych odkryć, jakby walki o udowodnienie, że świat ludzki albo jest racjonalny, a więc wyklucza zarówno UFO, jak i wszelkie zjawiska paranormalne, albo wielowymiarowy, czyli wymiar fizyczny jest jednym z jego aspektów, a o reszcie niewiele wiemy? Z perspektywy czasu, zwłaszcza gdy serial wrócił w nieco zliftingowanej formie, wiem, że gdyby bohaterowie byli podobni, nie byłoby żadnej kontynuacji. Chociaż wielu narzeka – i to bardzo ostro – na to, co zaprezentował Carter w sezonach 10. i 11.
„Starożytni kosmici” (2009–)
Z jednej strony ten znakomity serial dokumentalny traktuje o próbach udowodnienia, że jednak sami we wszechświecie nie jesteśmy. Z drugiej warto go obejrzeć, żeby dowiedzieć się czegoś o naszej historii, nie tej napisanej w podręcznikach, ale o innej jej interpretacji, której w żadnej szkole nie znajdziemy. Starożytni kosmici jest serialem o UFO, a jednocześnie o nas, i to jego największa wartość. Jak byśmy mogli w ogóle myśleć, że jesteśmy gotowi na spotkanie z obcą cywilizacją, jeśli w naszym postrzeganiu siebie i własnych dziejów jest tak wiele luk, nieścisłości, a nawet kłamstw? Starożytni kosmici obalają szkolne mity i dlatego są znakomitą produkcją.
„Wybrańcy obcych” (2002)
Dobre kino o przybyszach, którzy za wszelką cenę chcą przetrwać na Ziemi. Czy chcą ja podbić? Jeśli uznamy asymilację z gatunkiem ludzkim jako podbój, to owszem tak jest. W sensie jednak podboju polegającego na gwałtownej zagładzie naszej cywilizacji nic takiego nie ma w planach. Mocną stroną serialu nie są efekty specjalne, ale wątek obyczajowy, tak rzadko akcentowany w filmach o UFO. Ciekawe ujęcie – przecież marzył nam się kontakt nie na zasadzie wojny, koegzystencja – więc musimy rozważyć, jak by to było, gdyby obok nas, w Polsce, zamiast np. studenta medycyny z Afryki mieszkał student medycyny ksenogatunkowej z Plutona – Plutończyk, a może Plutonianin?
„UFO” (2021)
Uwielbiamy spiski, ale tylko pewien ich rodzaj. Są one sobie gdzieś tam, daleko, w rzeczywistości filmowej, a jeśli realnej, to najlepiej takiej, która bezpośrednio nas nie dotyczy. Taki spisek sobie po prostu jest, zawieszony w egzystencjalnej próżni. Fajnie się o nim gada ze znajomymi, kręci o nim pełne tajemnic filmy. Gdybyśmy tak jednak nagle stali się w jakikolwiek sposób jego częścią, już by nie był taki podniecająco enigmatyczny. Tak właśnie jest z UFO. Dobrze, gdy daleki znajomy znajomego sąsiada zostanie porwany przez obcych, wykazujących paranoiczne wręcz zainteresowanie jego otworami ciała. Bardzo już źle, gdy będzie to nasz sąsiad. Mniej więcej o takim „fajnym” spisku jest ten serial. Trzyma w napięciu, mądrze w nim mówią, wciąga, ale lepiej, żeby był daleko od naszego życia, bloku, osiedla, państwa… Czy to więc dokumentalistyka, czy paradokument?
„UFO: Wojskowe Biuro Śledcze” (2019)
Dokumentów o UFO było wiele. Większość z nich niestety osadzone jest na sztucznie rozciąganej informacji o rzekomych tajemnicach, które zostaną odkryte, ale twórcy przy tym nie dodają, że istnieją za tymi tajemnicami jeszcze kolejne tajemnice, które na razie uniemożliwiają wyjaśnienie tych pierwszych tajemnic. I tak – zwykle gdzieś pod koniec ostatniego odcinka okazuje się, że nadal nic nie wiemy. Bańka jednak została nadmuchana tak, żeby zacząć oglądać. Zapalonym fanom UFO być może spodoba się ten serial. Uznają go za coś, co rewolucjonizuje temat. Trudno jednak nie odnieść wrażenia, jeśli się oczywiście fanem UFO nie jest, że wszystkie te raporty, wypowiedzi ekspertów, oceny specjalistów, nagle odnajdujący się świadkowie i materiały video od lat nic tak naprawdę nie wyjaśniły, prócz tego, że z pewnością dzięki takiemu podejściu do tematu będzie on jeszcze wiele lat eksplorowany paradokumentalnie.
„Goście” (1983)
Jak zrobić genialny serial o polityce, nie mówiąc o niej? W Czechosłowacji się dało, ale w latach 80., zatem w czasie, gdy panował tam socrealizm. Dzisiaj już zapewne tak autentycznie by nie było. Czesi i Słowacy uciekali od trudnej rzeczywistości właśnie w tematykę science fiction. Ich filmy należące do tego gatunku zawsze charakteryzowały się nietypowym podejściem do tematu. Nie inaczej jest z Gośćmi. Może głównym motywem nie jest UFO, ale katastrofa w postaci lecącego ku Ziemi meteorytu, ale potem akcja przenosi się z XXV wieku do XX i to bohaterowie z przyszłości mogą być traktowani jako przedstawiciele obcej cywilizacji, która najpierw długo obserwowała nas pod postacią UFO, aż wreszcie ujawniła się jako człekokształtne istoty.
„Roswell: W kręgu tajemnic” (1999–2002)
Roswell to nazwa wciąż rozgrzewająca umysły pasjonatów fantastyki naukowej. Wiedza szczegółowa o tym, co się stało w tym mieście, jest jednak już coraz bardziej powszechna. Wiadomo tylko, że w Roswell byli kosmici, ale niewiele więcej. I tak właśnie Roswell stało się w ciągu lat elementem ufologicznej popkultury, a dzisiaj kręci się o tym miejscu filmy, tyle że bardziej sensacyjne i obyczajowe niż fantastyczne. I bardzo dobrze. Roswell: W kręgu tajemnic jest ciekawą propozycją dla nastolatków, i w ramach tej grupy wiekowej jest to bardzo zmyślne nawiązanie do katastrofy z 1947 roku – rzekomej katastrofy.
„Projekt Błękitna Księga” (2019–2020)
Doktor Allen Hynek z serialu trochę przypomina Danę Scully z Z Archiwum X. Zawsze wątpił, próbował wszystko sfalsyfikować, podobnie jak właśnie ona. Partnerował jej Fox Mulder, który z kolei cały czas miał nadzieję na kontakt, który zmieni oblicze świata. Jego odpowiednikiem w serialu Błękitna Księga jest z kolei Michael Quinn, kapitan sił powietrznych USA, także dążący do „kontaktu”. Te dwie postaci wydają się nieco wtórne w stosunku do legendarnej produkcji Z Archiwum X, ale w niczym to nie przeszkadza. Postaci doktora i wojskowego biorą bowiem udział w dużo bardziej nastawionej na racjonalizację grze z domniemanymi tajemnicami, a to udowadnianie, że coś wcale nie jest nadprzyrodzone, pozaziemskie i obce, naprawdę wciąga.