Być może zaraz podniosą się głosy, że jest wiele innych ról, które można byłoby włączyć w to zestawienie – cóż, nie zmienia to faktu, że Keatona jako Batmana uwielbiam już od najmłodszych lat i uważam za zasadne wpisanie go na tę listę. Aktor bezbłędnie wypadł zarówno jako Bruce Wayne, jak i jego alter ego. W kostiumie Batmana jest charyzmatyczny, mroczny i złowieszczy (nie potrzebuje do tego groteskowej chrypy!), jako Wayne odpowiednio szarmancki, ale i wyraźnie naznaczony tragedią z dzieciństwa. W obu przypadkach całkowicie przyciąga do ekranu oraz idealnie wpasowuje się w Burtonowską stylistykę i wizję tej postaci. Nadal uważam Keatona za najlepszą kinową inkarnację Mrocznego Rycerza i nie pogniewałbym się, gdyby już wtedy doceniono go nominacją. Niestety ten zdolny aktor doczekał się takiego zaszczytu dopiero ćwierć wieku później.
Cóż, zdaję sobie sprawę, że nominowanie do Oscara występu zarejestrowanego w technice motion-capture byłoby pewnym ewenementem, ale niech to, Serkisowi należałoby się jak psu buda. Nie tylko za rolę Caesara zresztą, bo już jego Gollum nie był należycie doceniony, lecz to występ w Wojnie o planetę małp uważam za opus magnum tego aktora. Jasne, na ekranie widzimy ostatecznie wytwór komputera, ale pod warstwą CGI bez problemu da się dostrzec mimikę i ruchy Serkisa. Co więcej, w wygenerowanej cyfrowo postaci jest paradoksalnie więcej życia i emocji niż u niejednego ludzkiego bohatera. Serkis daje tu z siebie absolutne maksimum – obnaża swoim aktorstwem wszystko to, co targa Caesarem od środka i co rosło w nim na przestrzeni kilkunastu lat. Całe zmęczenie, doświadczenia i ból. Rola, która w dużej mierze stanowi o wspaniałości zamknięcia trylogii o małpach. Nie sposób nie poczuć empatii i z przejęciem zatopić w historii. Niesamowite dokonanie.
Zaczęliśmy postacią z kart komiksu i tak też kończymy. Byłem i jestem pod ogromnym wrażeniem ostatniego występu Jackmana w roli Logana, stąd umieszczam go na liście. To piękne pożegnanie z postacią, w którą wcielał się siedemnaście lat i występ miejscami łamiący serce (szczególnie w scenach dzielonych z Patrickiem Stewartem, także fantastycznym). Sytuacja bardzo podobna jak w przypadku Serkisa i Caesara w Wojnie o planetę małp – w samych oczach i twarzy Jackmana doskonale odbijają się wszystkie lata, które doprowadziły go do obecnej sytuacji, przesyt wszystkim tym, z czym przychodzi mu się mierzyć i wielki smutek prześladujący go codziennie. Jego rola dodatkowo wzmacnia już i tak wysoki poziom filmu i jest jednym z głównym powodów, dla których Logan to w swojej kategorii produkcja wyjątkowa. Gdyby to zależało ode mnie, doceniłbym ją nominacją.
Czy brak oscarowych nominacji dla tych ról umniejsza w jakikolwiek sposób ich wartości? Oczywiście nie, niemniej byłoby miło, gdyby wysiłek wymienionych aktorów i doskonały efekt ich pracy spotkał się z tego typu uznaniem. Nawet wśród zdobywców statuetki mógłbym wskazać występy słabsze niż wszystkie z powyżej przytoczonych.
Zatem jakie są wasze typy?
korekta: Kornelia Farynowska