search
REKLAMA
Zestawienie

NAJLEPSZE FILMY LESBIJSKIE. Gdy kobieta kocha kobietę

Jacek Lubiński

26 maja 2018

REKLAMA

Lato miłości

Pawła Pawlikowskiego spojrzenie na młode, niestabilne i pełne niepewności wakacyjne uczucie. Zaczyna się jak niezbyt ambitny harlequin o wieku utraty niewinności. Ale dzięki odpowiedniej chemii między aktorkami oraz świetnej, odrobinę leniwej i sennej aurze szybko wciąga. I wraz z upływem czasu – dość krótkiego dodajmy, gdyż całość jest niewiele dłuższa od słynnej Idy – coraz bardziej zaskakuje. To bowiem jest lato miłości, lecz nie jedynie takiej przygodnej, ale przyjacielskiej, ratującej w momencie potrzeby bliskości i zrozumienia; w chwili zawodu, zdeptanych marzeń i straconych nadziei na lepsze jutro. Tragedia wisi nad nim jak fatum, ale tu też reżyser wygrywa, nie serwując nam typowego melodramatu z lesbijkami w tle. Zresztą to jeden z tych filmów, gdzie płeć nie ma tak naprawdę znaczenia. Za to wszystko inne liczy się jak najbardziej. I to jest w nim równie piękne jak zdjęcia Ryszarda Lenczewskiego, który w cudowny sposób uchwycił nagie kształty Emily Blunt.

Niebiańskie stworzenia

Film wychodzący z podobnego założenia i o zbliżonej do poprzednika atmosferze. Jak na Petera Jacksona przystało jest jednak o wiele bardziej odrealniony, fantastyczny i ma w sobie elementy grozy. Rzecz o dwóch zagubionych, samotnych nastolatkach, które wpierw stają się przyjaciółkami, dzieląc się swoim bólem licznych hospitalizacji i wspólnie tworząc własne, fikcyjne królestwo, do którego uciekają od rzeczywistości; a następnie zakochują się w sobie. Oburzone tym faktem rodziny próbują je rozdzielić, co oczywiście nie prowadzi do niczego dobrego. To najdojrzalszy film przyszłego twórcy Władcy Pierścieni. Nieoczywisty, subtelny, zgrabnie mieszający fantazję z prawdziwym światem. Całość oparto zresztą na rzeczywistych wydarzeniach, co tylko dodaje pikanterii. Przejmujące, acz niełatwe dzieło o takiej też miłości dwóch wrażliwych istot. No i wspaniały debiut Kate Winslet oraz słodkiej jak cukierek Melanie Lynskey (która później zaliczyła też świetną lesbijską rolę w Cheerleaderce). Pozycja obowiązkowa.

Noc w Rzymie

Najbardziej erotyczna pozycja na liście, mocno bowiem ociekająca seksem, niemal przez cały czas epatująca nagimi, spoconymi ciałami, przez które często przebiegają dreszcze rozkoszy. I to ciałami nie byle jakimi, bo wcielające się w główne bohaterki – które spędzają tytułową, upojną noc w rzymskim pokoju hotelowym – Elena Anaya i Natasha Yarovenko zdecydowanie nie mają się czego wstydzić. Jest więc na co popatrzeć i czym się popodniecać. I to głównie pod tym względem należy film pochwalić – jest przepiękny wizualnie, zachwyca połączeniem obrazu z muzyką i wysmakowanymi, iście malarskimi kadrami, które są swoistą gloryfikacją seksu(alności). Ale nie tylko. Pod płaszczykiem taniego, lecz jakże przyjemnego, niczym nieskrępowanego pożycia kryją się jeszcze emocje, nierzadko przykre, wcale nie płytkie. A nasze śliczne panie z czasem zaczynają wzajemnie fascynować się także na innych poziomach niźli tylko fizycznym. Tak rodzi się małe dzieło sztuki – pochwała miłości i pożądania w najczystszej formie; tak silnych, że aż bolesnych dla duszy. Na swój sposób naiwna fantazja, smutno ścierająca się z rzeczywistością.

Pustynia serca

Adaptacja książki specjalizującej się w tych tematach Jane Rule. Film uznawany za jeden z lepszych i ważniejszych w temacie. Pozornie typowe lesbian drama – ot, młoda i szalona kobieta z prowincji zakochuje się w respektowanej, starszej damie z wielkiego miasta. Szkopuł w tym, że mamy lata 50. XX wieku na południu USA, więc takie rzeczy to nawet w Erze nie przejdą. Szczęśliwie społeczne uprzedzenia zdają się niespecjalnie interesować reżyserkę, która skupia się przede wszystkim na samym uczuciu dwóch, jakże różnych od siebie pań, z których jedna żyje podrywaniem lasek, a dla drugiej to całkiem nowy świat, wymagający od niej porzucenia pruderyjnych przyzwyczajeń. To rozegrano tu bardzo ładnie, nawet jeśli twórcy czasem balansują na granicy banału, a zbyt agresywny montaż niekiedy nie pozwala odpowiednio wybrzmieć poszczególnym scenom. Rekompensują to śliczna strona audiowizualna (choć film jest ewidentnie niskobudżetowy, wręcz niszowy), kilka trafnych, naturalnych dialogów i wspaniale nakręcone sceny seksu – stosownie celebrowanego i subtelnie łechcącego zmysły, lecz sporo pozostawiającego wyobraźni widza. Rekomendowane.

Avatar

Jacek Lubiński

KINO - potężne narzędzie, które pochłaniam, jem, żrę, delektuję się. Często skuszając się jeno tymi najulubieńszymi, których wszystkich wymienić nie sposób, a czasem dosłownie wszystkim. W kinie szukam przede wszystkim magii i "tego czegoś", co pozwala zapomnieć o sobie samym i szarej codzienności, a jednocześnie wyczula na pewne sprawy nas otaczające. Bo jeśli w kinie nie ma emocji, to nie ma w nim miejsca dla człowieka - zostaje półprodukt, który pożera się wraz z popcornem, a potem wydala równie gładko. Dlatego też najbardziej cenię twórców, którzy potrafią zawrzeć w swym dziele kawałek serca i pasji - takich, dla których robienie filmów to nie jest zwykły zawód, a niezwykła przygoda, która znosi wszelkie bariery, odkrywa kolejne lądy i poszerza horyzonty, dając upust wyobraźni.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA