Najlepsze CZARNE CHARAKTERY polskiego kina
Roman (Karate po polsku)
Mazury, dwójka przyjaciół plus kobieta oraz grupa miejscowych opryszków. Konflikt. Film Wojciecha Wójcika zawiera motywy westernu, ale w naszej rodzimej, swojskiej oprawie. Tak naprawdę jest to temat uniwersalny i mógłby się rozegrać gdziekolwiek indziej, na każdej przestrzeni. Dwóch artystów przybywa do malowniczej miejscowości. Mają stworzyć kościelny fresk. Ich przyjazd nie uchodzi uwadze tutejszym rzezimieszkom, na których czele stoi Roman. Jeden z malarzy jest ekspertem od wschodnich sztuk walki, z początku skutecznie odpierającym zaczepki bez używania swoich umiejętności. Jednak kiedy do przyjaciół dołącza atrakcyjna partnerka karateki, konflikt się zaostrza. W Romanie odzywa się konieczność udowodnienia wyższości i siły na swoim podwórku. Jest to rodzaj rywalizacji o terytorium i kobietę między dwoma samcami z zupełnie innych światów, kierujących się zupełnie różnymi postawami. Roman to typowy zbir i zakapior, mający kompleks niższości społecznej, chcący wzbudzać postrach i szacunek, czujący zazdrość wobec rywala, który dysponuje sportową odwagą i mocą będącą dla niego zagrożeniem. Zbigniew Buczkowski, aktor-naturszczyk, kojarzony przede wszystkim z postacią cwaniaczka i łotrzyka, prawidłowo odegrał Romana, przemycił dla niego odpowiednią dawkę zadzioru, a sama rola należy do jednej z większych w jego bardzo licznym dorobku, rekordowym wśród żyjących polskich aktorów.
Zaranek (Lincz)
Wesołe jest życie staruszka, zwłaszcza kiedy dręczy się innych. Film Krzysztofa Łukaszewicza poszedł w ślady Długu swoją tematyką opartą na prawdziwych wydarzeniach. I tutaj przez opieszałość i zaniedbanie organów ścigania obywatele są zmuszeni wziąć sprawy we własne ręce i wymierzyć prześladowcy sprawiedliwość. W Linczu jest nim podstarzały recydywista, człowiek o aparycji bezdomnego kloszarda, terroryzujący mieszkańców pewnej wsi. Zaranek przez długi czas wykorzystuje swoją bezkarność, nie ma oporów, aby wymuszać haracz choćby na bezbronnej rencistce, używając przemocy i gróźb. Sieje lęk wśród lokalnej społeczności, jest zawzięty i gotowy do przelewu krwi wobec każdego, kto mu się przeciwstawi. Swoim postępowaniem przypomina w jednej osobie Gerarda z filmu Krauzego oraz Bogusława Lindę z Zabić Sekala. Wiesław Komasa, niewysoki aktor o drobnej sylwetce, osiągnął pożądany efekt wzbudzenia w widzu niepokoju i niechęci samym głosem i spojrzeniem byłego więźnia, a teraz ludzkiego szkodnika, który musi zostać powstrzymany.
Ksiądz Lisowski (Kler)
Filmy Wojciecha Smarzowskiego słyną nie tylko z dosadności i brudu, ale też z licznej galerii charakterów. Na ogół jest to przekrój bohaterów zepsutych moralnie, najczęściej jednak wielowymiarowych, którzy są zdolni zdobyć jakiś procent aprobaty i zrozumienia u widza. W ostatnim jak do tej pory dziele „Smarzola”, które było na językach prawdopodobnie wszystkich Polaków, oglądamy sylwetki czterech duchownych z problemami, spośród których dwóch budzi poważne zastrzeżenia co do właściwego postępowania w służbie Bogu. Pierwszy z nich to kościelny monarcha Mordowicz (Janusz Gajos), drugi to jego człowiek od „brudnej” roboty, ksiądz Lisowski. Lisowski działa jak księgowy mafii. Wykazuje się analitycznym myśleniem, podstępnym podejściem do powierzonych mu zadań, jest wyrachowany, a przy tym interesowny. Opanowanie w ruchach oraz gestach opanował do perfekcji, nie zdradzając przy tym większych uczuć. Robi przekręty, tuszuje afery, stwarza pozory z kamienną twarzą i stoickim spokojem. Przekupstwa i kłamstwa ma w małym palcu. Przy okazji toruje sobie drogę do awansu. Jego cel, to wyjazd do Watykanu, jest w stanie dopuścić się każdego świństwa, które miałoby zbliżyć go do zrealizowania swojego zamiaru. Szczerze mówiąc, nie widziałem w tej roli Jacka Braciaka, dopóki nie zobaczyłem filmu. Okazał się nad wyraz wiarygodny jako zimny drań w koloratce i póki co zagrał najpełniejszą rolę w swojej karierze na dużym ekranie.
Inspektor Winter (Wizja lokalna 1901)
Film Filipa Bajona przybliża istotny fragment przedwojennej historii Polski pod zaborami dziejący się we Wrześni, gdzie uczniowie jednej z klas przeprowadzili bunt przeciw nauce religii w języku niemieckim. Władze szkoły interweniują, a gdy przybywa inspektor Winter o przyszłym głosie Gargamela w postaci Wiesława Drzewicza, to już wiem dlaczego bałem się tej postaci w dzieciństwie oglądając Wizję lokalną 1901 za pierwszym podejściem. Surowy, srogi, uosabiający pruską represję Winter, przymusem, zastraszaniem, karą cielesną próbuje przerwać strajk dzieci. Sekunduje mu szemrany i złośliwy nauczyciel Koralewski (w tej roli Zdzisław Wardejn). Pomimo obecności renomowanych aktorów takich jak : Tadeusz Łomnicki, Jerzy Stuhr czy Daniel Olbrychski, to wcielenia Wardejna, a zwłaszcza Drzewicza pozostają najbardziej charakterystyczne w całym filmie.