Najlepiej zagrane przez HAYDENA CHRISTENSENA sceny w STAR WARS
Z pewnością nie będzie to scena rozmowy o piaskowej fobii Anakina w Krainie Jezior na Naboo ani ta na łące, kiedy Anakin próbuje jeździć na shaaku. Wcielający się w niego Hayden Christensen z czasów pierwszych części Gwiezdnych wojen trochę przypomina mi nowy samochód, który jednak ktoś postawił w garażu, nim dotarł całość. I tak to piękne auto tam zbyt długo stało między kolejnymi niedzielnymi, pierwszoplanowymi wycieczkami, hamulce się zacierały, podobnież tłoki w cylindrach, do pewnego czasu jednak. Rola Anakina Skywalkera przypadła Christensenowi zbyt wcześnie. Powinien ją zagrać 10 lat później. Przebłyski jego skrytego talentu jednak czasem widać, zwłaszcza im bliżej Anakin jest przemiany w Dartha Vadera, jednak zbyt dużo jest słabszych momentów. Przez to Hayden Christensen stał się obiektem drwin, zwłaszcza wśród tych, którym generalnie nie spodobała się stylistyka części I, II i III SW. Są jednak momenty interesujące, może nie wybitne, lecz warte docenienia. I to właśnie dzięki nim postać Anakina Skywalkera nabiera znaczenia, jeszcze zanim przywdział tę kultową maskę. Hayden Christensen wykonał więc zadanie, mimo licznych potknięć.
Powrót mistrza, („Ahsoka”)
Hayden Christensen pojawił się w serialu bodajże trzy razy, z tym że jedno spotkanie z Ahsoką jest najważniejszą sekwencją, w której możemy poznać lepiej zarówno Anakina, jak i ją samą. To coś w rodzaju suplementu do postaci Skywalkera. Czas zadziałał na jego korzyść nie tylko wizualnie. Nareszcie mógł stać się mistrzem, a grający go Christensen dojrzeć do tego, żeby widzowie mogli odczuć w nim aktorskie doświadczenie, a nie niepewność na planie zdjęciowym. Startując z takiej pozycji, można zagrać mistrza pewnego siebie, wyważonego, czyli takiego, jakim chciał widzieć Anakina Obi-Wan Kenobi, ale również kogoś o dwojakiej naturze, kto wyjdzie poza schemat szkolenia, posłuży się gniewem, żeby osiągnąć cel, pokaże agresję, bo jest ona silną, autentyczną emocją. Tego właśnie potrzebowała nieszablonowa Ahsoka. Taka postawa jednak w przypadku Jedi dawała większą szansę na przejście na ciemną stronę mocy. Wymagała osobowości niezwykle silnej, żeby się w gniewie nie zatracić. I ten chwiejny balans właśnie w Ahsoce udało się nareszcie Haydenowi Christensenowi dobrze ukazać.
Podobne:
Rozmowa w podróży na Naboo, na wyspę Varykino w Krainie Jezior („Atak klonów”)
Spokój i naturalność, a jednocześnie spora dawka wątpliwości, które podprogowo wtłacza w Anakina Padme, chociaż wydaje mu się, że to on sam dochodzi do tych wniosków. Dobrze się tę analizę ogląda. Poznaje się zasady obowiązujące Jedi oraz ich nieprzystawalność do natury człowieka. Właśnie w tej rozmowie obydwoje, Padme i Anakin, uświadamiają sobie, że właśnie otworzyli furtkę dla ich przyszłej seksualnej relacji z wszystkimi jej późniejszymi konsekwencjami. Dobrze się ogląda Haydena Christensena w tak spokojnych rozmowach, gdy mówi o najlepszych formach miłości, do których stworzeni są Jedi.
Kłamstwo przy kominku („Atak klonów”)
Christensen dobrze pokazał w tej pozornie nic nieznaczącej rozmowie o emocjach i cenie za ich realizację w rzeczywistości, jak dalece osobowość Anakina wykraczała poza sztywne ramy zasad zakonu Jedi. Jak bardzo nie pasował do tego zamknięcia w pudełku, które zaserwował mu Yoda, a pośrednio Obi-Wan. Kłamstwo zawsze ma swoją cenę. Nie chodzi tutaj o to, czy jest dobrze, czy źle, lecz jak długo ma się siłę opłacać to, żeby prawda nie wyszła na jaw. Wtedy Anakin uznał, że ma tej siły wiele. Kierował się uczuciem do Padme, które autentycznie było widać na twarzy Christensena. Potem już jako Darth Vader Anakin udowodnił, że płacić ma z czego i może to robić długo.
Śmierć matki i zemsta na Ludziach Pustyni („Atak klonów”)
Siłą tej sceny jest narastający dramatyzm, w którym Hayden Christensen musiał się odnaleźć, zwłaszcza że przed większość czasu nie był sam, wchodził w relację, chociażby z Padme. Była jego lustrem, w którym mógł obejrzeć, jak bardzo przestał być Jedi właśnie z chwilą, gdy się zemścił. Na potrzeby tego tekstu obejrzałem tę scenę kilkukrotnie i nie mam większych zastrzeżeń, prócz zbyt szkicowego pokazania Anakina właśnie w momencie, gdy zabijał. A tego wymagała kulminacja jego nienawiści, lecz niestety nie obejmowała kategoria wiekowa filmu. Gniew i wzruszenie na twarzy Haydena Christensena wydają się autentyczniejsze niż w podobnie nacechowanych emocjonalnie innych scenach w filmie, nawet podczas konfrontacji z Obi-Wanem.
Rozmowa z Palpatinem („Zemsta Sithów”)
Trudna znaczeniowo, wymagająca tolerancji ze strony Anakina, jak również przedstawiająca ciemną stronę mocy jako tę wyzwoloną, dającą nadzieję, nonkonformistyczną siłę, za którą można iść. Rola Haydena Christensena jest tu raczej statyczna. Ogranicza się to tworzenia tła, skąpej mimiki i wysłuchania opowieści Palpatine’a, ale to wystarcza. Christensen nie przeszkadza. Powoduje, że mamy świadomość, że historia opowiadana przez kanclerza trafia do kogoś, kto za nią pójdzie, a nam zapewni rozrywkę na dalszą część seansu.
Pierwsza konfrontacja z Palpatinem jako Darthem Siciousem („Zemsta Sithów”)
I zrobiło się dramatycznie i nieco teatralnie, chociaż chciałem uniknąć takich właśnie momentów z udziałem Haydena Christensena, bo mu raczej słabiej wychodziły w Gwiezdnych wojnach. Do końca się jednak nie udało. Na zakończenie wybrałem dwie sceny konfrontacyjne i niezmiernie ważne dla fabuły. W tej akurat chodziło o zagranie dwóch niekoniecznie pasujących do siebie emocji. Z jednej strony zdziwienia, wręcz zszokowania, a z drugiej złości lub nawet wrogości. Christensen wykonał zadanie poprawnie. Pomógł mu wybitny w swoim fachu Ian McDiarmid, nadając rytm tej ważnej rozmowie, kiedy zdradza, kim jest, i wykorzystuje od razu to wyznanie, żeby omotać skołowaną świadomość Anakina.
Konfrontacja na Mustafar („Zemsta Sithów”)
To właśnie ta druga z wybranych najbardziej dramatycznych sekwencji w filmie. Jest długa, wielowątkowa, dotyczy relacji Anakina i Padme oraz Anakina i Obi-Wana. Hayden Christensen ostatecznie właśnie tą sceną udowodnił, że przeszedł ogromną aktorską przemianę od części II sagi, gdzie słusznie zarzucano mu sztuczność, brak zaangażowania i wręcz niezrozumienie, jak skomplikowany charakter posiada Anakin Skywalker. Na Mustafar całkowicie zagarnęła go dla siebie złość, czysta nienawiść, którą nie jest łatwo podać widzowi w taki sposób, żeby ten nie odebrał jej jako coś teatralnie pretensjonalnego. Obejrzyjcie więc zwłaszcza dobrze zagrane cieniowanie emocji, a więc nienawiść okazaną Padme i nienawiść skierowaną w stosunku do Obi-Wana.