Najgorsze sceny z użyciem CGI w MCU
„Kapitan Marvel” – kosmiczna bitwa
Przykładowo tutaj, gdzie w finałowej rozwałce Gwiezdne wojny znalazły swoje odbicie, ale w krzywym zwierciadle. Finał tego filmu mógłby być naprawdę istotny i wymowny. W końcu główna bohaterka przeszła tu całkiem interesującą przemianę, wreszcie udowodniła coś sobie i widzom. Szkoda, że sprowadzane jest to do nieciekawego naparzania się w nieobecnej przestrzeni CGI z jakimiś statkami i rakietami. Dobrze, że scena jest dość krótka, ale oglądając to po raz pierwszy, zatęskniłem za często wyśmiewanymi efektami ze starych filmów z Supermanem. Tam chociaż było przyjemnie dla oka od strony kolorystyki i relacje przestrzenne między obiektami były bardziej klarowne.
„WandaVision” – porachunki w ostatnim odcinku
Jak zakończyć dość kameralny serial będący wielkim nawiązaniem do estetyki starych seriali, głównie sitcomu i telewizji? Na pewno nie w ten sposób, w jaki twórcy ostatecznie się zdecydowali. Ostatni odcinek próbował naśladować rozwałki superbohaterskie rodem z największych kinowych produkcji i wyszło to karykaturalnie. Gdy dwie wersje Visiona, a później jeszcze Scarlet Witch, biją się w powietrzu, latając po nienaturalnie wyglądających plenerach, widz po raz kolejny ma ochotę westchnąć z politowaniem, widząc tanio się prezentujące walki rodem z kiepskiego fantasy czy science fiction klasy B. Dodajmy do tego równie brzydko i chaotycznie wyglądający pojedynek CGI z wiedźmą Agathą Harkness, który przypomina wyglądem okropne efekty rodem z najgorszych konkurencyjnych filmów DC. Czy na pewno tak miały wyglądać wysokojakościowe produkcje na rynek domowy od Marvela?
„Incredible Hulk” – finałowy pojedynek między Hulkiem a Abomination
Tutaj na chwilę cofniemy się aż do roku 2008. Wtedy widzowie byli zachwyceni tym, jak dobrze wypadł pierwszy film z uniwersum, czyli Iron Man. Była to dobrze opowiedziana historia, ale w sferze widowiska film dostarczał równie pozytywnych wrażeń. Efekty zdawały się namacalne, miały swój ciężar i fakturę – co pozytywnie wpływało na zaangażowanie w scenach akcji. Tego samego nie da się powiedzieć o drugim filmie MCU, który również wyszedł w tym samym roku. Incredible Hulk jest niesamowicie ciemnym, ponurym i nudnym filmem. Taki też jest jego finał. Zdaje się niedopracowany, pełen wybuchów, kurzu, ciemnych obiektów zderzających się ze sobą – widz ziewa ze znużenia.
„Eternals” – walka w lesie
À propos zbyt ciemnych scen – pamiętacie Eternals? Oczywiście obecnego tam dość niespiesznego i spokojnego stylu opowiadania historii od Chloé Zhao nie dało utrzymać się na cały czas trwania filmu. Dlatego, mniej więcej po godzinie powolnego wprowadzania bohaterów, żeby przypadkiem odbiorcy na sali kinowej nie usnęli, wciśnięto scenę potyczki w lesie, bez odpowiedniego jej umotywowania. Przeszkadza tu wszystko – ciężko dostrzec cokolwiek na ekranie, ruchy wygenerowanych komputerowo postaci są zbyt szybkie, by dało się za tym czytelnie nadążyć, a kolory są wypłowiałe, przez co nie widać gdzie kończy się jeden cyfrowy obiekt, a zaczyna kolejny. Podręcznikowa definicja wizualnego szumu.
„Spider-Man: Bez drogi do domu” – walka trzech Spider-Manów na rusztowaniu
Po raz kolejny rozbuchana scena akcji z trzeciego aktu – nie da się ukryć, że to z tym Marvel ma obecnie dość duży problem. Z pewnością przypomina się tutaj równie słabo się prezentująca scena z finału Spider-Mana 3 – jednak tam budziła ona jakiekolwiek emocje i kilka razy w trakcie jej trwania efekty nie były aż tak złe. 14 lat po tym koszmarku można zapomnieć o jakiejkolwiek przejrzystości akcji w Bez drogi do domu. Cała sekwencja jest absolutnie kuriozalna. Rzemieślnicy od efektów specjalnych prawdopodobnie ledwo do dnia premiery filmu zdążyli jakkolwiek wrzucić te płaskie, cyfrowe, sztucznie wyglądające figurki, by cokolwiek było na ekranie. Szczerze, to jedna z najgorszych scen akcji w MCU, powodująca u mnie wyłącznie uczucie zobojętnienia.