NAJGORSZE plakaty HOLLYWOODZKICH FILMÓW. Kicz, tandeta i kamieni kupa
W wielu przypadkach plakat filmowy to osobne dzieło sztuki. Niektóre z nich są na tyle ikoniczne, że wielokrotnie były kopiowane w trakcie kampanii reklamowych zupełnie innych produkcji. Jak się jednak okazuje, zdarzało się, że zagraniczne tytuły otrzymywały w innych krajach zadziwiająco złe plakaty, które idealnie pasowałyby do kina klasy Z, a nie poważnych hollywoodzkich produkcji. Poniżej przedstawiam wam kilka najciekawszych propozycji.
Armia ciemności – Japonia
Nie wiem, dlaczego połączenie na plakacie nazwiska Bruce’a Campbella ze słynną puszką zupy, która uwiecznił w swoich pracach Andy Warhol, wydało się komukolwiek śmieszne. Zresztą sam fakt, iż gwiazda serii Martwe zło wypowiada jakiś przypadkowy tekst zamiast klasycznego już “groovy”, to jawna obraza dla dzieła. Większą jest chyba tylko widoczna w tle torba z bagietkami. Niewiele rozumiem z tego wszystkiego. Najdziwniejsze jest to, że twórcy tego koszmarku próbowali przedstawić Armię ciemności jako film pełen jasnych kolorów, w którym w oddali skaczą nawet delfiny. Jedyny kontrast w tym obrazie – i jedyne nawiązanie do prawdziwej treści filmu – stanowi facet z piłą łańcuchową zamiast ramienia.
Obcy: Decydujące starcie – Polska
Podobne wpisy
Każdemu, kto po raz pierwszy widzi ten plakat, zapewne rzuca się w oczy wielki napis “ORGY”. W tym przypadku nie należy jednak doszukiwać się podtekstów, gdyż to tylko zakryty tytuł serii Obcy. Ale zwróćmy uwagę na potwora na plakacie. Nic nie dają wymówki, że nie można umieścić tam postaci Obcego, gdyż to już kolejna odsłona i nie byłby to żaden spoiler. Jak widać, twórcy plakatu przy jego tworzeniu spożywali spore dawki narkotyków i innych używek. Do dziś nie wiem też, o co chodzi z tymi oczami. Czy ktoś jest w stanie mi to wytłumaczyć?
Gwiezdne wojny – Japonia
Patrząc na japoński plakat, można dość do wniosku, że twórca nie do końca zrozumiał, o co chodzi w gwiezdnej sadze. Mamy bowiem do czynienia ze sceną, gdzie C3PO nagle został mistrzem kung-fu, podczas gdy R2D2 poległ w starciu z pustynnym przeciwnikiem. Chyba twórcy zbyt długo przebywali na słońcu, które też jest zresztą wyeksponowane. Bo przecież o to chodzi w Gwiezdnych wojnach: roboty, pustynię i kung-fu.
Amerykański wilkołak w Londynie – Japonia
Jeden z moich ulubionych ejtisowych filmów przez wielu postrzegany jest jako mieszanka horroru z komedią, gdzie więcej jest gore niż wybuchów śmiechu. Jednak Japonia postanowiła, że będzie promować to dzieło jako kolorowy film dla każdego. Na plakacie postawiono na komediowe tony, jak zasłanianie nagości przy pomocy balonów. Ale uwaga, jest też rysunek, na którym nasz tytułowy wilkołak wskakuje pielęgniarce pod kitel. Nie zapominajmy, że film ten dostał Oscara. Ale liczy się tylko futrzaste porno.
Lot nad kukułczym gniazdem – Turcja
Klasyka kina w reżyserii Miloša Formana miała premierę w Turcji dopiero w 1981 roku, sześć lat po tym, jak film po raz pierwszy pojawił się na ekranie. Widać, że tureccy marketingowcy śledzili karierę Jacka Nicholsona, bowiem na plakacie filmu pojawiły się elementy znane z Lśnienia Kubricka. Ale to za mało! Widzimy także zombie-wilkołaki oraz samego króla grozy, czyli Christophera Lee. Brakuje właściwie tylko jednego – jakiegokolwiek nawiązania do treści filmu.
Mission: Impossible – Ghana
Podobne wpisy
Ghana słynie z plakatów, które są tak złe, że aż złe. Nie inaczej jest w przypadku posterów do dwóch części Misji niemożliwej. Niestety Tomek Cruise w żadnym przypadku nie przypomina samego siebie. Plakat do pierwszej części jest zaś żywcem wyjęty z tego, co się działo w części drugiej. Jako fanka pierwszej odsłony serii nie przypominam sobie w jedynce ani wybuchów, ani na gościa na motocyklu, ale co ja tam wiem.