NAJGORSI serialowi protagoniści
Z pewnością każdy z nas widział seriale, w których główna bohaterka lub bohater, chociaż byli napisani jako postaci pozytywne, lub chociaż neutralne, nie zaskarbili sobie naszej sympatii. Można powiedzieć, że każda narodowa kinematografia i telewizja mają tego swojego Wiedźmina. Polska go z pewnością ma i przeszedł do historii w kategorii serialowych potworków, a tak się składa, że jest również protagonistą. Nie będę o nim jednak pisał, bo większość widzów zdaje sobie sprawę, jak koślawy był Geralt w naszym, białoczerwonym wydaniu. Wybrałem więc przykłady nie według jednego klucza, ale żeby trochę powspominać też starsze seriale. To dobra okazja, żeby ponownie obejrzeć np. Viper lub Żar tropików. Pokazać, jak ich bohaterowie byli źle napisani i/lub niewprawnie zagrani. Nie mam na myśli akurat tych dwóch produkcji. Rozważałem ich dołączenie do zestawienia, jednak znalazły się lepsze przykłady. Są to więc czasem mniej znane, a czasem bardziej popularne produkcje, oraz wręcz kultowe dzieła. Do czasu jednak w kilku przypadkach. Jest jeszcze trzecia możliwość rozumienia tego tematu. Otóż najgorszy protagonista lub protagonistka to osobowości tak denerwujące w ramach fabuł, które współtworzą, że trudno je po prostu lubić, a jednocześnie są dobrze zagrane i obiektywnie nieźle napisane.
Carrie Bradshaw (Sarah Jessica Parker) – „Seks w wielkim mieście”
Seks w wielkim mieście to taki ambiwalentny serial o tej stronie kobiecości, którą uwielbiają mężczyźni, bo dla nich została ona stworzona, a jednocześnie jej nienawidzą, bo prezentuje kobiety nieco zadufane w sobie, niezależne, wyniosłe i pogardzające wszystkim, co poślednie, w tym mężczyznami. W sumie świat w serialu jest niesamowicie seksistowski, a Carrie jest jego symbolem, stąd trudno ją polubić, a i gra aktorska Parker nie zachwyca. Całe to dramatyczne i bezemocjonalne odgrywanie roli wielkiej pani sprawia, że odbiera się ją wręcz przeciwnie. Pieniądze nie czynią kobiety lepszą, a wydaje się, że Carrie bez nich utraciłaby wszystko to, co sprawia, że czuje się kobietą godną swojej kobiecości w oczach koleżanek, ale i niestety mężczyzn. Jej wewnątrzfabularne zachowanie również budzi mieszane uczucia. Generalnie to pustawa kobietka, bardziej ceniąca drogie buty niż ludzi.
Ross Geller (David Schwimmer) – „Przyjaciele”
I tak dotarliśmy do tego rodzaju przykładu, który obiektywnie jest najlepszą technicznie i aktorsko postacią w bardzo przeciętnym i nieśmiesznym serialu, jakim są Przyjaciele. Ross jest najgorszy pod względem charakteru, mentalności i moralności. To po prosty zły człowiek, dlatego jest NAJGORSZYM PROTAGONISTĄ. Jest osobowością skłonną do manipulacji, chorobliwej zazdrości, nieszczerości wobec przyjaciół oraz objawia cechy natury borderline. Mimo że trudno się go nieraz ogląda, to w całej produkcji jest on najgorszym z najlepszych, a i odwrotnie – najlepszym spośród najgorszych, tyle że w tym drugim przypadku chodzi o napisanie postaci, a nie ich moralną jakość.
Kapitan Benjamin Sisko (Avery Brooks) – „Star Trek: Stacja kosmiczna”
Spędziłem przy różnych wersjach Star Treka wiele dziesiątek godzin, a może nawet setek, i rozumiem styl filmów oraz seriali. Produkcje z tej stajni sci-fi zawsze były nieco statyczne, a kokpit statków kosmicznych odgrywał tu rolę najważniejszej sceny. Nawet w najnowszych produkcjach, chociaż Chrisowi Pine’owi udało się z niego wyjść, to jednak zawsze wracał na swój fotel kapitana Enterprise. To jednak, co z siedzenia zrobił Benjamin Sisko, przeszło moje wyobrażenie nudy w fantastyce naukowej. Może sprawdziłoby się w książkach, ale na ekranie tylko nudzi. Sisco jest statyczny, sztywny, śmiesznie władczy, a otacza go niewiarygodne wręcz zaufanie podwładnych. No, czasem się buntują lub coś tam knują, lecz Sisco nad wszystkim czuwa i nigdy nie przegra. Wyjątkowo papierowa postać i to z tak obszerną rolą protagonisty.
Heathcliff Huxtable (Bill Cosby) – „Bill Cosby Show”
Postać Heathcliifa musiała się znaleźć w tym zestawieniu, gdyż jest to fenomenalny przykład upadku legendy. Z postaci pozytywnej znakomitego, zaskarbiającego sobie miłość widzów protagonisty stał się antagonistą, chociaż jego postać się nie zmieniła. Zmienił się natomiast poziom wiedzy, co stało za tym dobrotliwym uśmiechem ojca rodziny, czułego, troskliwego, zainteresowanego, rozumiejącego itp. Każdy by o takim marzył? Z pewnością. Zasadą jest jednak uczciwość w odbiorze i ocenie pracy artystycznej twórców, a skoro mienią się oni autorytetami dla widzów, postaci przez nich grane również powinny być oceniane przez pryzmat wyczynów artystów w ich życiu osobistym.
Buffy Summers (Sarah Michelle Gellar) – „Buffy: Postrach wampirów”
Europejskie bycie nastolatką lub nastolatkiem jest zupełnie inne niż amerykańskie, stąd zapewne odmienna recepcja postaci Buffy. Na dodatek ma znaczenie płeć odbiorcy. Tego nie przeskoczę. Nie powiem, że jednak nie próbowałem oglądać serialu. Prób było nawet kilka. Buffy, jak wiele postaci w serialach zza oceanu, jest syntezą naiwności i mądrości w proporcjach nieprzystających do siebie, a przez to odbieranych jako nienaturalne. Amerykańscy twórcy często nie potrafią zrównoważyć postaci, ładują w nie więc jak najwięcej cech pochodzących z różnych motywów, rzeczywistości, charakterów oraz momentów w życiu. Nikomu z nas nie starczyłoby czasu, żeby zdobyć takie doświadczenie, jakie posiadają nastolatki z amerykańskich filmów, a mimo to zdarzają się nagminnie momenty w fabułach, kiedy zachowują się one tak pretensjonalnie, że trudno uwierzyć, że można takich rzeczy nie wiedzieć albo być tak naiwnym w czytaniu emocji innych. Te sprzeczności współistnieją w postaci Buffy, zatem trudno ją zaakceptować jako główną postać pozytywną.