NAJGORSI serialowi protagoniści
Tomek Czajka (Bogusław Linda) – „I kto tu rządzi”
Pomysł niewątpliwie był, lecz zawiodła realizacja i niestety główny aktor. Bogusław Linda próbował sprawdzić się w formacie serialu sitcomowego, ale jego zdolności komediowe powinny być mocno zweryfikowane przed podjęciem tego wyzwania. Linda z pewnością nadaje się na komediowe epizody w pełnometrażowych filmach, lecz jeśli ma skupiać na sobie uwagę widza i wprowadzać go w komediowy nastrój, to jednak jest to dla niego zbyt duże obciążenie. Wyszło więc miernie, a charakterystyczna maniera Bogusława może sprawdziła się w Psach, ale nie w tym klimacie. Jest to więc jeden z najgorzej wykreowanych polskich bohaterów komediowych kina po przemianach ustrojowych, kiedy to twórcy zachwyceni nieograniczonymi możliwościami nieocenzurowanego kręcenia filmów próbowali skopiować zachodnie, kultowe produkcje w stylu np. Pomocy domowej, chociaż to serial z lat 90. ale kilkuletnie opóźnienie stylistyczne w polskim kinie zawsze jest obecne.
Hans Klops (Bartłomiej Kasprzykowski) – „Halo Hans! Czyli nie ze mną te numery!”
‘Allo, ‘Allo! Zawsze będzie produkcją niedoścignioną pod względem zestawienia aktorów, napisania postaci i stworzenia klimatu w rzeczywistości, która się do tego pozornie zupełnie nie nadawała. Serial z lat 80. prócz wywoływania śmiechu, tego czystego, bezrefleksyjnego, posiadał jeszcze jedną zaletę – pozwalał w inteligentny sposób podważać dowcipem wszystko to, co z jakąkolwiek radością nie miało nic wspólnego. Genialnie więc przez tyle odcinków utrzymano równowagę między pastiszowością a dramatyzmem. Serial stał się kultowy wśród polskich widzów. Nie dziwi więc, że ktoś zwąchał potencjalny zysk. Powstała polska wersja ‘Allo, ‘Allo!, co gorsza, zawierająca elementy jeszcze jednej, tym razem polskiej, kultowej produkcji – Stawka większa niż życie. Spójrzmy teraz na dwie postaci, czyli Hansa Klossa (Stanisław Mikulski) oraz René Artois (Gorden Kaye) i zestawmy je z Bartłomiejem Kasprzykowskim w roli Hansa Klopsa. Polacy byli w stanie zrobić wyłącznie tani pastisz, a Klops, chociaż bardzo się stara, nie jest śmieszny. Jego podchody miłosne może jeszcze najbardziej by się nadawały do wywoływania śmiechu, ale już pomoc ruchowi oporu i sytuacje bardziej dynamiczne nie wypadają dobrze w wydaniu polskich twórców. W serialu niezmiernie widać małą ilość dubli, a aktorzy często szwankują pod względem dykcji.
Dawson Leery (James Van Der Beek) – „Jezioro marzeń”
Czy na tle innych bohaterów Jeziora marzeń ta postać jest dobrze zagrana? Kiedy sporo lat temu oglądałem ten serial, uważałem, że tak. Teraz już nie byłbym taki pewien, bo zbyt dużo razy podziwiałem naprawdę wielkich aktorów w odtwarzaniu osobowości psychopatycznych, a Dawson taką posiada. Problem jednak w tym, że Leery nie jest wykreowany do końca jako antagonista, lecz ma liczne cechy protagonisty. Stoi nieco w rozkroku, podobnie jak jego osobowość. Może niektórzy się wzruszą, kiedy będzie płakał, bo on naprawdę odczuwa jako postać cierpienie przy tym rodzaju osobowości. Jest jednak zły, pozbawiony empatii, chyba że ma na myśli siebie. Sami więc wybierzcie, czy Dawson jest czarnych charakterem, czy może najgorszym z protagonistów.
Komandor Harmon Rabb Jr. (David James Elliott) – „JAG – Wojskowe Biuro Śledcze”
Pamiętam, że JAG był rekompensatą za brak w telewizji dobrych seriali sensacyjnych typu Kojak, zwłaszcza w czwartki, kiedy jako dziecko było się przyzwyczajonym do wieczornej porcji policyjnych opowieści. Sam Komandor Harmon Rabb Jr. przypomina mi nieco Kapitana Benjamina Sisko. Jest bez wątpienia dobry, honorowy i walczy o słabszych, ale robi to w stylu tak posągowym i nieprzystępnym, że trudno mu zaufać jako postaci fabularnej. Tak więc może i rozgrywki i zagadki prezentowane w serialu są inteligentne i trzymają w napięciu, jednak sam komandor nigdy mnie nie zachęcał do umieszczenia go pośród osobowości wartych uwagi w ramach kina kryminalnego.
Angus MacGyver (Lucas Till) – „MacGyver”
Z biegiem lat powinniśmy docenić Richarda Deana Andersona, który zagrał MacGyvera, wesołego, pomysłowego, tajnego agenta fundacji Phoenix, brzydzącego się przemocą, przynajmniej tą wywoływaną przez broń palną. Z innymi rodzajami sprawiania ludziom bólu to już kwestia dyskusyjna. Niemniej Andersona docenić powinniśmy także na tle „nowej” wersji MacGyvera, którego zagrał Lucas Till. To zadziwiające, jak współczesny agent się zmienił, odmłodniał wręcz do wersji studenckiej, a estyma, która go otaczała, gdzieś znikła. Stał się MacGyverem z pieluchą między nogami, którego tricki są wyjątkowo niewyobrażalne, a przy tym wykonuje je z kamienną twarzą. Nie wiadomo więc, kiedy się śmiać, a kiedy podziwiać to, co MacGyver-Geek potrafi. Jest jeszcze jedna kolosalna różnica między wersją serialu z lat 80. a tą z lat 20. XXI wieku – sposób przedstawienia wyczynów MacGyvera. Teraz jest szybciej, mniej przystępnie dla odbiorcy i z efekciarskimi zabiegami realizacyjnymi, żeby tylko było bardziej „pstrokato”. Kiedyś serial był zrównoważony – czyli mieliśmy wystarczająco dużo akcji, a i czytelne wyczyny uśmiechniętego bohatera, które dało się w jakimś procencie zasymulować w rzeczywistości.
Bonus: Michael Scott (Steve Carell) – „The Office”
Szczególne miejsce należy się w tym zestawieniu Michaelowi Scottowi. To ten przykład rozumienia tematu, kiedy obiektywnie postać napisana jest genialnie, a wewnątrz opowieści jest wyjątkowo szkaradna moralnie. Carell jest znakomity pod każdym względem – komediowo ukazanej przebrzydłości moralnej oraz prezentacji od czasu do czasu pojawiającego się dramatycznego wręcz zagubienia w świecie zewnętrznym. Michał z Kropliczanki (Piotr Polak), chociaż zaskakująco dobry w podobnej roli w polskim Biurze, będzie jeszcze musiał odpowiednio długo popracować nad wizerunkiem.