NAJDŁUŻEJ emitowane SERIALE w historii
Seriale tego typu (w tym sitcomy i mydlane opery) niepostrzeżenie wkradają się w codzienne życie. Pozostają w nim, a czasem nawet wyznaczają rytm obowiązków. Przyzwyczajamy się do nich, bo najczęściej kręcone są w stylu obyczajowym. Nawet obecny tu na liście Doktor Who ma charakterystyczny rys obyczajowej mydlanej opery, podobnie Gunsmoke i Prawo i porządek. To żaden jednak zarzut w stosunku do tych produkcji. Nie są one naszym polskim Klanem. Z pewnością znajdziecie więcej przykładów takich serialowych rekordzistów. Zebrałem jak zawsze 10 pozycji w większości znanych każdemu, jakkolwiek by przeczył, że je kiedykolwiek oglądał, bo to wstyd. Żaden wstyd – mydlane opery na szczęście to nie muzyka disco polo.
„Dni naszego życia”, od 1965 roku, ponad 14 000 odcinków
Niekwestionowany zwycięzca tego zestawienia, jeśli chodzi o liczbę odcinków. Co ciekawe, w Polsce niezbyt znany, chociaż charakterystyczna czołówka powinna być znajoma miłośnikom kina i telewizji. Czas pokoleń i obecności w ich życiu telewizji jako ważnego towarzysza. Ciekawa metafora realizująca się w takich właśnie tasiemcach, czasem lepszych, bardziej wartościowych, czasem tylko ogłupiających. W tym przypadku jest całkiem mądrze, chociaż wszystkich odcinków nie widziałem i zapewne nie zobaczę.
„Moda na sukces”, od 1987 roku, około 9000 odcinków
Od dziecka wspominam ten serial, który w pewnym momencie był obecny w zaciszu mojego domu codziennie i oczywiście wciągał bez reszty. Historia rodziny Forresterów poruszała, dawała nadzieję, że ludziom na świecie może być lepiej niż w popapranych latach 80., kiedy tęskniło się za wszystkim, co zachodnie, oraz delektowało się tym, jeśli było z takim wysiłkiem zdobyte. W historii polskiej telewizji Moda na sukces jest rekordzistą pod względem długości regularnej emisji. Z anteny w CBS wyparła inny popularny tasiemiec pt. Capitol, który doczekał się ponad 1200 odcinków.
„Doktor Who”, od 1963 roku, blisko 900 odcinków
900 odcinków w porównaniu z tak wieloma latami emisji może wydawać się niewielką liczbą, ale serial przechodził wiele perypetii. Był zawieszany i reaktywowany, najpierw bez sukcesu w latach 90. Aż przyszedł XXI wiek i rok 2005. Od tego czasu serial święci triumfy i przedstawia nam kolejne wersje doktora, w tym kobietę. Eksperymentuje z formą, stylem narracji i grą aktorską, a co najważniejsze: kształtuje kolejne pokolenia odbiorców fantastyki naukowej. Przez te lata produkcja stała się jednym z najlepszych seriali fantastycznych w historii kina, mającym ogromne doświadczenie w wychowywaniu miłośników tegoż gatunku. Wspaniale jest mieć w światowych mediach tak wartościowe dzieło naszej kultury.
„Simpsonowie”, od 1989 roku, 750 odcinków
Nigdy nie przepadałem za tym serialem, nie ze względu na treść, ale na wrażenia estetyczne, a dokładnie brak przyjemnych wrażeń estetycznych spowodowanych kreską i animacją w produkcji. Przez tyle jednak lat zdążyłem się przekonać, że rola Simpsonów dla społeczności amerykańskiej jest niemal zbawienna, przynajmniej dla tej bardziej abstrakcyjnie myślącej części tego wielomilionowego zbioru ludzi. Zbawienna, bo krytyczna, zapewniająca wsparcie intelektualne, nawet wtedy, gdy otacza ich zupełny nonsens społeczny i polityczny, a te dwie sfery Simpsonowie kontrują najbardziej, nie licząc jeszcze religii.
„Gunsmoke”, od 1955 do 1975 roku, 635 odcinków
Serial pojawił się zarówno w telewizji, jak i w radio, co było kilkadziesiąt lat temu zupełnie normalnym nazwiskiem. W USA były to również czasy niezmiernej popularności westernów, więc nie dziwi, że produkcja utrzymała się przez tyle lat na antenie CBS. Dzisiaj jej „lektura” jest już osobliwym przeżyciem. W gruncie rzeczy to bardzo konserwatywny tytuł w sam raz dla Amerykanów zamieszkujących południowe stany. W Polsce wątpię, czy serial mógłby się przyjąć ze względu na swój o wiele bardziej patetyczny niż Bonanza charakter.