Najciekawsze RASY w filmach SCIENCE FICTION
Vogoni
Podobne wpisy
Vogoni przypominają nieco zgorzkniałych od starokawalerstwa mężczyzn po pięćdziesiątce albo nieszczęśliwych Bergenów z bajki Trolle. Są duzi, otyli, z trudem się poruszają. Ich mentalność nie jest z gruntu zła, ale są wyjątkowo niemili, a do tego na wszystko muszą mieć formularz. Ich świat przypomina rzeczywistość z filmu Brazil Terry’ego Gilliama. Człowiek nie potrafiłby w niej żyć i po jakimś czasie nie zwariować. Całą tę słodko-gorzką rzeczywistość Vogosfery celnie zwizualizował Garth Jennings w produkcji Autostopem przez galaktykę na podstawie pentalogii Douglasa Adamsa. Nie dość, że Vogoni są niesympatyczni, do granic rozsądku zbiurokratyzowani i kompletnie nie umieją strzelać do celu, to jeszcze kochają poezję. Ale nie byle jaką. Im wiersz nudniejszy, tym lepiej. Podobno słuchanie recytacji wierszy napisanych przez Vogonów równa się najgorszym torturom. Najśmieszniejsze jest to, że oni zdają sobie sprawę z jakości swoich poetyckich wynalazków. Nie powstrzymuje ich to jednak od pisania torturujących umysł poematów. Trzeba jakoś dbać o sławę, nawet jeśli wynika ona z najmarniejszej poezji we wszechświecie.
Kryptończycy
Najsłynniejszym Kryptończykiem jest Kal-El, jedyny syn Jor-Ela, członka kryptońskiej rady naukowej, który tuż przed zagładą zdołał ewakuować swoje dziecko na odległą o kilkadziesiąt lat świetlnych planetę krążącą wokół Słońca. To właśnie jego promienie wzbogaciły Kal-Ela o nadludzkie i nadkryptońskie moce. Tak stał się Supermanem – moim „ulubieńcem” wśród superbohaterów, zaraz po Spider-Manie. Kryptończycy sami z siebie żadnych mocy nie mieli. Ich czerwone słońce, podobnie jak kryptonit, pozbawiało supermocy wszystkich tych, którzy zyskali je dzięki naszej gwieździe. Gdyby więc postawić Kryptończyka obok człowieka i ubrać ich w ziemskie stroje, nikt nie rozpoznałby, że ten pierwszy pochodzi z innej planety. Kryptończycy różnili się od nas jedynie poziomem cywilizacji, kulturą oraz systemem religijnym, który miał się do naszego polskiego jak wierzenia słowiańskie do wyrosłych na nich po X wieku rytów chrześcijańskich. W formie zewnętrznej różnice ogromne, natomiast dogmatycznie i ideologicznie prawie to samu. Tam oficjalny politeizm, tu politeizm udający monoteizm. Poza tym widać, że twórcy rasy Kryptończyków inspirowali się rasą białych. Podobno istnieją oczywiście czarne i żółte odmiany mieszkańców Kryptona, jednak to biali panowie zyskali największą sławę i najskuteczniej się na planecie rozmnożyli. O czymś to świadczy, a zwłaszcza świadczyło w czasach, kiedy Joe Shuster oraz Jerry Siegel opracowali uniwersum Supermana. Kryptończycy mogliby więc być właściwie ludźmi z przyszłości.
Thanos
Nasz sąsiad z Tytana. Znalazł się on w tym zestawieniu ze względu na swoje osiągnięcia w materii eliminacji wszelkich form życia we wszechświecie, a raczej porządkowania ich liczebności. Zadziwiające jest, że Układ Słoneczny wydał na świat taką postać. Dlaczego? Ponieważ, tak jak wspomniałem we wstępie, ludzie, tworząc humanoidalne rasy, za wszelką cenę chcą docenić swoją własną, a zatem nawet miejsce urodzenia tak potężnej postaci umieścili tuż obok Ziemi. Nasz kosmiczny globtroter, należący do rasy Przedwiecznych Tytanów, najpierw był wyrzutkiem, gdyż jego pobratymcy wyśmiewali go ze względu na wygląd. Próbował swoich sił w polityce, lecz pucz przeciw ojcu mu nie wyszedł. W końcu został kosmicznym piratem i wędrował po galaktyce przez 100 lat. Zbudował armię, stworzył mnóstwo wynalazków, w tym nową rasę Thanosów, a nawet zakochał się w… Śmierci. Z powyższych względów należy mu się miano osamotnionego we wszechświecie, na wpół boskiego przedstawiciela należącego wyłącznie do niego rodu.
Krelle
Żyły na planecie Altair IV i przypominały znane nam płazy. Wyginęły ponad 200 tysięcy lat temu, pozostawiając po sobie oszałamiającą technologię, w tym generator energii o prawie nieograniczonej mocy. Pozwalał on przemieniać potencję psychiczną w materię oraz formować z niej „żywe” istoty. Krelli poznaliśmy dzięki Zakazanej planecie, filmie ponadczasowym i do dzisiaj zadziwiająco nowoczesnym w warstwie technicznej. Krelle w nim nie występują, co trzeba za każdym razem podkreślać, gdyż stwór atakujący kosmonautów nie jest przedstawicielem starożytnej rasy. To personifikacja złej energii psychicznej obecnych na planecie ludzi. Nic więcej. Mogła ona przybrać dowolną formę, którą ludzie mieliby już w swojej pamięciowej bazie wiedzy.