Najciekawsze filmy 14. edycji Festiwalu Kamera Akcja. “How to Have Sex”, “Age of Panic” i inne
Kilka dni temu zakończyła się stacjonarna część 14. edycji Festiwalu Filmowego Kamera Akcja. Emocje po pokazach i towarzyszących im spotkaniach zdążyły już opaść – dzielimy się więc naszymi najciekawszymi znaleziskami z festiwalowego repertuaru. A było z czego wybierać. W programie znalazły się nie tylko „premierowe odkrycia”, ale również klasyczne musicale Jacques’a Demy’ego, filmy nagrodzonej tegoroczną Złotą Palmą Justine Triet oraz rumuńskie produkcje niezależne, które nigdy nie doczekały się polskiej dystrybucji.
Jan Brzozowski
Ludzie czynu – dekonstrukcja kryminału po rumuńsku. Zbrodnia na terenie niewielkiej, zapadającej się pod ciężarem własnej nijakości wsi. Narracja prowadzona jest w tonie tragikomicznym, nie z punktu widzenia świeżego, przybywającego na miejsce wydarzeń policjanta, lecz czterdziestoletniego, zmęczonego życiem funkcjonariusza, którego największym, bo jedynym marzeniem jest posiadanie wiśniowo-brzoskwiniowego sadu. Główny bohater mógłby spokojnie startować w konkursie na najbardziej bierną postać filmową wszech czasów – i może nawet by wygrał, gdyby nie powolna, niezwykle satysfakcjonująca przemiana wewnętrzna, która dobitnie przypomina nam o tym, że bierność wobec zła również jest złem.
Mars Express – francuska animacja science fiction, która zrobiła furorę na tegorocznym festiwalu w Cannes. Główna intryga pozszywana jest z elementów innych, dzisiaj kultowych przedstawicieli gatunku (Łowca androidów, Ja, robot), sprawnie łączących estetyczny sztafaż science fiction z narracyjnym trzonem kryminału. Mars Express wybija się ponad przeciętność za sprawą przywiązania do detalu – mnóstwo jest tu genialnych szczegółów, większych i mniejszych pomysłów fabularnych, które uwiarygodniają świat przedstawiony. Opowieść, choć początkowo może wydawać się sztampowa, nabiera w związku z tym ekscytującego, indywidualnego charakteru. Film Jérémiego Périna to poniekąd antyteza kiepściutkiego Twórcy Garetha Edwardsa – science fiction, które, na przekór wszelkim przewidywaniom, nie potrafiło wznieść się ponad swój nijaki, wtórny charakter.
Age of Panic – komediodramat, w którym perspektywa indywidualna zderzona zostaje z perspektywą społeczno-polityczną. Małżeńska przepychanka o opiekę nad dziećmi urasta w filmie Justine Triet do metafory stanu francuskiego społeczeństwa – skrajnie podzielonego w czasie wyborów prezydenckich w 2012 roku. Sugeruje to już oryginalny tytuł – tak wieloznaczny jak to tylko możliwe. W dosłownym tłumaczeniu brzmiałby on: Bitwa pod Solferino, co z jednej strony odnosi się do głównego miejsca akcji (rue de Solferino); ulicy, przy której znajdowała się ówczesna siedziba Partii Socjalistycznej. Z drugiej strony zaś – do miejsca jednej z najbardziej krwawych bitew ery napoleońskiej. Z niecierpliwością czekam, aż ktoś równie utalentowany nakręci podobny film o współczesnej sytuacji w Polsce.
Błazny – Gabriela Muskała debiutuje jako reżyserka za sprawą filmu dyplomowego studentów z wydziału aktorskiego łódzkiej filmówki. Poradziła sobie z tym zadaniem niezgorzej niż kilka lat temu Jagoda Szelc. Błazny cierpią na podobną chorobę co Monument: przeładowanie wątkami i postaciami kosztem rozpadającej się na oczach widza struktury narracyjnej. Z tego samego źródła czerpią również swoją siłę: kolektywnej energii bijącej od grupy utalentowanych, młodych ludzi. Najciekawszy film Muskały jest wtedy, gdy próbuje eksplorować zawiłości tkwiące u źródeł dobrego aktorstwa – gdy eksploruje mroczne aspekty filmowego fachu, stawia pytania o granice zaangażowania w rolę i związane z tym koszty psychiczne. Niepostrzeżenie wkłada palec w głęboką, niezabliźnioną ranę Szkoły Filmowej w Łodzi, podejmując temat manipulacji oraz nadużyć ze strony wybitnych osobistości polskiego światka filmowego. Pozostaje żałować, że wyjmuje ten palec za szybko.
Nocny koszmar – najlepszy, a zarazem najgorszy seans festiwalu. Reżyserem Nocnego koszmaru jest Jim Wynorski – specjalista od b-klasowych sequeli, autor pamiętnego (w niektórych kręgach) Łowcy śmierci 2: Pojedynku tytanów. Jakość filmu może więc pozostawiać trochę do życzenia, ale w przypadku pokazów z serii VHS Hell liczy się nie tyle to, co na ekranie, ile raczej to, co przed i za nim – a zatem widzowie, w których towarzystwie oglądasz film, przemycony na seans alkohol oraz lektor, improwizujący dialogi na żywo. Z samego Nocnego koszmaru warto zapamiętać na dłużej dwie rzeczy: wielokrotnie zmartwychwstającego, właściwie nieśmiertelnego Orville’a Ketchuma oraz autentycznie dobrą, elektroniczną ścieżkę dźwiękową Chucka Cirino.
Michał Kaczoń
W programie tegorocznego festiwalu znalazło się bardzo wiele perełek, które ochoczo nazywałem „najlepszymi filmami roku” czy półrocza, po tym, jak zobaczyłem je na festiwalach filmowych we wcześniejszej części roku. W moim wpisie nie znajdą się więc opisy ukochanych filmów Przejścia, Poprzednie życie czy Czerwone niebo, które na łamach Film.Orgu polecałem już wielokrotnie. Postanowiłem skupić się na nowych odkryciach, widzianych po raz pierwszy.
How to Have Sex – najciekawszym premierowym seansem był dla mnie brytyjski dramat How to have sex Molly Manning Walker, opowiadający o wakacjach młodych Brytyjczyków, które szybko wymknęły się spod kontroli. I to nie w pozytywnym znaczeniu. Uderzająca, porywająca energia, z jaką dzięki zdjęciom i ścieżce dźwiękowej wchodzimy w ten film, mami i nęci zmysły, pokazując nam radosnych (i roznegliżowanych) młodych ludzi. Początek silnie przywodzi na myśl powidoki Spring Breakers. Następnie twórczyni decyduje się uderzyć nas obuchem w głowę i kazać przeżywać dyskomfort, wynikający z trudnej sytuacji, w jakiej znalazła się bohaterka. Pięknie anonsuje to nawet sama ścieżka dźwiękowa, która ze skocznej i imprezowej staje się nachalna i otępiająca. To film o toksyczności relacji, ślepym podążaniu „za trendami” i nieumiejętności stawiania granic. Niemoc na przemoc już dawno nie była na ekranie tak obezwładniająca. Poruszający!
Blue Jean – brytyjski dramat queerowy, osadzony pod koniec lat 80. XX wieku, przykuwa swoim nienachalnym retro klimatem oraz prostą, choć zniuansowaną historią o strachu bycia sobą w kraju, który publicznie neguje istnienie osób nieheteronormatywnych. Wymiar polityczny rezonuje w dzisiejszych czasach równie silnie, co w czasie trwania akcji dzieła, a sposób, w jaki reżyserka podchodzi do tematu radzenia sobie z nieakceptacją, przyciąga uwagę. Świetna jest główna aktorka – Rosy McEwen niewinna, celowo wycofana i zachowawcza, która próbuje żyć w zgodzie z własnymi zasadami w świecie, który zdaje się negować jej egzystencję. Niezwykle interesujący portret jednostki, silnie osadzony w ważnym społecznym kontekście. Dobry.
Błazny – debiutancki film Gabrieli Muskały, będący dyplomem końcowym wydziału aktorskiego Łódzkiej Szkoły Filmowej to autotematyczna opowieść o studentach filmówki, którzy przygotowują się do swojego dyplomu. Film trafnie punktuje wiele zjawisk społecznych, związanych z placówkami edukacji kulturalnej, które obiły się szerokim echem w mediach kilka lat temu. Opowieść rozpisana jest na wielu bohaterów i aktorów, dając szerokie pole do popisu wielu młodym adeptom sztuki filmowej. I za to chwała filmowi, bo niektóre dramatyczne sceny wypadają naprawdę świetnie. Na dodatek Błazny to kolejny przykład na to, że Sebastian Dela wyrasta na jednego z najciekawszych polskich aktorów młodego pokolenia. Szkoda tylko, że narzucona forma oraz metraż od pewnego momentu dość mocno zdaje się ograniczać twórców, przez co bardzo wiele wątków nie zostaje wystarczająco silnie rozwiniętych, a inne zwyczajnie nie dostają zakończenia. Czuć niedosyt i chęć poszerzenia/pogłębienia niektórych sytuacji. Jako wstęp do czegoś większego sprawdza się wybornie, jako samodzielne dzieło – czegoś brakuje do pełni szczęścia. Na pewno jednak jest tym, czym miał być – wizytówką możliwości młodych aktorów. I za to oklaski!
Nocny koszmar, czyli film z serii VHS Hell Live – mogę jedynie zawtórować za Jankiem – to nie film, to przede wszystkim zbiorowe przeżycie! Dzieło z 19910 staje się jedynie pretekstem dla grupowego spotkania ludzi przed ekranem kinowym w piątek wieczór w miłej, niezobowiązującej atmosferze. Im więcej absurdu, tym lepiej, a dodatkowy komentarz na żywo prowadzi odbiór na nowe ścieżki. Nocny koszmar, czyli w zasadzie Sorority House Massacre II to opowieść o grupie studentek wynajmujących dom, który był miejscem krwawej zbrodni przed laty, a następnie jedna po drugiej padają ofiarą groźnego mordercy. Najlepszym elementem całości jest zmartwychwstający z niewiadomych powodów bohater czy kuriozalne pomysły bohaterek na to, jak najlepiej wyjść z opresji. Dzieło humorystyczne, jeśli oglądane w odpowiednich warunkach. Swoją drogą – mam wrażenie, że w ostatnich latach kolektyw VHS Hell pokazuje w Łodzi filmy z choć szczątkową fabułą, bo wcześniej bywało z tym różnie! XD
Niebostan i spotkania kuluarowe – Festiwal Kamera Akcja to impreza inna niż wszystkie, gdyż tutaj już w samym założeniu filmy stanowią jedynie dodatek do możliwości spotkania i rozmów na temat stanu krytyki filmowej i rozwiązań, które wspomogłyby dalszy rozwój branży filmowej. Jasne – na każdym festiwalu spotkania kuluarowe są ważne i budują atmosferę. Na Kamerze Akcji sprawa podbita jest jednak o krok wyżej, bo to właśnie ta część stanowi o klimacie festiwalu i jego szczególnej roli na mapie polskich imprez filmowych. Ogromną częścią tej radości są też imprezy, wieńczące każdy dzień. W tym roku odbywały się w klubie Niebostan, gdzie można było nie tylko posiedzieć i pogadać, ale też przetańczyć całą noc w rytm doskonałych hitów (sobotni DJe, którzy tak zmiksowali muzykę, że Toxic przechodziło w N***as in Paris, a to w Can’t Hold Us, a potem puszczający Dog Days Are Over zasługują na medal za wyzwolenie nieprzebranych pokładów energii w zebranej na parkiecie publiczności). To też dobry moment, by publicznie podziękować wszystkim, których miałem szansę spotkać podczas festiwalu, wymienić opinie, wspólnie się napić czy wyściskać na parkiecie. Jesteście wspaniali! Było zacnie! Dziękuję!
View this post on Instagram