search
REKLAMA
Zestawienie

Najbardziej WIERNE adaptacje gier

W wielu przypadkach, kiedy dokonuje się adaptacji gier na duży ekran, trudno zachować wierność z powodu braku fabuły.

Odys Korczyński

16 stycznia 2023

REKLAMA

Dzisiaj debiutuje The Last of Us, produkcja uznawana za jedną z najwierniejszych ekranizacji gier komputerowych. Z grami w popkulturze funkcjonujemy już kilkadziesiąt lat. Przez ten czas zebrało się dość materiału dla filmowców, żeby przenieść na wielki ekran niejednokrotnie znakomite fabuły z gier. W wielu przypadkach jednak, kiedy dokonuje się adaptacji gier, trudno zachować wierność, bo niektóre gry po prostu nie posiadają na tyle skomplikowanej fabuły, żeby wystarczyło na cały film. Dlatego w dobrej adaptacji ważna jest nie tylko opowieść zaczerpnięta z gry, lecz także forma wizualna, sposób przeniesienia do filmu klimatu, który nierzadko był efektem zamierzchłych czasów, kiedy dany tytuł był wydawany. Nie jest to łatwe, stąd na ową wierność trzeba patrzeć nie w sposób literalny, ale wieloaspektowy. Poniżej zestawione adaptacje gier wcale nie są dobre dlatego, że były WIERNE. Wierność w ich przypadkach została osadzona na sposobie odniesienia do wzorca i umiejętności na tej podstawie nakręcenia dobrego filmu, który zachęci do zagrania w dany tytuł gry tych, którzy w niego jeszcze nie grali. A może i tych, którzy dawno już zapomnieli, że kiedyś spędzali całe noce przed monitorem, a w dzień przez to zasypiali na lekcjach.

„Warcraft: Początek” (2016), reż. Duncan Jones

Trudno by było w jakikolwiek sposób zinterpretować w postaci fabuły grę o charakterze RTS. Znalazł się jednak sposób m.in. dzięki dobrej historii i świetnemu wykorzystaniu CGI, a przypomnę, że był rok 2016. Gry ze stajni Blizzarda, chociaż nie zawsze zachwycały samą grafiką rozgrywki, to filmy prologu, międzyrozdziałowe i finał regularnie zachwycały kunsztem. Czekało się na nie z niecierpliwością. Warcraft: Początek podobnie zachwycił jakością, a przy tym pokazał nam znajomych bohaterów w sytuacjach interesujących na tyle, że nie znudziliśmy się historią.

„Tomb Raider” (2018), reż. Roar Uthaug

Historia serii miała wzloty i upadki, zarówno w przypadku filmu, jak i serii gier. Jeśli chodzi o gry, to nigdy nie zaskarbiły one sobie mojej przychylności może dlatego, że nie wyszły poza model zręcznościowych strzelanek. Elementy RPG w nich albo w ogóle nie były wykorzystane, albo pojawiały się w tak minimalnym stopniu, że zupełnie nie wpływały na rozgrywkę. Filmy z Angeliną Jolie nawiązywały raczej do starego Tomb Raidera, co dziwne nie jest, bo powstały w czasie, gdy nie nastąpił reboot serii. Nowa odsłona gier z wieloma zmianami pojawiła się dopiero w 2013 roku. Alicia Vikander stworzyła na nowo postać Lary Croft jako postaci autentycznie o wiele silniejszej, niż kiedyś udało się to Angelinie Jolie.

„Mortal Kombat” (1995), reż. Paul W.S. Anderson

Dzisiaj mamy już porównanie wersji filmowych, a także mnóstwo odsłon gier, ostatnia dosłownie sprzed kilku lat. To dobrze móc wybierać, jednak tylko jedna wersja filmu ma wszystko, co poznali gracze najlepszego w serii tych epickich bijatyk – klimat. Składa się na niego pewna specyficzna banalność, wręcz pulpowość postaci filmowych, którą spotkamy w grach. Nowa wersja filmowa już tego klimatu nie posiada, chociaż jest zrobiona technicznie o wiele lepiej. Straciła go na rzecz efektów specjalnych, zwłaszcza CGI. Stara posiada w sobie całą tę niewprawność pierwszych wersji gry, a przy tym wykorzystała fabułę w minimalnym stopniu, skupiając się na starciach przeciwników. Nie znajdziemy tu rozbudowanej filozofii ani rozterek postaci – trzeba jak w grze, przejść kolejne etapy i pokonać bossa.

„Hitman” (2007), reż. Xavier Gens

Zarzuca się filmowemu Hitmanowi, a właściwie Timothy’emu Olyphantowi, że nie potrafił stworzyć kultowej osobowości u głównego bohatera. To prawda, jednak czy morderca z gier komputerowych ją miał? Pod względem pustki narracyjnej, plastikowych postaci i przywiązania do detali Hitman w filmowej wersji jest znakomicie przeniesioną na ekran grą. Konwencja została zachowana, a nierealność głównego bohatera pokazuje, jak kulawo został on skonstruowany właśnie w samej grze, chociaż sama mechanika wykonywania zleceń niezwykle wciągała. W filmie również wciąga to, jak Hitman walczy.

Odys Korczyński

Odys Korczyński

Filozof, zwolennik teorii ćwiczeń Petera Sloterdijka, neomarksizmu Slavoja Žižka, krytyki psychoanalizy Jacquesa Lacana, operator DTP, fotograf, retuszer i redaktor związany z małopolskim rynkiem wydawniczym oraz drukarskim. Od lat pasjonuje się grami komputerowymi, w szczególności produkcjami RPG, filmem, medycyną, religioznawstwem, psychoanalizą, sztuczną inteligencją, fizyką, bioetyką, kulturystyką, a także mediami audiowizualnymi. Opowiadanie o filmie uznaje za środek i pretekst do mówienia o kulturze człowieka w ogóle, której kinematografia jest jednym z wielu odprysków. Mieszka w Krakowie.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA