search
REKLAMA
Zestawienie

Najbardziej ROZCZAROWUJĄCE filmy science fiction

Jakub Piwoński

30 sierpnia 2020

REKLAMA

W ciemność. Star Trek

Przyznaję, jestem startrekowym konserwatystą. Wolę starocie od nowości. Oryginalny serial wspominam z rozrzewnieniem, a Następne pokolenie uznaję za niedościgniony wzór seriali SF. Podobnie mam ze starszymi filmami tej marki. Nowa ekipa ani mnie ziębi, ani parzy. Nie powiem, fajnie się chłopaki wpasowali rolami, charakterologicznie zdołali nawiązać do swoich pierwowzorów, a taki Zachary Quinto za sprawą ewidentnego podobieństwa odnalazł nawet w sobie cząstkę Spocka. Ale nie mogę odpuścić wrażenia, że nowa odsłona autorstwa J.J. Abramsa to nic innego jak żywsze, bardziej krzykliwe i luzackie popłuczyny po oryginale. Film z 2009 roku jeszcze udało mi się przełknąć, bo miał w sobie coś świeżego, był nowością, na którą wskakiwało się za sprawą siły rozpędu. Natomiast nakręcona w 2013 roku kontynuacja wypadła wprost żenująco. Do dziś śmieszy mnie wspomnienie tej pieczołowicie ukrywanej tajemnicy, która okazała się być w rezultacie tą z zaplecza poliszynela. Główny antagonista jest Khanem? Niemożliwe… Tak silny akcent położono na relację dwóch głównych postaci, tak bardzo starano się nawiązać do kultowości Gniewu Khana, że wszystko spaliło na panewce. Oczywiście, że to dalej wysokiej jakości blockbuster, który przy popcornie dobrze się ogląda. Ale dla mnie zamiast efektu wow jest tylko szeroki ziew.

Misja na Marsa

Ten film miał spore zadatki na sukces. Nazwisko Briana De Palmy zobowiązywało jak żadne inne. Mistrz kina, odważnie mierzący się z różnymi konwencjami, tym razem wybrał science fiction. Miejsce akcji – Mars. W obsadzie m.in. Tim Robbins i nieco już zapomniany Gary Sinise. W kampanii promocyjnej czuć było, że twórcy podeszli do tematu poważnie. Rok 2000 miał być rokiem twardej fantastyki filozofującej o eksploracji kosmosu. Coś jednak poszło nie tak. Od momentu rozpoczęcia misji kosmicznej ciężar i tonacja tej produkcji są przytłaczające. Bohaterowie niby co jakiś czas przełamują powagę niewybrednymi żartami, ale za sprawą kompletnie chybionej muzyki Ennia Morricone Misja na Marsa odznacza się przede wszystkim niestrawnym patosem. To w połączeniu z do bólu ckliwymi scenami mocno utrudnia seans tego, jak by nie patrzeć, technicznie dobrze zrealizowanego kawałka widowiska SF. Momentami film ma więc nawet klimat „nieznanego”, ale finał tę aurę tajemniczości raz na zawsze zabija, sprowadzając Misję na Marsa na bardzo infantylny poziom. Nie uderzam tu do sformułowanej tezy, ale do sposobu jej zaprezentowania.

Bez słowa

Stromboli

Kiedy obserwuję karierę Duncana Jonesa, przypomina mi się casus Neilla Blomkampa. Obaj zaczęli z przytupem, serwując fanom SF ambitny hit – kolejno Moon i Dystrykt 9. Obaj także w każdym kolejnym projekcie dają do zrozumienia, że to, co najciekawsze i najatrakcyjniejsze, mają już za sobą. Jones postanowił nawiązać do sukcesu Moon, osadzając swój kolejny film dokładnie w tym samym świecie. Zabieg ten okazał się zbyteczny, bo nie zdołał uchronić Bez słowa przed totalną kompromitacją. Film produkcji Netflixa oglądałem w odstępach kilkudniowych, bo męczył mnie niemiłosiernie. Miał być klimat techno noir, miał być dystopijny świat, miał być charyzmatyczny, milczący bohater. Nic z tego w Bez słowa nie uświadczymy – jedynie dojmującą nudę oraz dziwne i zaskakująco złe skręty fabularne. Szkoda tylko talentów Skarsgårda i Rudda, którzy robili, co mogli, by zostać jak najlepiej zapamiętani przez widownię. Niech zatem tytuł filmu będzie puentą tego zestawienia.

Jakub Piwoński

Jakub Piwoński

Kulturoznawca, pasjonat kultury popularnej, w szczególności filmów, seriali, gier komputerowych i komiksów. Lubi odlatywać w nieznane, fantastyczne rejony, za sprawą fascynacji science fiction. Zawodowo jednak częściej spogląda w przeszłość, dzięki pracy jako specjalista od promocji w muzeum, badający tajemnice początków kinematografii. Jego ulubiony film to "Matrix", bo łączy dwie dziedziny bliskie jego sercu – religię i sztuki walki.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA