Najbardziej PRZEWIDYWALNE filmowe PLOT TWISTY

Uciekaj!

Czarny facet trafia w otoczenie groteskowo tolerancyjnej, liberalnej, wręcz paternalistycznej białej rodzinki. W domu rzeczonej familii cała służba to zahipnotyzowani czarnoskórzy, a tytuł filmu to Uciekaj!. Czy kogokolwiek zaskoczyło, że biali okazali się spadkobiercami mentalności rasistowskich, kapitalistycznych plantatorów wyzyskujących czarnych niewolników? Film Jordana Peele’a budzi we mnie skrajne odczucia – z jednej strony uwielbiam tę metaforę amerykańskiego społeczeństwa, w której rasizm jest tak głęboko wpisany w mentalność, że bycie tolerancyjnym budzi wątpliwości, z drugiej – zawiódł mnie przewidywalny i oczywisty zwrot akcji, podany w dodatku w bardzo B-klasowym stylu – na tacy, wprost. Literalnie: przywiązano bohatera do krzesła i opowiedziano mu za pomocą filmiku, co się z nim stanie. Scena rodem z tanich horrorów i filmów szpiegowskich, w których złoczyńca opowiada bohaterowi swój cały misterny plan, by dać mu czas na znalezienie rozwiązania i ucieczkę. Już w 1964 ten motyw został wyśmiany w Goldfingerze, kiedy to James Bond, przymocowany do łoża, narażony na działanie śmiercionośnego lasera, pyta: „Oczekuje pan, że będę mówił”?, na co Goldfinger odpowiada: „Nie, oczekuję, że pan umrze”. Peele skonstruował swój film z wielu wybornych minimomentów, jednak w kluczowej scenie popadł w schemat i oczywistość, których nie sposób było się nie domyślić.
Gra
Podobne wpisy
Plot twisty w filmach Davida Finchera to temat na osobny artykuł. Reżyser Siedem, Azylu i Podziemnego kręgu był w latach dziewięćdziesiątych jednym z twórców najczęściej stosujących te rozwiązania fabularne. Fincher nie pisał scenariuszy, jednak wybierał takie, które pozwalały mu na dobór reżyserskich środków mających na celu wprowadzenie widza w konsternację i niepewność. Po olbrzymim sukcesie Siedem Fincher szybko wpadł w pułapkę czegoś, co w amerykańskim slangu filmowym nazywa się „gimmick”. Chodzi o „przekombinowanie”, czyli zbytnią wiarę w to, że więcej znaczy lepiej. Gra Finchera to kolejny film niniejszego zestawienia, który już w tytule i ekspozycji zdradza swój największy sekret. Pokrótce: znudzony życiem biznesmen dostaje nietypowy prezent na czterdzieste ósme urodziny – zaproszenie do wzięcia udziału w tajemniczej grze, która odmieni jego życie. Początkowo sceptyczny, daje namówić się na udział w przedsięwzięciu. Progiem wejścia do gry są testy psychologiczne, których bohater nie przechodzi. Od tego momentu w jego życiu zaczynają dziać się dziwne, niewyjaśnione rzeczy. Po nitce do kłębka bohater dochodzi do momentu oświecenia: cały czas był uczestnikiem gry! Kto mógłby się spodziewać, że tytułowa „gra”, do której nie został przyjęty, będzie fabularnym spoiwem i wytłumaczeniem wszystkich nietypowych i niesamowitych okoliczności, jakie zaszły w jego życiu od momentu, kiedy dostał do niej zaproszenie? No, kto?
Matrix

Uważam Matrix rodzeństwa Wachowskich za film genialny. Imponuje mi zwłaszcza struktura jego scenariusza, który prowadzi widza przez poszczególne sceny w sposób przemyślany, logiczny i spójny. Mimo natłoku informacji i trudnych do przekazania idei fabuła ani na chwilę nie traci polotu. Nawet liczne sceny ekspozycyjnych dialogów zostały wymyślone i zrealizowane w porywający, wizualny sposób. Nie brakuje tu twistów – najważniejszym jest ten, w którym razem z bohaterem dowiadujemy się, że otaczający nas świat jest tylko iluzją, symulakrem, skomplikowanym systemem komputerowym w formie wirtualnej rzeczywistości, a ludzie są w istocie bateriami dla maszyn karmiących się ich ciałami. Matrix to także opowieść w duchu mesjańskim – zniewoleni ludzie czekają na wybawiciela. Główny bohater – Neo – od początku filmu typowany jest na Wybrańca, który wyzwoli ludzi z okowów bezdusznych maszyn. Wiele wskazuje na to, że przeciętny pracownik korporacji ma szansę znaleźć sens swojej egzystencji i stać się bohaterem. Wizyta u Wyroczni rozwiewa tę nadzieję – Neo słyszy, że ma potencjał, ale nie jest wyczekiwanym Wybrańcem. To szok nie tylko dla niego, ale także zła nowina dla całego świata. Finał przynosi przewrót – Neo jednak jest Wybrańcem! Postrzelony kilkukrotnie w pierś, pada na ziemię, a jego funkcje życiowe znikają. Świat bohaterów zdaje się dobiegać końca, gdy nagle okazuje się, że Neo zmartwychwstał, pokonał Agenta Smitha, zmienił zasady Matrixa i ocalił swoich przyjaciół od pewnej śmierci. Nie wyobrażam sobie innego rozwiązania tej historii, jednak jest to zupełnie przewidywalny, a wręcz – oczekiwany – twist.